Recenzja filmu

Thor: Mroczny świat (2013)
Alan Taylor
Waldemar Modestowicz
Chris Hemsworth
Natalie Portman

Nie warto narzekać

Komiksy znam z opowieści, za filmami akcji w gruncie rzeczy nie przepadam, a najważniejsza w filmie jest dla mnie fabuła. A jednak na "Thorze 2" bawiłam się świetnie. Znów straszliwie źli Źli
Komiksy znam z opowieści, za filmami akcji w gruncie rzeczy nie przepadam, a najważniejsza w filmie jest dla mnie fabuła. A jednak na "Thorze 2" bawiłam się świetnie.

Znów straszliwie źli Źli chcą zniszczyć świat, w czym poprzednio przeszkodził im Asgard (choć, jak widać, nie do końca im wyszło). Tym razem ma się to udać Thorowi, który – jak wiadomo ze zwiastunów – do pomocy weźmie brata i dziewczynę. Na usta wprawdzie ciśnie się istotne pytanie: gdzie jest S.H.I.E.L.D. i Avengersi?, ale radzę nie zastanawiać się nad tym zbyt mocno. Fani komiksów zapewnili mnie po seansie, że "Thor: Mroczny Świat" komiksom wierny jest, a całość zmierza do czegoś wielkiego, przemyślanego i w ogóle "łał". Tej wersji należy się trzymać, a że czasem oznacza to intensywne przymykanie oczu, cóż...

Nie, fabularnie nie jest źle, żeby nie było. Koncepcja drugiego filmu skupiającego się na Thorze bliższa jest "The Avengers" niż "Thorowi" i w sumie chwała twórcom za to, bo akcja skutecznie odwraca uwagę od niedoróbek scenariusza. Jest też zadziwiająco dużo humoru, którym zachwycają się wszyscy recenzenci, ale ja też się pozachwycam. Uśmiałam się bardziej niż na Iron Manach. Mistrzem jest tu rzecz jasna Loki, który – niespodzianka! –  jest najlepszą postacią całego filmu. Tom Hiddleston stworzył postać niejednoznaczną, ciekawą, wielowymiarową; intencje Lokiego nie są ani przez chwilę jasne, ale trudno nazwać go złym. Twórcy z Marvel Studios lubią robić klasycznych złych w amerykańskim stylu, gorszych niż samo zło, tak po prostu i ogólnie, a Loki jest po prostu bogiem kłamstwa. Nie ma dla niego miejsca w panteonie "tych dobrych", ale dla drugiej strony jest zwyczajnie za miękki. No i szczerze – czy tylko ja tutaj kibicuje temu, by bracia się wreszcie pogodzili i przestali wszczynać głupie awantury?

Asgard dostał dla siebie sporo miejsca, kumple Thora popisali się trochę lepiej niż ostatnio, swoje (bardzo udane) pięć minut dostała też królowa Frigga (Rene Russo). Wyraźnie postarzał się Odyn (Anthony Hopkins), któremu chyba też coś ciężkiego na głowę spadło, bo w tej części od myślenia w tej rodzinie jest młotek Thor. Chris Hemsworth w odpowiednim miejscu zaświecił klatą, postrzelał też odpowiednie miny, ale chyba wolałam go jako lekkiego przygłupa w pierwszej części – teraz zmądrzał i stracił na wyrazistości. Jego ukochana Jane za to dostała wreszcie odrobinę charakteru, okazała się też nawet przydatna i istotna dla fabuły, choć na moje mogli ją sobie darować. Przepraszam wszystkich fanów Natalie Portman, ale z jej wątku pamiętam tylko cierpiętnicze miny i uważam, że wciśnięto jej do tego filmu trochę zbyt dużo i trochę zbyt na siłę.

Główni źli, cóż, są. Nie do końca wiadomo po co robią to wszystko, ale są odpowiednio mroczni i robią wrażenie. Oprócz nich warto zwrócić jeszcze uwagę na jak zawsze zabawną Darcy (Kat Dennings) – jej towarzysz już nie zapada w pamięć – i wspaniałego Stellana Skarsgårda w roli Erika Selviga. Mam jednak poczucie, że trochę za dużo było mrocznych min Jane, a za mało reszty obsady. Twórcy przygotowali też małą niespodziankę i przemycili na ekran jeszcze jedną znajomą postać, ale to lepiej odkryć samemu.

Byłam na wersji 3D z napisami i przyznam, że jestem zadowolona. Tłumaczenie było dość wierne i choć kilka razy skrzywiłam się na zmianę znaczeniową, to były też momenty, gdy podziwiałam inwencję tłumacza (szczególnie w scenach humorystycznych). 3D jest bardzo w porządku, nie czuć przesytu, efekty nie dominują całości. Wizualnie jest super. Trudno mi za to wypowiedzieć się o muzyce, bo w tym wszystkim nie za specjalnie zwraca na siebie uwagę.

Po napisach dostaliśmy tym razem dwie sceny – jedną istotną, drugą mało, ale z uroczą końcówką. Całość wybitnie pokazuje, że Marvel się dopiero rozkręca, ale osobiście nie widzę "Thora 3". Nie po takim zakończeniu. Mam wprawdzie mieszane uczucia na jego temat – przede wszystkim, powinno być po niej jakieś wyjaśnienie – ale potencjalnego "Thora 3" widzę jako powtórkę z rozrywki.

Podsumowując – jest dobrze. Jak dobrze to kwestia tego, z jakim nastawieniem idziecie do kina, ale "Thor: Mroczny Świat" trzyma poziom i warto pofatygować się do kina, nawet na 2D, bo zdaje się, że twórcy zachowali zdrowy rozsądek w tej sprawie. Potencjalnym widzom też radzę go zachować i świetnie się bawić, zamiast rozglądać się za potencjalnymi (a obecnymi) dziurami.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najnowsza, druga część ''Thora'', trafiła wreszcie na duże ekrany. W przeciwieństwie do pierwszej odsłony... czytaj więcej
Pierwszy "Thor" był filmem zupełnie niepotrzebnym. Oparty na sukcesie pierwszego "Iron Mana", który stał... czytaj więcej
Tytułowym zwrotem, amerykański konferansjer bokserski, Michael Buffer raczy publiczność na największych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones