Recenzja filmu

Wielki Mur (2016)
Yimou Zhang
Matt Damon
Tian Jing

Wielka draka na Wielkim Murze

Zhang stworzył film doby, logiczny i wyważony. Ze zwiastunów mogłoby wynikać, że będziemy mieli tu do czynienia z dziełem wojennym, a tu niespodzianka. Na niespełna 2-godzinny film przypadła nam
Wielki Mur Chiński jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych budowli na świecie. Zakłada się, że mierzy wraz z odgałęzieniami ok. 21 000 km. W czasach świetności miał mierzyć nawet ponad 7600 km, zaś do naszych czasów zachowało się ok. 2400 km. Dokładne pomiary są trudne do wymierzenia, ponieważ mur nigdy nie stanowił jednolitej całości i powstawał w różnych epokach. Jego pierwsze fragmenty pochodzą z VII w p.n.e, ukończono go natomiast w XV w n.e. Z założenia miał ochraniać Chiny przed zagrożeniami zewnętrznymi (z różnym jednak skutkiem), obecnie jest atrakcją turystyczną przyciągającą ludzi z całego świata. A teraz stał się też "bohaterem" filmu Yimou Zhanga ("Dom latających sztyletów"), o tym samym tytule. Film jednak nie opowiada o tym jak Mur powstawał.



Dwóch europejskich rycerzy William (Matt Damon, "Tożsamość Bourne'a") i Tovar (Pedro Pascal, "Gra o tron") przemierzają Chiny w celu zdobycia prochu. Po drodze jednak pakują się w kłopoty: najpierw narażają się koczowniczym plemionom, później atakuje ich dziwne zwierzę, w końcu zostają aresztowani przez strażników Wielkiego Muru. Tutaj są świadkami walki pomiędzy ludźmi, a potworami. Przybysze stają przed trudnym wyborem: uciec przy nadarzającej się okazji, narażając całą ludzkość, czy wspomóc obrońców, ryzykując własnym życiem?



Zhangstworzył film doby, logiczny i wyważony. Ze zwiastunów mogłoby wynikać, że będziemy mieli tu do czynienia z dziełem wojennym, a tu niespodzianka. Na niespełna 2-godzinny film przypadła nam w zasadzie tylko jedna, poważniejsza bitwa i kilka potyczek. Reszta to momenty, kiedy aktorzy mogą się popisać swym kunsztem, zaznaczyć swoją obecność i udowodnić widzowi, że mają uzasadnione prawo do tego, aby tu być. I jeśli chodzi o chińską część obsady, to udowodniła to, że aż miło.Tian Jingjako generał Lin,Andy Lau("Shaolin") - mądry strateg Wang iLu Hanjako młody i niedoświadczony żołnierz Peng Yong, faktycznie skradli całą uwagę widzów. Jing zachwyca nie tylko niezaprzeczalną urodą, ale również udowadnia, że kobieta nadaje się do walki i umie okazać mnóstwo odwagi, nie mniej niż niejedenmężczyzna. Lau okazuje się mądrym i dobrym mentorem, zaś Han wprowadza element nieco luźniejszej atmosfery, dzięki czemu nie zapominamy, że głównym celem tego filmu jest zabawa.



Dużo gorzej spisuje się obsada z zachodu.Damongra tak sztywno i sztucznie, że ciężko uwierzyć w jego przemianę. Tym bardziej, że zachodzi ona z dnia na dzień. Gdy poznajemy Williama jest to człowiek skupiony na jednym celu - poznaniu tajemnicy czarnego prochu. Dla jej zdobycia jest gotów kraść i kłamać. To typowy najemnik, walczy dla zysków, a nie przekonań. Podobnie jest zPascalem. Jego bohater ucieleśnia to co najgorsze u Europejczyka - chciwość i interesowność. I na przestrzeni filmu nie tylko się nie zmienia, ale nawet nie podejmuje tego wysiłku. Ale w odróżnieniu do swojego partnera stara się przynajmniej żartować i pokazać, że nic tu nie jest do końca na poważnie. Bardzo podobną do niego postacią jest Ballard odgrywany przezWillema Dafoe("John Wick"). Od 25 lat przebywa na Wielkim Murze wśród jego obrońców, uczy Lin angielskiego i łaciny, a jednak jego jedynym celem jest zdobycie prochu i ucieczka. Można uznać, że pobyt u Chińczyków niczego go nie nauczył. Owszem Williama i Tovara można by od biedy nawet polubić, ale tak sobie myślę, że "Wielki Mur" nic by nie stracił, gdyby zamiast nich nie zatrudnić jakichś chińskich aktorów. Podejrzewam, że efekt byłby ten sam.



"Wielki Mur" okazał się dobrym filmem rozrywkowym. Nie ma tu pompatycznych przemów, dopytywania się o przeszłość (chyba, że dla zwykłej ludzkiej ciekawości) i poszukiwania powodów dla czego ktoś stał się takim, jakim jest. Nikt też nie próbuje zmienić drugiej osoby na siłę. Dużo ważniejsza jest tu lekcja o zaufaniu drugiemu człowiekowi, aby być gotowym powierzyć mu swoje życie. Jak dla mnie - przesłanie całkiem właściwe. Zwłaszcza kiedy walczy się z czymś, co wygląda jak przerośnięta jaszczurka z kołnierzem.

Potwory w tym filmie nie są bynajmniej jego słabym punktem. To nie jest jakaś bezmózga masa, ale bardzo inteligentne maszyny do zabijania – przebiegłe, sprytne, potrafiące się szybko uczyć i myśleć strategicznie.


"Wielki Mur" okazał się naprawdę świetnym widowiskiem. Dużo tu scen do pośmiania się i wyluzowania i nie wymagających jakiegoś szczególnego myślenia. Najważniejsze, że film nie nudzi, a widzowi, jeśli o to mu chodzi, nie przejdzie przez myśl, że pieniądze wydane na bilet, to niepowetowana strata. Mnie w każdym razie nie przyszło. Aktorzy (przynajmniej ich większość) spisali się na medal, sceny batalistyczne są naprawdę świetne i jest miejsce na szczery śmiech, który na prawdę rozbrzmiewał na sali kinowej. A wszystko to się dzieje na jednej z największych, wzniesionych ludzką ręką budowli na świecie – Wielkim Chińskim Murze.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na pierwszy rzut oka (co sugeruje trailer czy plakat) "Wielki mur" wydawać się może kolejnym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones