Recenzja wyd. DVD filmu

Za garść dolarów (1964)
Sergio Leone
Clint Eastwood
Antonio Prieto

Kilku dolarów zabrakło

Zakurzone, opustoszałe miasteczko gdzieś pośrodku pustkowia. Zamieszkane przez nieogolonych i niedomytych łotrów oraz ludzi parających się "typowo" westernowymi zawodami, takimi jak barman czy
Zakurzone, opustoszałe miasteczko gdzieś pośrodku pustkowia. Zamieszkane przez nieogolonych i niedomytych łotrów oraz ludzi parających się "typowo" westernowymi zawodami, takimi jak barman czy grabarz. Do takiego właśnie miasteczka, nawiedzanego jedynie przez podmuchy świszczącego wiatru, przyjeżdża pewien rewolwerowiec (Clint Eastwood). Cyniczny, milczący, inteligentny i świetnie posługujący się bronią palną mężczyzna. A co najważniejsze – do wynajęcia. Okaże się to bardzo pożądaną cechą, jako że w miasteczku swe siedziby mają dwie rywalizujące ze sobą rodziny przemytników, którym przewodzą Ramón Rojo (Gian Maria Volontè) oraz John Baxter (Wolfgang Lukschy). Przybysz znikąd rozpoczyna własną grę, przyjmując zadania od obydwu stron. Jego jedynym celem jest wyjście z całej sytuacji z "garścią dolarów".

Sergio Leone nie stworzył gatunku filmowego określanego mianem spaghetti westernu, ale to właśnie jego filmy zyskały największą popularność i poniekąd nadały mu rozpoznawalny wizerunek. Wyludnione miasteczka otoczone bezkresnym pustkowiem i górami. Kościste psy czekające na kawałek padliny. Wyjący wiatr, który czasem zdaje się mówić więcej niż bohaterowie filmów. A do tego ludzie – cyniczni, brutalni, małomówni, kierujący się jedynie chęcią zysku. Ten "brudny" obraz Dzikiego Zachodu był jak transfuzja świeżej krwi dla westernu, wtedy już dogorywającego. Widownia była już znudzona wiecznym harcerzem Johnem Wayne’em w roli głównej i niemal dydaktycznymi historiami o dobrych kowbojach w czystym ubraniu, ładnym kapeluszu i chustce na szyi, którzy zawsze wygrywają z tymi złymi. Ale nie o spaghetti westernie miałem pisać:

Epelpol uraczył nas 2-płytowym wydaniem pierwszego westernu Leone. Wcześniej mogliśmy zapoznać się z wydaniem od IDG, które zawierało na jednej płycie dwie wersje filmu "Za garść dolarów" – angielską i włoską (dłuższą). Wydanie Kolekcjonerskie prezentuje się następująco:

Płyta 1 – film cyfrowo zremasterowany, wersja z angielskim dubbingiem (92 min.). Do wyboru polski lektor 5.1 lub polskie napisy. I tu pojawia się pierwszy zgrzyt – specjalna edycja "Za garść dolarów", wydana przez MGM zawiera na płycie z filmem także komentarz Sir Christophera Fraylinga, biografa Sergia Leone i znawcy jego twórczości. My niestety tego nie uświadczymy. A ponoć bardzo ciekawy…

Płyta 2 – dodatki (wszystkie posiadają polskie napisy). "Nowy typ bohatera" (21:57) – Frayling opowiada o powstaniu filmu, stylu Leone, typie bohatera stworzonego przez Eastwooda itp. "Kilka tygodni w Hiszpanii" (8:11) – wypowiedź Eastwooda na temat jego pracy z Leone podczas kręcenia filmu. "Trzy głosy" (10:44) – trzej przyjaciele, Alberto Grimaldi, Sergio Donati i Mickey Knox wspominają Sergia Leone. "Odnowa po włosku" (5:43) – krótki dokument na temat sporządzania jak najlepszej kopii filmu. "Nieodpowiedni do telewizji" (6:04) – Monte Hellman opowiada o prologu do filmu "Za garść dolarów", który wyreżyserował dla telewizji. Oczywiście jest on dostępny na płycie – "Telewizyjna czołówka" (7:24). Jak się okazuje, film Leone był zbyt amoralny dla ówczesnych stacji telewizyjnych, dlatego też nakręcono prolog, który usprawiedliwiał czyny bohatera filmu. "Filmowe plenery dzisiaj" (5:08) – czyli ukazanie diametralnej zmiany lokacji, w których kręcono tenże western. "Oryginalny zwiastun" (2:21) – na uwagę zasługuje pan lektor, który raczy nas niezłymi tekstami z offu. Cytuję: Ta cygaretka należy do Bezimiennego. Ta długa lufa należy do Bezimiennego. To ponczo należy do Bezimiennego. Ryzyko pasuje Bezimiennemu jak ciasna rękawica. "Podwójny zwiastun" (1:57) – zwiastun prezentujący filmy "Za garść dolarów" i "Za kilka dolarów więcej". Pan narrator znów nie zawiódł: Clint Eastwood powraca, waląc z obu luf. Zniesiesz taką dawkę? A przedstawiając bohatera granego przez Lee Van Cleefa: Jakby jednego było mało, jakby śmierć potrzebowała dublera. Coś pięknego.

Niestety, z drugiej płyty również uleciało kilka dolarów. Wydanie MGM zawiera ponadto spoty radiowe i galerię zdjęć. Poza tym, zachodnie wydanie ma o wiele lepszą szatę graficzną, która została użyta w kolekcji westernów Leone – "Za garść dolarów", "Za kilka dolarów więcej", "Dobry, zły i brzydki", "Garść dynamitu".

Polskie wydanie kolekcjonerskie pierwszego westernu włoskiego mistrza jest prawie takie, jakie być powinno. Mimo kilku braków, warto w nie zainwestować. Dodatki są ciekawe - może nie będą wielkim zaskoczeniem dla miłośników Leone, ale i tak ogląda się je bardzo przyjemnie. Warto.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Za garść dolarów" to film, który podobnie jak słynny "Łowca androidów" został doceniony wiele lat po... czytaj więcej
Przybył znikąd. Człowiek Bez Imienia. Interesują go wyłącznie pieniądze. Nie spocznie, dopóki nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones