Recenzja filmu

Wstrząsy (1990)
Ron Underwood
Kevin Bacon
Fred Ward

W pustyni i w paszczy

Horrory mają to do siebie, że zwykle trwają 90 minut i podzielone są na trzy części. Czasem dostajemy także prolog zdradzający, czego możemy się po filmie spodziewać. Pierwsza część trwa do około
Horrory mają to do siebie, że zwykle trwają 90 minut i podzielone są na trzy części. Czasem dostajemy także prolog zdradzający, czego możemy się po filmie spodziewać. Pierwsza część trwa do około 25.-30. minuty, kiedy to ginie najgłupszy albo najmniej interesujący z bohaterów. Potem przez kolejne półgodziny ci, którzy nadal żyją (co bardzo szybko ulega zmianie), zachodzą w głowę, co tak właściwie się dzieje, żeby w około 60. minucie rozwiązać zagadkę. Ostatnie 30 minut to już walka z konkretnym zagrożeniem aż do wielkiego finału. Jak ten schemat ma się do "Wstrząsów"? Otóż, film jest zrobiony niemal idealnie według wspomnianej zasady trzech części, co jest jedną z jego licznych zalet. Valentine (Kevin Bacon) i Earl (Fred Ward) to prawdziwe złote rączki, ale niewielkie, amerykańskie miasteczko Perfection w pustynnym stanie Nevada nie ma im wiele do zaoferowania, dlatego postanawiają je opuścić. Do zostania nie przekonują ich ani darmowe obiady i piwo, ani śliczna, nowo poznana studentka sejsmologii, Rhonda (Finn Carter). Dopiero kiedy stają się świadkami niepokojących zdarzeń i zdają sobie sprawę, że opuszczenie Perfection w jednym, żywym kawałku nie jest takie proste, decydują się zostać i ratować współmieszkańców przed - jak się szybko okazuje - ogromnymi, zmutowanymi wężami przemieszczającymi się pod ziemią niczym krety. Czeka ich ciężka potyczka z szybko uczącymi się, niebezpiecznymi gadami. Film, chociaż ma już swoje lata, odznacza się dużym powiewem świeżości i oryginalności. Ogląda się go bardzo przyjemnie i chociaż naprawdę niewiele w nim z prawdziwego horroru, nie jest to bynajmniej jego wada, wręcz przeciwnie. Napięcie budowane jest umiejętnie, a niewielka grupa bohaterów (których liczba wcale nie maleje zbyt szybko i widowiskowo) dzielnie walczy o życie, przede wszystkim używając mózgów i planując, a nie bezmyślnie rzucając się w paszcze stworów. Mamy tu także sporo humoru (Val i Earl na przykład wszystkie sporne kwestie rozwiązują, grając w "kamień, nożyce, papier") i nietuzinkowych scen (m.in. brawurowa ucieczka... buldożerem czy starcie z potworem z pokaźną kolekcją naładowanej broni palnej pod ręką). Całość prezentuje się bardzo dobrze, nudą nie wieje nawet przez chwilę, chociaż bohaterowie przez dłuższy czas uwięzieni są na dachach i nie mogą nic zrobić; później jednak wykazują się nie lada pomysłowością w finałowej potyczce ludzie kontra węże (albo wężoidy, jak kto woli). "Wstrząsy" to przede wszystkim dobre kino przygodowe z elementami horroru. Aktorzy są przekonujący (młody Kevin Bacon w dłuższych włosach wygląda nieco dziwnie), a grane przez nich postacie wzbudzają sympatię do tego stopnia, że widz kibicuje im od początku do końca. Rozczulają stare efekty specjalne i kukły pełzających potworów. Film ten to naprawdę ciekawa pozycja dla fanów horroru i nie tylko. A swoją drogą, czego mieszkańcy Nevady jeszcze nie widzieli?... Wszak wzgórza mają oczy, nie tylko wężowe.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Odcięty od zgiełku i codziennego szumu miejskiego, mieszkasz w małym, "leniwym", skąpanym w słońcu... czytaj więcej
"Wstrząsy" to film, który wyreżyserował początkujący wówczas Ron Underwood. Zetknąłem się już niegdyś z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones