Recenzja filmu

Wariackie święta (1994)
Nora Ephron
Juliette Lewis
Steve Martin

Pierniczki z odrobiną absurdu

Cóż dobrego można powiedzieć o filmie pod takim tytułem? W niczym pozornie nie odróżniającym się od innych tego typu produkcji, w których toniemy przez cały okres świąteczny: "Święty ktoś",
Cóż dobrego można powiedzieć o filmie pod takim tytułem? W niczym pozornie nie odróżniającym się od innych tego typu produkcji, w których toniemy przez cały okres świąteczny: "Święty ktoś", "Śnięty Mikołaj", "Święta w górach", "Świąteczna przygoda" itd.? A jednak ten film mile wybija się spośród nich, głównie dzięki sporej dawce... absurdu. Niby jest to zwykła komedia o świętach Bożego Narodzenia, ale bardzo podoba mi się zaproponowane w niej nowatorskie podejście do tego okresu. Dowiadujemy się na przykład, do czego jeszcze może przydać się choinka, albo co zrobić z trupem, który przydarzył się nam podczas Wigilii i nie mam tu na myśli biednego karpia czy indyka. Poza tym święta wydają się tylko tłem dla katastrofy, która prędzej czy później i tak musiała się wydarzyć w życiu głównych bohaterów. Bowiem tego, co dzieje się w ich życiu, nie można nazwać inaczej niż właśnie katastrofą. A traf chciał, że wydarzenia osiągnęły swoje apogeum akurat w święta Bożego Narodzenia. Zresztą może to całkiem naturalne - podobno święta to okres, kiedy nikt nie czuje się całkiem dobrze, a nawet zwiększa się liczba samobójstw... Filmowi zaś Boże Narodzenie nadaje specyficzny koloryt i klimat oraz daje nam, widzom, jakąś podświadomą pewność, że wszystko będzie jednak dobrze. Bohaterami filmu są pracownicy telefonu zaufania, którzy sami nie mają do kogo zadzwonić oraz garstka ich przypadkowych znajomych: typowa ciężarna dziewczyna - humorzasta i z pistoletem w dłoni, jej narzeczony - malarz po odsiadce, zmanierowany sąsiad z zacięciem poetyckim, zakompleksiony transwestyta o delikatnej duszy oraz poszukiwany przez policję "Dusiciel z Wybrzeża". Oto dramatis personae tej zwariowanej komedii, rozgrywającej się w wiecznie słonecznej Kalifornii. Niby nie robią oni nic szczególnego, kupują choinkę, szykują świąteczną kolację i zmagają się z problemami swoimi i cudzymi, a jednak robią to tak komicznie, a momentami wręcz surrealistycznie, jakby kiedyś oglądali "Latający Cyrk Monty Pythona". A przecież to Amerykanie! Steve Martin, który zazwyczaj nie robi na mnie dużego wrażenia, tutaj jest po prostu cudowny. Podobnie jak Juliette Lewis w roli ciężarnej dziewczyny. Ale tak naprawdę cała obsada daje z siebie wszystko. I to właśnie dzięki nim, dzięki dziwacznym bohaterom, tak dobrze ogłada się ten bardzo naiwny film (ale przecież to komedia!). Jest on przyjemnym przerywnikiem w typowej telewizyjnej świątecznej słodyczy. "Wariackie święta" dają nam słodycz nieco mniej typową.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones