Recenzja gry

LEGO Hobbit (2014)
James McLoughlin

Chomikowanie w Śródziemiu

"LEGO Hobbit" to kolejna gra ze stajni Traveller's Tales. Podobnie jak w poprzednich odsłonach, osią zabawy jest zbieranie klocków, budowanie przedmiotów i rozgrywanie krótkich, intensywnych
"LEGO Hobbit" to kolejna gra ze stajni Traveller's Tales. Podobnie jak w poprzednich odsłonach, osią zabawy jest zbieranie klocków, budowanie przedmiotów i rozgrywanie krótkich, intensywnych misji. Problem w tym, że "Hobbit" przypomina wciąż odsmażany sznycel, w dodatku zbyt mocno posiekany.



Problemem, jeśli można mówić o problemach, Traveller's Tales jest więdniejąca z czasem kreatywność. Pierwsze gry z serii "LEGO" były świetnymi zręcznościówkami z masą zadań pobocznych. Ostatnie odsłony, takie jak "Przygoda" czy teraz "Hobbit", są świetnymi zręcznościówkami z masą zadań pobocznych. Niestety, mijają lata, a gry te różnią się tylko szczegółami.



"LEGO Hobbit" fabularnie obejmuje to, co dotąd mogliśmy oglądać na dużym ekranie. To miły zabieg, w końcu twórcy mogli być bardziej pazerni i wypuścić "Hobbita", który referowałby tylko wydarzenia z pierwszej części nowej trylogii Jacksona. Z drugiej strony upchnięcie dwóch filmów w jednej grze sprawiło, że główny wątek jest posiekany bardziej niż szisz kebab. Osoby, które nie znają filmów zbyt dobrze, będą nieco zagubione. "LEGO Hobbit" część wydarzeń objaśnia w krótkich cut-scenkach, ale to nie wystarczy. To gra nie tyle dla wielbicieli Tolkiena, co dla fanów filmów i – a może przede wszystkim – wielbicieli zbieractwa.



Ilość zadań pobocznych w Śródziemiu przyprawia o ból głowy. Wszystkie sprowadzają się jednak do zebrania określonej liczby przedmiotów, wykucia przedmiotu albo znalezienia przedmiotu. To oznacza, że będziemy musieli łazić po elfich lasach czy Shire i do imentu naciskać klawisz "H" odpowiedzialny za atak. Wiele elementów otoczenia może ulec zniszczeniu, a przy okazji dać nam kilka desek, zwojów liny czy marchewek. Te znajdźki zabieramy następnie w odpowiednie miejsce i konstruujemy jakiś przedmiot albo oddajemy postaci niezależnej. Dostajemy jakąś nagrodę, a potem ruszamy na wykonywanie kolejnego, niemal identycznego zadania. Rzecz dla wytrwałych.



Inna sprawa to główny wątek gry. Zaczyna się mniej więcej tam, gdzie pierwszy film, kończy dokładnie w ostatnich minutach "Pustkowia Smauga". Planowane jest także fabularne DLC, które ukaże się wraz z trzecią częścią filmowej trylogii. Dlaczego nie zrobiono całości od razu, jak miało to miejsce w przypadku "Władcy Pierścieni"? No cóż, Traveller's Tales grzecznie musi poczekać na film...



Recenzenckie narzekanie jest wyrazem raczej zmęczenia materiału niż krytyką. "LEGO Hobbit" nie jest w żadnym wymiarze grą złą. To rzetelna, soczysta produkcja, pełna dynamicznych misji (główny wątek) oraz masy zbieractwa. Mamy też pewne mutacje w rozgrywce. Najnowsza gra Traveller's Tales stawia na współpracę mocniej niż jakakolwiek poprzednia produkcja z tej serii. W każdej misji zdarzy się taki moment, że będziemy musieli połączyć nasze postacie nierozerwalną więzią i spuścić łomot jakiemuś wyjątkowo mocnemu przeciwnikowi. Bywa i tak, że potrzebujemy kilku krasnoludzkich kolegów, by utworzyli wieżę, dzięki której wespniemy się w niedostępne dotąd rejony mapy. Do tego dochodzą postacie, które mogą bujać się na kiścieniach, Gandalf, który rozbija specjalne niebieskie klocki, krasnoludy z toporami, dzięki którym rozbijemy ściany czy hobbit specjalista od łowienia ryb. 



Postaci w grze jest multum i jak zwykle sprowadzają się one do kilku podstawowych typów; odpowiedniki odblokowane w toku gry albo za pieniądze to tylko zmiana wizualna. W dodatku krasnoludy są do siebie dość podobne, co prowadzi do wielu pomyłek – trudno spamiętać, który brodaty kurdupel ma akurat kiścień, a który topór... Mało tego, podczas walk na ekranie robi się straszliwy chaos, gdyż postacie zarówno sprzymierzeńców, jak i wrogów są do siebie dość podobne. W efekcie, w ogniu walki może się okazać, że próbujemy lać jakiegoś niezależnego krasnoluda, a dostajemy łomot od kilku orków... 



"LEGO Hobbit" cierpi na brak humoru. Produkcje z "LEGO" w nazwie zawsze stały świetnym, parodystycznym ujęciem tematu. Co prawda poczucie humoru to rzecz subiektywna, ale nie da się zaprzeczyć, że "Hobbit" jest w tej kwestii wyjątkowo słaby. Żartów jako takich jest jak na lekarstwo, a jeśli już jakieś się pojawią, są potwornie czerstwe.

Dzięki temu, że w grze wykorzystano głosy i oprawę dźwiękową z filmów Jacksona, "Hobbit" ma świetne zarówno voice actingi, jak i ścieżkę muzyczną. Nieco gorzej jest z grafiką. To wciąż ten sam silnik. Zdążyliśmy się już do niego przyzwyczaić i momentami jest naprawdę przepięknie, zwłaszcza w okolicach Shire. Niestety, powoli zaczyna wychodzić brak usprawnień wizualnych. Na szczęście stylistyka zamazuje to przykre wrażenie – w końcu gramy ludkami z klocków LEGO.



"LEGO Hobbit" to rzetelna, dobrze wykonana produkcja. Wielbiciele filmów pewnie i tak poczują się w obowiązku zagrać. A reszta? No cóż, fani zbieractwa i dwóch kop misji pobocznych będą zadowoleni. Poza tym, niestety trzeba to powiedzieć wprost, Traveller's Tales goni w piętkę. Oferuje coraz mniej nowych, fajnych rzeczy i powoli przestaje być zabawne. Choć ogólnie "Hobbit" jest niezły, widać już zmęczenie materiału.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones