Recenzja filmu

Szczęśliwie się skończyło (1937)
William A. Wellman
Carole Lombard
Fredric March

Królowa screwball comedies w kolorze

Jedyna okazja, aby zobaczyć królową screwball comedies, Carole Lombard w kolorze! To trzeba obejrzeć!
Dziennikarz Wallace Cook (Fredric March) po kolejnej wpadce zostaje przydzielony przez swojego szefa (Walter Connolly) do pisania artykułów najgorszego sortu. Na prośbę Cooka wydawca daje mu jeszcze jedną szansę. Wallace ma przeprowadzić wywiad z Hazel Flagg (Carole Lombard), dziewczyną z Vermont, która umiera z powodu zatrucia. Cook postanawia zrobić z jej historii pożywkę dla mediów, więc zabiera ją do Nowego Jorku. Problem pojawia się, gdy Wallace zakochuje się w Hazel. Nie wie jednak, że dziewczyna tak naprawdę nie umiera...

Historyjka pretekstowa. Siłą filmu są  dobra reżyseria i dialogi. March i Lombard dosłownie walczą ze sobą, nie tylko na słowa. Równie zachwycający jest Walter Connolly jako cyniczny szef Cooka, goniący za tanią sensacją. Sceny z jego udziałem są chyba najlepsze w całym dziele. Dużo motywów w tym filmie zaczerpnięte jest z 3 lata wcześniejszego obrazu "Ich noce". Tu też mamy dziennikarza, który chce wykorzystać historię dziewczyny, aby zwiększyć sprzedaż gazety, również w tym obrazie nasz bohater zakochuje się w swojej "ofierze". W obu dziełach mamy też wydawcę gardzącego swoim pracownikiem. Co różni oba filmy? Przede wszystkim to, że "Szczęśliwie się skończyło" zostało zrealizowane w Technicolorze!

Mocną stroną filmu jest niewątpliwie aktorstwo. Mamy tu dwukrotnego laureata Oscara, Fredrica Marcha w jednej z jego najlepszych ról komediowych. Jego Wallace jest może trochę ciapowaty, ale jednocześnie jest miłym i eleganckim dżentelmenem. Genialny jest przekomiczny Walter Connolly jako cyniczny, złośliwy i zadufany w sobie szef gazety. Niewątpliwie jednak najjaśniej błyszczy Carole Lombard, królowa komedii lat 30. Jej Hazel jest czarującą, uroczo nieporadną histeryczką, której urokowi nie sposób się nie oprzeć. Nie wyobrażam sobie kogoś innego w tej roli. Niestety, wspaniałą karierę aktorki przerwała jej tragiczna śmierć.

Uroku tej sentymentalnej historii dodają piękne, ciepłe zdjęcia w Technicolorze.  To jedyny obraz z Carole Lombard w kolorze! To też jeden z dwóch tylko obrazów, w których możemy podziwiać młodego Fredrica Marcha (drugi to "Narodziny gwiazdy" z tego samego roku).

Czy warto? Zdecydowanie!
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones