Recenzja filmu

Zabójczy numer (2006)
Paul McGuigan
Josh Hartnett
Bruce Willis

Gdy zawodzi scenariusz

Ostatnimi czasy nastał wysyp produkcji z zaskakującym zakończeniem. Niestety często bywa tak, że owe zaskoczenie jest bardzo pozorne, gdyż nawet widz-amator domyśla się rozwinięcia intrygi. Wtedy
Ostatnimi czasy nastał wysyp produkcji z zaskakującym zakończeniem. Niestety często bywa tak, że owe zaskoczenie jest bardzo pozorne, gdyż nawet widz-amator domyśla się rozwinięcia intrygi. Wtedy też spotyka nas ogromny zawód, który w zdecydowany sposób wpływa na odbiór filmu jako całości. Na ten "grzech" cierpi niestety także "Zabójczy numer". Sama historia jest wręcz banalna, choć opowiedziana w sposób bardzo nieszablonowy. Reżyser Paul McGuigan to wszakże znawca pokrętnych historyjek przedstawionych w jeszcze bardziej pokrętny sposób. Tym razem jednak na niewiele zdały się arcyciekawe ujęcia czy zaburzenie chronologii wydarzeń. Miało to zapewne skomplikować całą opowieść i dodać jej nowego wymiaru. Niestety puzzle szybko można samemu złożyć i nawet usilne starania nie zmienią faktu, że mamy do czynienia z istnym schematem, który widzieliśmy już dziesiątki razy. Film na płaszczyźnie scenariusza więc zawodzi, i to bardzo. Siłę filmu niewątpliwie stanowi obsada. Każdy jest tutaj na swoim miejscu i przede wszystkim nie stara się nikogo przyćmić. A to niełatwe zadanie, gdy jednocześnie na ekranie widzimy takie gwiazdy jak Bruce Willis, Morgan Freeman, Ben Kingsley, Josh Hartnett czy Lucy Liu. I choć praktycznie każdy z aktorów wcielił się w dobrze znaną rolę, to jednak każdy z nich wprowadza na ekran powiew świeżości. Freeman po raz setny został obsadzony w roli człowieka z doświadczeniem i zasadami, choć w istocie po raz pierwszy zagrał jako czarny charakter. Tym niemniej aktor sprawnie żongluje schematami, a sama jego kreacja nosi nieco autoironiczny wydźwięk. Podobnie jest z resztą obsady choć pewne zastrzeżenia można mieć do Willisa. Grymasy, jakie prezentuje podczas kolejnych scen, wyraźnie wskazują, że wcielił się w swoją rolę bez większego przekonania. Trudno bowiem odnaleźć w jego grze tak wielkie pokłady filmowego luzu i wdzięku, jak chociażby u wspomnianego wcześniej Freemana czy Kingsleya, a nawet Hartnetta. Realizacyjnie "Zabójczy numer", jak już wcześniej wspomniałem, prezentuje się całkiem nieźle. Ciekawe ujęcia z wykorzystaniem nowoczesnych efektów komputerowych robią wrażenie, ale nie rażą tanim efekciarstwem. Równie dobrze spisuje się klimatyczna muzyka, która umiejętnie buduje klimat opowiadanych zdarzeń. Przewodni motyw muzyczny często podkreśla mroczną stronę całej historii. Jest to jednak (chyba nie celowa) zmyłka, gdyż "Zabójczy numer" zbliża się bardziej jednak do kina sensacyjnego niż mrocznego dreszczowca. Najnowszy film McGuigana nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Jest płytki i banalny, choć przez pierwszą połowę kreowany jest na arcyintrygujący dreszczowiec. W istocie jednak sam numer jest naprawdę mało zabójczy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Zabójczy numer" w reżyserii Paula McGuigana zwraca na siebie uwagę przede wszystkim gwiazdorska obsadą.... czytaj więcej
Pozornie kolejny film o pechowcu w złym miejscu o złym czasie. Reżyser Paul McGuigan dorzuca jednak do... czytaj więcej
Coś mi tu pachnie... Hartnett, Willis, Freeman, Kingsley (Sir Kingsley) i oczywiście, a może przede... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones