Recenzja filmu

To tylko seks (2011)
Will Gluck
Justin Timberlake
Mila Kunis

Bringing sexyback

Film "To tylko seks" miał nieszczęście przegrać w wyścigu do dystrybucji i być "tym drugim" po "Sex story", którego ludzie będą niesłusznie oskarżać o zżynkę. A szkoda, bo jest to produkcja o
Film "To tylko seks" miał nieszczęście przegrać w wyścigu do dystrybucji i być "tym drugim" po "Sex story", którego ludzie będą niesłusznie oskarżać o zżynkę. A szkoda, bo jest to produkcja o wiele lepsza i wdzięczniejsza. Zresztą, gdzie tu kopiarstwo? Fabuła to bajka równie sędziwa, co historia amerykańskich komedii romantycznych. Młodzi i piękni On (Justin Timberlake) i Ona (Mila Kunis) to para przyjaciół, którzy sfrustrowani niepowodzeniami ich ostatnich związków wspólnie podejmują decyzję o romansie bez zobowiązań. Wkrótce oczywiście zakochują się w sobie.

Twórcy w żadnym razie nie oszukują nas, że "Seks" wniesie cokolwiek ponad gatunek, za to wykonują swoją robotę sprawnie i zręcznie. Zaskoczeń raczej nie będzie, za to możemy pocieszyć się niezłymi dialogami i świetnym duetem aktorskim, na którym barkach utrzymuje się praktycznie cały film. Od dawien dawna wiadomo, że kluczem do dobrego romkomu są, oczywiście, odtwórcy głównych ról - ich dopasowanie do postaci, a także ekranowa chemia. I rzeczywiście, warunki spełniono. Wszystko wskazuje na to, że niedługo zapomnimy, że Timberlake należał do czołówki wokalistów muzyki popularnej, na rzecz jego podboju Hollywood, który wyszedł mu naprawdę nieźle. Kino komercyjne leży mu całkiem dobrze, podobnie jak role komediowego amanta. To, że nie posiada wybitnego talentu, nie przeszkadza mu w eksponowaniu klaty i uroczej twarzyczki, które uprzyjemniają seans, co jest oczywistą funkcją takich postaci. Mila Kunis z kolei udowodniła już, że zwać ją można bez ogródek aktorką magnetyzującą. Chce się na nią patrzeć, a także słuchać jej elokwentnych wypowiedzi i nieważne, że próżno w nich szukać naturalności.

A skoro o niej mowa, dokładnie tak, jak w każdej podobnej sobie produkcji, nie ma jej sporo. Na pochwałę zasługuje jedynie początkowy etap całkiem długiej przyjaźni między Jamie i Dylanem, zamiast natychmiastowego ognistego romansu. Dwudziestolatkowie mieszkają jednak w wielkich nowojorskich apartamentach tak wielkich jak ich prawdopodobne wynagrodzenie. Zawód facehuntera naprawdę przynosi tak olbrzymi dochód?

"To tylko seks" stanowi przykład ekstremalnego unowocześnienia kina w odpowiedzi na najnowszą modę, w efekcie samemu ją dyktuje. Jamie każe Dylanowi przysięgać z ręką na palmtopowej Biblii, on z kolei sprawdza, czy dziewczyna nie ma miesiączki dzięki użyciu aplikacji na iPhonie. Data ważności podobnych zabiegów wygaśnie w mgnieniu oka, ale film taki jak ten to przecież i tak produkt jednorazowy. Na co mu ponadczasowość, skoro na afiszach będzie już tysiąc identycznych produkcji?

"To tylko seks" wykonany jest solidnie i jako komedia romantyczna, z minimalnymi cząstkami dramatu i filmu kumpelskiego sprawuje się zadowalająco. Można się pośmiać, jednak głównie cieszyć oczy pięknymi ludźmi przechadzającymi się po pięknych wnętrzach równie pięknego miasta, obowiązkowo wyłączając domagający się logiki i wiarygodności rozum.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Komedia romantyczna to niezwykle niewdzięczny gatunek. Przewidywalny, schematyczny. opowiadający łzawe i... czytaj więcej
"Nareszcie!". Taka była moja pierwsza myśl, kiedy usłyszałem o filmie "To tylko seks". Nareszcie jakaś... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones