Czy ktoś cię usłyszy?

Reżyser Jack Plotnick zaprasza widzów w sentymentalną podróż do kina science fiction lat 70. Epoka dzwonów, brylastych urządzeń elektronicznych i fantazyjnego owłosienia miesza się tutaj z
W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku, zwłaszcza jeśli mieszkasz na pozbawionej życia tytułowej Stacji kosmicznej 76. Teoretycznie nic jej nie brakuje - kapitan siedzi za sterami, obsługa techniczna pracuje na pełnych obrotach, a żony przygotowują posiłki. To jednak tylko pozory. Praktycznie każdy z załogantów tkwi w mniej lub bardziej zaawansowanym stanie depresyjnym i co gorsza nie ma nikogo, kto mógłby pomóc mu przebrnąć przez ten ciężki stan.

Reżyser Jack Plotnick zaprasza widzów w sentymentalną podróż do kina science fiction lat 70. Czerpiąc garściami z produkcji typu "Ciemna gwiazda", "Kosmos 1999" czy "Odległy ląd" przypomina współczesnym kinomanom, jak prawie pół wieku temu filmowcy postrzegali fantastykę naukową. Epoka dzwonów, brylastych urządzeń elektronicznych i fantazyjnego owłosienia miesza się tutaj z hibernacją, międzyplanetarnymi podróżami i robotami psychologami. Sterylna scenografia, kostiumy i rekwizyty robią niesamowite wrażenie, które u wielu wywoła ciepłe wspomnienia dawnych czasów i filmowych hitów typu "Odyseja kosmiczna". Jedynym mankamentem jest zastąpienie miniatur cyfrowo renderowanymi statkami i ujęciami kosmosu. Na całe szczęście, to nie w przestrzeni kosmicznej toczy się akcja filmu.

Jak na klasyczną operę mydlaną przystało, wszystko dzieje się w zamkniętych pomieszczeniach tytułowej stacji. To tutaj postacie zmagają się ze swoimi problemami i szukają kogoś, kto je pokocha. Ten, kto liczy na wątki komediowe, srogo się zawiedzie. Mimo kilku zabawnych sytuacji, jak już wspomniany robot - psycholog, humor błąka się jedynie w odcieniach subtelności i szybko zostaje przytłoczony przez powagę wątków dramatycznych.

Ironiczne kontrasty wynikające z przyjętej konwencji stylistycznej nie mają szans wobec poważnego scenariusza, który w ogóle nie zakłada charakterystycznej dla komedii dynamiki i nadaje filmowi powolne tempo. Tak samo można zapomnieć o jakiejkolwiek akcji, czy rozważaniach filozoficznych i moralnych, tak charakterystycznych dla gatunku kina, do którego "Space Station 76" się odwołuje. Obraz jest wręcz celowo żmudny i powolny. Nie stanowi to wady samej w sobie, ale sprawia, że całość przypadnie do gustu zdecydowanie węższemu gronu odbiorców.

I to nawet mimo ścieżki dźwiękowej dynamicznej niczym w "Strażnikach Galaktyki". Każdy, komu zasmakowały nuty przygrywające przygodom gadającego szopa i spółki, pokocha niniejszy soundtrack. Może utwory nie są tak znane jak w najnowszym filmie Marvela, ale słucha się ich równie przyjemnie. Co tylko dowodzi, że "Space Station 76" to klasyczny przykład przerostu formy nad treścią.

Reżyserski debiut Plotnicka największe wrażenie robi z początku, lecz z braku oryginalnego pomysłu i powierzchowności poruszanych wątków szybko zaczyna nużyć, tak że nawet klimatyczne zakończenie nie rehabilituje obrazu. Nie ulega jednak wątpliwości, że film znajdzie swoją niszę wiernych fanów i będzie nie lada gratką dla kulturoznawców, lecz przeciętnego widza i każdego, kto szuka ciekawej historii, zwyczajnie znuży.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones