Recenzja filmu

Studnia i wahadło (1961)
Roger Corman
Barbara Steele
Luana Anders

"Śmierci, jakiejkolwiek śmierci, prócz tej, która w studni czyha!"

Roger Corman szczególnie upodobał sobie te wyraziste jak i treściwe opowiadania Edgara Allana Poe. "Studnia i wahadło" to wszak zaledwie kilkustronicowy opis tortur, jakim poddała Inkwizycja
Roger Corman szczególnie upodobał sobie te wyraziste jak i treściwe opowiadania Edgara Allana Poe. "Studnia i wahadło" to wszak zaledwie kilkustronicowy opis tortur, jakim poddała Inkwizycja swego więźnia, w którym czas i miejsce akcji są tylko niejasno zaznaczone, co daje autorowi pretekst i sposobność do sięgnięcia po makabrę. Dla reżysera opowiadanie również stało się pretekstem do skomponowania scenariusza według swego własnego upodobania. Po raz kolejny nazwisko Poe zostało wykorzystane do stworzenia filmu zaledwie luźno spokrewnionego z literackim oryginałem – tym razem jednak wynik takiego zabiegu okazał się co najmniej zadowalający.

Roger Corman i scenarzysta Richard Matheson tworzą duet, który doskonale odnajduje się w mrocznym i romantycznym świecie poety – podobnie jak on, zręcznie żonglują grozą i pięknem. W pierwszym etapie film przypomina dość mocno wcześniejszą produkcję – "Zagłada domu Usherów": do zamku usytuowanego na odludziu (który później posłuży jako scenografia do "Kruka") przybywa Francis Barnard – mężczyzna pragnie dowiedzieć się jak dokładnie umarła jego siostra, a zarazem żona właściciela zamku Nicholasa Mediny. Tłumaczenia pana Mediny i jego siostry, Katarzyny, nie satysfakcjonują go – usilnie pragnie poznać całą prawdę.Sposobność ku temu nadarza się podczas przyjazdu doktora Charlesa Leona, który zajmował się osobiście chorą – okazuje się, iż przyczyną jej śmierci nie było zakażenie krwi, jak pierwotnie dowiedział się Francis, a zawał serca na skutek wielkiego przerażenia. Stopniowo wyłania się przerażająca historia ojca Nicholasa – Sebastiana Mediny, który, jako jeden z najzagorzalszych zwolenników Inkwizycji, zamienił podziemia swego zamku w komnatę tortur. To właśnie tam trafiła chorobliwie zafascynowana Elizabeth Medina i tam też w dziwnych okolicznościach straciła swe życie. Nie jest to jednak koniec koszmaru, który dręczyć będzie domowników uwięzionych w zamku – wszystko wskazuje na to, iż żona Mediny mogła zostać złożona do grobu żywa.

Chociaż podobieństwa do "Zagłady domu Usherów" są zauważalne, to jednak nie mamy do czynienia z czystym naśladownictwem – tutaj także nośnikiem grozy jest domostwo, skażone przez odrażające czyny jego poprzedniego właściciela, jednak obraz ten nasycony jest dużo większą dawką makabry. Uważny widz stopniowo zaczyna przypuszczać, iż tajemnicza śmierć Elisabeth mogła nie być dziełem przypadku – pojawia się więc wątek kryminalny, który zostaje doskonale wykorzystany w scenariuszu. Później wokół tego motywu osnuta zostanie akcja innej części cyklu – "Przedwczesny pogrzeb". Reżyser długo stopniuje napięcie, jednak warto czekać na punkt kulminacyjny: Corman najlepsze, tytułową studnię i wahadło, pozostawia na koniec – przez większość czasu groza obecna jest w domyśle obserwatora. Tym samym reżyser udowadnia swój talent – nie popełnia błędu twórców filmu "Kruk" z 1935 roku, w którym widz od samego początku wie, w którym momencie będzie świadkiem wizualnego horroru. Warto zwrócić również uwagę na estetykę scenografii występującej w finałowej scenie, gdyż jest ona kwintesencją wszystkiego tego, co możemy zobaczyć u Cormana – mistrzowsko wykorzystano również różnokolorowe filtry, które nadają dziełu fantastycznego, psychodelicznego charakteru. Jest to doskonały przykład na to, czemu służyć miało wykorzystanie sytemu pathe color.

Film broni się nie tylko od strony scenografii i scenariusza – obsada, chociaż dość skromna, jest dobrana z mistrzowską precyzją. Każdy aktor doskonale zna swoją rolę, co więcej - ciężko wyobrazić sobie jakikolwiek inne rozwiązanie, gdyż wzajemne relacje bohaterów wyglądają bardzo naturalnie. Ta garstka aktorów sprawia, że widz może skupić się i poznać charakter każdej z postaci, a zarazem jest to liczba wystarczająca, aby pojawiły się pewne podejrzenia i niedopowiedzenia względem niektórych z nich. Poza klasycznie genialnym, balansującym na granicy rozpaczy i obłędu, Vincentem Pricem w "Studni i wahadle" występuje również, w charakterze nieco gościnnym, pierwsza dama horroru – Barbara Steele. Jej występ, chociaż krótki, jest również tym, na co warto cierpliwie czekać, gdyż Steele świetnie oddaje kobietę tragiczną według Edgara Allana Poe. Na jej twarzy zobaczyć możemy zarówno piękno jak i chłód oraz wyniosłość kobiety, której dane zgłębić było sekrety zakazane dla większości śmiertelników. Jest to postać wyjęta wręcz żywcem z kart słynnych opowiadań Ligeja lub Morella.

"Studnia i wahadło" to jedna z najlepszych części serii – warto zobaczyć ją stosunkowo wcześnie, ponieważ wiele elementów obecnych w tym filmie wykorzystywanych będzie w późniejszych odsłonach cyklu.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones