Recenzja filmu

Więzień labiryntu (2014)
Wes Ball
Dylan O'Brien

Eksperyment

Ogromnym plusem jest tajemniczość. Mamy tu masę zagadek, które rozwiązują się bardzo powoli, a na niektóre w ogóle nie dostajemy odpowiedzi.
Współczesne powieści dla młodzieży przeważnie są do siebie bardzo podobne. Wszystkie dzieją się w świecie post apokaliptycznym, w którym o losie nie tylko jednostek, ale i całego społeczeństwa decyduje władza. Bierni obywatele godzą się na odgórnie przyjęte zasady, rezygnując dla zwykłej wygody z wolności. Wszystko idzie po staremu do czasu, gdy główni bohaterowie rzucali systemowi wyzwanie.  Tak się działo w "Igrzyskach śmierci", "Dawcy pamięci", czy "Niezgodnej". Kolejnym wspólnym czynnikiem jest to, że wszystkie te filmy trafiły bardzo szybko na ekrany kin. A jak to wygląda w filmie Wesa Balla "Więzień labiryntu"?



Nastoletni Thomas (Dylan O'Brien) budzi się w windzie towarowej, która wywozi go do tajemniczej Strefy, zamieszkiwanej przez chłopców w rożnym wieku. Żaden z nich nie pamięta nic z przeszłości, ani dla czego się tu znaleźli. Wiadomo tylko tyle, że Strefa jest otoczona ogromnym labiryntem, który co noc się zmienia i jedynie tzw. biegacze mogą się do niego zapuszczać, ale nawet oni muszą wrócić przed zmierzchem, inaczej zginą z rąk potwornych strażników. Pojawienie się Thomasa, a później jedynej dziewczyny Teresy (Kaya Scodelario) spowoduje zmiany, które nie wszystkim się spodobają, ale też dadzą nadzieję na uwolnienie się z pułapki.

 

Jeśli chodzi o odbiór, to "Więzień labiryntu" jest filmem nierównym. Przez pierwsze pół godziny razem z Thomasem poznajemy innych bohaterów i zasady panujące w Strefie i labiryncie. I te pół godziny jest po prostu przegadane. Brak akcji jedynie potęguje nudę i zaczynamy patrzeć na zegarek. Z czasem na szczęście wszystko się rozkręca i nie zwalnia aż do końca. W międzyczasie zostaje rozwiązanych kilka zagadek, w tym pochodzenie głównego bohatera i przekonujemy się, że to wszystko jest dziwnym eksperymentem, zaś sam labirynt to łamigłówka, którą muszą rozwiązać.



Jednak to nie labirynt jest tu najważniejszy, ale jego więźniowie. Każdy ze sportretowanych chłopców ma jakąś konkretną cechę, potrzebną do przetrwania tego społeczeństwa. Albi (Aml Ameen) jest przywódcą charyzmatycznym i surowo trzymającym się zasad, które sam ustanowił. Newt (Thomas Brodie-Sangster) jest ostrożnym i rozważnym chłopcem, bardziej od niego elastycznym w kwestii reguł. Minho (Ki Hong Lee) najlepiej poznał labirynt i chociaż zdaje sobie sprawę, że to pułapka bez wyjścia, wciąż liczy, że rozwiąże tajemnicę. Gally (Will Poulter) natomiast to sztywno trzymający się zasad chłopak i to on stanie się głównym przeciwnikiem Thomasa. Ale czy czyni go to postacią negatywną? 

 

W moim odczuciu nie. Gally jest arogancki i agresywny, a wszelkie odstępstwa od reguł uważa za niebezpieczne dla siebie i osady. Thomas z jakiegoś powodu od początku nie budzi jego sympatii, a fakt, że notorycznie łamie zasady jeszcze bardziej tą niechęć pogłębia i za każdym razem oczekuje surowych kar dla niego. Ale pod tym płaszczykiem butnego twardziela skrywa się przestraszony chłopiec, który pragnie jedynie przeżyć. Boi się śmierci i świata zewnętrznego. Nie jest ciekaw labiryntu i nie chce opuszczać Strefy, w której czuje się bezpieczny. Pojawienie się Thomasa i Teresy burzy porządek, co Gally'ego przeraża. Naiwnie wierzy, że usunięcie tej dwójki przywróci ład. 

 

Jeśli chodzi o wizualną część filmu, to w zasadzie nie jest rewelacyjnie, ale i nie ma tragedii. Jak na taką produkcję, efekty specjalne nie rzucają się za bardzo w oczy, a sam labirynt wydaje się bardzo uproszczony. Kolejną wadą jest nieco brak logiki: nie do wiary, że po trzech latach chłopcom nie udało się rozwiązać zagadki labiryntu, ani strażników, a Thomasowi wystarczały trzy dni. 

 

Ogromnym plusem jest tajemniczość. Mamy tu masę zagadek, które rozwiązują się bardzo powoli, a na niektóre w ogóle nie dostajemy odpowiedzi. Zakończenie wcale nie przynosi rozwiązania, a przynajmniej nie całego, a mnoży kolejne pytania. Młodzi aktorzy, w większości przypadków nieznani szerszej publiczności, byli strzałem w dziesiątkę, ponieważ postarali się dać z siebie jak najwięcej. Mieszkający w Strefie chłopcy stali się bracią, co sugerują napisy na ścianach, oznaczające, że każdy tu mieszkający jest jednym z grupy i nigdy nie jest sam. Nawet, jeśli trzeba wygnać zakażonego, widać ból i rozpacz pozostałych. Pod koniec Gally powie wprost, że nie chce usuwać kolejnych imion ze ściany, bo to dla niego ciężkie przeżycie. 



Ogólne wrażenie jest dobre. Ale czy "Więzień labiryntu" rożni się od innych ekranizacji tego typu? Moim zdaniem nie ma tu zbyt wielu różnic. Pod koniec się okaże, że po raz kolejny młodzi ludzie zostali wykorzystani przez kogoś innego - kto ma władzę i czuje się bezkarny. Wes Ball postarał się jednak pokazać to inaczej, na spokojnie, dzięki czemu dostaliśmy film świeży i mimo wszystko ciekawy. Ten eksperyment się udał i z przyjemnością obejrzę kontynuację.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Więzień labiryntu" już od pierwszego zwiastuna nie napawał mnie zbytnim optymizmem. Nie pomógł też fakt,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones