Recenzja filmu

Władza (2013)
Allen Hughes
Mark Wahlberg
Russell Crowe

Władza w złych rękach

Od hollywoodzkich thrillerów politycznych wymaga się jednego: żeby pokazywały obłudę i cynizm na najwyższych szczeblach władzy. Im niższymi pobudkami kierowani, im bardziej podli okazują się
Od hollywoodzkich thrillerów politycznych wymaga się jednego: żeby pokazywały obłudę i cynizm na najwyższych szczeblach władzy. Im niższymi pobudkami kierowani, im bardziej podli okazują się najważniejsi politycy, tym lepiej. Taki właśnie obraz prezydentów, premierów, senatorów itd. najlepiej trafia w gusta popcornowej publiki. Intryga musi oczywiście w międzyczasie zataczać coraz większe kręgi przy pomocy kolejnych nagłych zwrotów akcji. Takich dzieł były już dziesiątki i faktem jest, że wiele chwytów zostało już tak oklepanych, że nieczęsto film tego typu potrafi już zaskoczyć. Czy "Władza" wprowadza do gatunku jakiś powiew świeżości?

Billy Taggart jest nowojorskim policjantem, który właśnie został uniewinniony w sprawie o samosądne morderstwo na gwałcicielu. Po namowie burmistrza miasta, Nicholasa Hostetlera, zdecydował opuścić służbę. Przez siedem lat dorabiał jako prywatny detektyw, z trudem zarabiając na życie. Tuż przed nowymi wyborami na burmistrza dostał intratną propozycję śledzenia żony Hostetlera, który podejrzewa ją o niewierność. Z czasem okazuje się, że motywy zlecenia są bardziej złożone, a wręcz śmiertelnie niebezpieczne.

"Władza" skupia się na grze Taggarta i Hostetlera, którzy próbują się nawzajem przechytrzyć. Burmistrz rozdaje karty, a detektyw co jakiś czas próbuje (z różnym skutkiem) wyciągać asa z rękawa. Niestety, kolejne zwroty akcji, wbrew oczekiwaniom narzuconym przez gatunek, okazują się zaskakująco trywialne. Nie chcąc spoilerować, napiszę tylko, że od pierwszych minut filmu wiadomo, jakiego "haka" ma Hostetler na Taggarta i z jakim dylematem moralnym będzie musiał zmierzyć się ten ostatni pod koniec filmu. Do przewidzenia jest również związane z tym zakończenie dzieła.

Podobnie jak fabuła postacie w filmie są jednowymiarowe. W tym przypadku to nie wina aktorów, lecz scenariusza. Przecież powszechnie wiadomo, że po Russellu Crowe można się spodziewać porządnie zagranej roli. I rzeczywiście, Crowe gra burmistrza Hostetlera dobrze, ale nie jest to postać skomplikowana, pozwalająca aktorowi na rozwinięcie skrzydeł. Hostetler to do bólu typowy cyniczny, bezduszny polityk. Szkoda, że w tej postaci nie ma nic więcej, gdyż skazuje to Crowe'a na marnowanie swojego potencjału.

Z resztą obsady nie jest lepiej. Również Taggart jest prosty jak konstrukcja cepa, choć w tym przypadku można uznać, że działa to na korzyść grającego go aktora. Mark Wahlberg nigdy nie wykazał się żadną wybitną rolą i pasują do niego raczej nieskomplikowane kreacje. Z koli Catherine Zeta-Jones (filmowa żona Hostetlera) po raz któryś z rzędu gra tę samą rolę tajemniczej, niezależnej kobiety.

Jeżeli chodzi o dobre thrillery polityczne, to ostatnio powstał rewelacyjny serial "House of Cards" z Kevinem Spaceym w roli głównej. Rok temu mieliśmy przyjemność oglądać na dużych ekranach bardzo dobre "Idy marcowe" z George'em Clooneyem i Ryanem Goslingiem. Do klasyków krążących wokół tej tematyki można zaliczyć chociażby "Tajemnice Los Angeles" czy "Barwy kampanii". "Władza" niestety nie pasuje do powyższego zestawienia. Jest to film wtórny i pozbawiony polotu, którego nie ratuje ani Russell Crowe, ani Mark Wahlberg.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Doborowa obsada na czele z Crowem i Wahlbergiem, bądź co bądź doświadczony reżyser za obiektywem kamery... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones