Efektowne widowisko

Na pierwszej części "Transformers" bawiłem się świetnie i miałem nadzieję, że druga odsłona obrazu będzie równie widowiskowa. W gruncie rzeczy dostałem film, na którym można się naprawdę dobrze
Na pierwszej części "Transformers" bawiłem się świetnie i miałem nadzieję, że druga odsłona obrazu będzie równie widowiskowa. W gruncie rzeczy dostałem film, na którym można się naprawdę dobrze bawić, lecz wydarzenia przedstawione w tej części to w sumie to samo, co w poprzedniku. Tylko główny wątek się zmienił. Zacznijmy od początku. Sam (Shia LaBeouf) właśnie wybiera się do collegu, kiedy w swojej kieszeni od bluzy znajduję część zniszczonego w pierwszej części sześcianu. Tym czasem grupa Deceptikonów zamierza zniszczyć nasze Słońce, używając do tego specjalnej maszyny. Oczywiście nie pójdzie im to tak łatwo, bo Sam wraz ze swoją dziewczyną Mikaelą (Megan Fox) i starymi przyjaciółmi Autobotami zrobią wszystko, aby temu zapobiec. To tyle o fabule, nie chcę zdradzać całego filmu, gdyż tej w nim jest nie wiele.  Jednak to nie o to w nowej produkcji słynnego Michaela Baya ("Twierdza", "Bad Boys") chodzi. Tutaj liczy się masa wybuchów, walk toczonych między dwoma grupami robotów i co bardzo ważne humor, który jest lepszy od tego w większości komedii powstałych w XXI wieku. A tego wszystkiego jest tutaj cała masa. Efekty specjalne robią niesamowite wrażenie, wręcz wciskają w fotel. Trudno w to uwierzyć, ale są lepsze niż w pierwszej części. Co więcej mamy całą masę wybuchów, wręcz można powiedzieć, że cały film to jeden wielki wybuch, a akcja w nim trwa od pierwszych do ostatnich minut. Tyle że to wszystko widzieliśmy już w pierwszej części. Scenarzysta i reżyser oprócz zmiany motywacji działań bohaterów i dodania kilku nowych maszyn, nie zmienił prawie nic. Można powiedzieć, że mamy powtórkę z rozrywki, ale przynajmniej na wysokim poziomie. Na dodatek są pewne nieścisłości w scenariuszu, mianowicie powrót Megatrona. Na końcu części pierwszej, przywódca Deceptikonów został zniszczona, a następnie jego szczątki zostały wrzucone w najgłębszą część oceanu, a zimno i panujące w nim  ciśnienie miało go zgnieść i nie pozostawić po nim śladu. Jednak został ożywiony i wygląda na to, że nic mu się nie stało. Trochę mnie to dziwiło, ponieważ zaprzecza to poprzedniemu obrazowi. W tej części naprawdę bardzo podobał mi się humor. Jest wiele scen i rozmów, z których można się pośmiać. Obejrzałem kilka komedii z tego roku min. "Ślubne wojny", "Wyznania zakupoholiczki"  i żadna z nich nie rozbawiła mnie tak bardzo jak "Zemsta upadłych". Aktorzy dalej trzymają formę z pierwszej części. Megan Fox czasami jest seksowna, a czasami słodka, bardzo dobrze wywiązuje się ze swojej roli i zasługuje na pochwały. Shia LaBeouf potwierdza swoje umiejętności oraz to, że jest prawdopodobnie najlepszym aktorem młodego pokolenia i być może w przyszłości zastąpi takie gwiazdy jak Johnny Depp czy Brad Pitt. Podsumowując, "Zemsta Upadłych" to obraz nadal bardzo efektowny, na którym można się bardzo dobrze bawić. Jednak jest to film jedynie dla osób, które chcą dużej dawki rozrywki. Mogą go też obejrzeć ludzie, potrafiący oddzielić dzieła ambitne od  czysto komercyjnych (czyli takie osoby jak ja). Reszcie raczej się on nie spodoba.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy kino staje się coraz bardziej banalne, nastawione na tysiące huków, fajerwerków, tudzież innych... czytaj więcej
Lato w pełni. Nadszedł czas urlopów i końca szkoły. Szare komórki idą na zasłużony odpoczynek. Wszyscy... czytaj więcej
Michael Bay jest reżyserem o prostym guście i zasadach. Jego recepta sukces również jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones