Recenzja filmu

Wojownicze żółwie ninja (2014)
Jonathan Liebesman
Grzegorz Drojewski
Megan Fox
Will Arnett

Żółwie po bayońsku

No więc skosztujmy... Oczywiście jak każde danie po bayońsku i to masę efektów specjalnych mieć musi. Głównego składnika jest wiele. Naprawdę dużo. Ale to norma. Jednak tym razem nie dostajemy
No więc skosztujmy... Oczywiście jak każde danie po bayońsku i to masę efektów specjalnych mieć musi. Głównego składnika jest wiele. Naprawdę dużo. Ale to norma. Jednak tym razem nie dostajemy mdłej papki złożonej tylko z efektów specjalnych. Są też inne składniki, które nadają żółwiom po bayońsku charakter. Jakie? O tym dalej...

Z premedytacją użyłem określenia "żółwie po bayońsku". Nie czarujmy się. Liebesman może i jest reżyserem filmu, ale już po zwiastunie widać, że "Wojownicze Żółwie Ninja" to Bayem pachną na kilometr (pomimo iż Liebesman w "Gniewie Tytanów" pokazał, że jemu też nie jest obce robienie efekciarskich filmów). Również z premedytacją użyłem słowa "pachną", bo chociaż fanem Baya nie jestem to muszę przyznać, że oglądało się "Wojownicze Żółwie Ninja" całkiem przyjemnie. Zasługa w tym innych składników filmowego "dania".

Po pierwsze postacie. Ktoś wpadł na świetny pomysł, żeby żółwie wyraźnie różniły się fizjonomią. Moim zdaniem pomysł nader odważny (już widzę te gderające tłumy "starych" fanów, że prawdziwe żółwie różniły się wyłącznie charakterem i kolorami przepasek na oczy) i jeszcze zrealizowany całkiem przyzwoicie. Facjaty żółwi bazują na twarzach grających ich aktorów, co w przypadku Raphaela Ritchsona i Michaelangelo Fishera wygląda naprawdę dobrze. Gorzej z Donatello, którego image twórcy nieco przedobrzyli i w okularach wygląda groteskowo.


W kwestii charakterów zielonej czwórki scenarzyści dali radę. Każdy z żółwi jest inny, ale w sposób, który wszystkim wychowanym w latach dziewięćdziesiątych przypadnie do gustu. Co do pozostałych postaci to również nie ma powodów do narzekania. April grana przez Megan Fox służy głównie jako ozdoba, ale raczej nikt nie oczekuje od niej więcej.


Shredder jest zły, groźny i tajemniczy. Biznesmen Eric Sacks to śliska gnida (Fichtner pasuje jak ulał) a Splinter sprawdza się jako troskliwy acz wymagający opiekun żółwi. Solidnie, lecz bez fajerwerków. Tło pozostaje tłem i to żółwie są na pierwszym planie.

Kolejny plusem jest humor. Sporo zabawnych momentów, nie opierających się tylko na topornym slapsticku. Twórcy idą dalej i nie boją się nawet żartować z aktorskiego emploi swojej głównej gwiazdy (przez moment akcja toczy się nawet wokół tyłka Megan ale nie zdradzę szczegółów). Między żółwiami jest chemia i to one są motorem napędowym większości gagów. Prym wiedzie Michaelangelo, który oprócz indywidualnych występów stanowi iskrę zapalającą dla pozostałej trójki.


Fabuła nie jest idealnie "sklejona", ale nie powinna uwierać znacząco widza. Tempo akcji początkowo może nieco rozczarowywać, ale z każdą minutą staje się coraz szybsze i w połowie filmu raczej mało kto będzie jeszcze o tym pamiętał. Efektów specjalnych reklamować nie trzeba. U Baya są zawsze. W ilościach hurtowych. I w porównaniu do tych z "Transformers" nie przytłaczają widza swoją ilością i ogromem. Co prawda niektóre odgłosy są przesadnie wyolbrzymione, ale jest ich tylko kilka, więc nie doskwiera to zbytnio.

Podsumowując, panowie Bay i Liebesman serwują nam stosunkowo lekkostrawny remake w sam raz na letni seans. Na tyle dobrze doprawiony, że dzieci (i te duże i te małe) przełkną go bez problemu. Pozostali, jeśli tylko się wyluzują i przymrużą oczy, także powinni się dobrze bawić. Smacznego.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeden szczur, cztery żółwie, nieograniczona ilość pizzy, ninja, samuraj i uporczywa dziennikarka.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones