Recenzja serialu

Świat według Ludwiczka (1995)
Matthew O'Callaghan
Bert Ring
Edie McClurg
Miko Hughes

Przyspieszony kurs dorastania z Ludwiczkiem

Tematyka tu poruszana naprawdę wprawia w zdumienie, bo przecież jest na tyle poważna, że małe dziecko może jej nawet nie zrozumieć, a jeśli już coś łapie, to jest mu to przedstawione w
UWAGA, SPOILERY! 
TA RECENZJA ZAWIERA TREŚCI ZDRADZAJĄCE FABUŁĘ.

Jako dziecko miałem to - w moim mniemaniu - szczęście, że nie oglądałem polskich seriali animowanych. Szczęście dlatego, że gdy później do nich sięgnąłem, to owszem - fajne przygody przeżywali "Reksio" czy "Bolek i Lolek", ale było to dla dziecka obeznanego z bajkami zza "żelaznej kurtyny" toporne. I wizualnie, i jako historia. Oglądało się takie coś jak "Flintstonowie", "Gumisie", "Smerfy", "Było sobie życie" czy krótkometrażówki z Kaczorem Donaldem i jego przyjaciółmi. W zasadzie jednak serialowe bajki dzieliły się na te od Disneya i te od Hannah-Barbera. Później doszły produkcje spod znaku Fox Kids czy Cartoon Network i dzieciaki miały w czym wybierać. Jedną z mniej popularnych wśród małych dzieci, ale jednocześnie popularniejszą wśród młodszych nastolatków i dorosłych była seria przygód Louiego Andersona. "Świat według Ludwiczka" z perspektywy kogoś w wieku szkolnym był ciekawą bajką, ale wśród małych dzieci ciężko mu było wróżyć sukces. Już na tle współczesnych animacji był przestarzały graficznie, a akcji i bombardowania kolorami, którymi raczy się teraz nawet przedszkolaki było jak na lekarstwo. Jednak miał to coś czego inne seriale animowane nie miały - mądrość życiową i nie traktowanie dziecka jak idioty. Mocne słowa? Nie. Wystarczy spojrzeć na dzisiejsze bajki - nie poruszają poważnych tematów czy społecznych tabu, a jeśli już do tego etapu dojdą, to agresywnie zmuszają nas do wzruszenia. Wzruszenia, które jest na tyle płytkie, że można by pomyśleć, iż jest zaplanowaną częścią scenariusza, na które składają się nieodłącznie: wartka akcja, śmieszni bohaterowie drugoplanowi, smutna scena, walka dobra ze złem i szczęśliwy finał. Ludwiczek od razu zauważyłby ten fałsz i to go też odróżnia od wszelkiej maści Dexterów czy Bugsów. W końcu dziecko-widz nie tylko powinno się bawić, ale także czasem nauczyć czegoś przez zabawę.

Ludwiczek (głosu użyczał mu pomysłodawca serialu, Louie Anderson) jest jednym z dziesięciorga dzieci Andy'ego i Ory. Jako że serial powstał na podstawie opowiadań i zdarzeń z życia prawdziwego Louiego, warto tu wspomnieć iż stan faktyczny rodzeństwa jest prawdziwy, bowiem jego matka urodziła mu aż piętnaścioro sióstr i braci, jednak pięcioro z nich (w tym dwie pary bliźniąt) zmarło podczas porodu. W serialu jego ojciec jest apodyktycznym byłym wojskowym i podporą dla Ludwiczka. Jest to jednak nieco wymarzony obraz ojca młodego Andersona, bowiem w rzeczywistości ich relacje nie są wspominane przez aktora najlepiej. Ludi mieszka jeszcze z pasywną matką o złotym sercu - Orą oraz z młodszym bratem Tommym, na którym w pieszczotliwy sposób mści się za wszystkie lata bycia najmłodszym z rodzeństwa. Reszta Andersonów już opuściła dom, więc jesteśmy w stanie z łatwością nadążyć za nakreślaniem sylwetek bohaterów, o co trudno np. we wspomnianych "Gumisiach" czy "Smerfach". Ludwiczek ma garstkę prawdziwych przyjaciół w osobach Michaela Grunewalda (syna sąsiadów) czy Jeannie Harper, do której nie ukrywa sympatii. W serialu przewijają się też częściej lub rzadziej inni sąsiedzi Andersonów, koledzy Andy'ego z pracy czy Glenn Glenn - szkolny hultaj, znęcający się nad Ludim. Sam Ludwiczek jest - przepraszam za powierzchowność - mało przystojny, w dodatku cierpi na kompleksy z powodu nadwagi czy zbyt dużej głowy. Jak to się dzieje w wielu animacjach (a może dopiero od "Ludwiczka" się zaczęło?) - jeśli główny małoletni bohater jest inteligentniejszy od swoich rówieśników, to producenci obdarowują go dorosłym głosem, a rysownicy dorosłą aparycją, w dodatku z większą ilością szczegółów - typu zmarszczki na czole - niż u innych dzieci. Andersonowie żyją w fikcyjnej Cedrowej Górce w stanie Wisconsin i są rodziną niższej klasy średniej. I to też jest jeden z ciekawszych szczegółów ukazanych w bajkach, bowiem zazwyczaj rodziny w amerykańskich serialach dla dzieci przedstawione są jako ludzie sukcesu z olbrzymim domem, nowymi samochodami i pretensjonalnymi wręcz zawodami, a tu nierzadko są poruszane problemy ekonomiczne, wynikające z posiadania tak dużej rodziny.

"Świat według Ludwiczka" łamie i inne stereotypy w kreskówkach. Tematyka tu przedstawiona naprawdę wprawia w zdumienie, bo przecież jest na tyle poważna, że małe dziecko może jej nawet nie zrozumieć, a jeśli już coś łapie, to jest mu to przedstawione w przystępny, choć czasem brutalny sposób. Gdy byłem małym chłopcem nie chciałem młodszej siostrze sprawić przykrości faktem, że zwierzęta się zabijają i w poczuciu braterskiego obowiązku mówiłem jej, że np. lew leczy antylopę, a lis zająca. To ją uspokajało, ale nie przystosowało do życia, o czym przekonałem się jak już poszła do podstawówki i nie dość, że dowiedziała się okrutnej prawdy o prawach przyrody, to jeszcze została pośmiewiskiem klasy na ten jeden dzień. Już jako 10-latek miałem wyrzuty sumienia z tego powodu i myślę, że gdybym wówczas miał pod ręką przygody Ludwiczka, to byłoby łatwiej jej przez to przebrnąć. Choćby z tego powodu, że jeden z odcinków serii traktuje o polowaniach na zwierzęta i tylko w jednym omówionym tam aspekcie jest zbyt fantastyczny by był prawdziwy. Od śmierci zwierzęcia niedaleko jest do śmierci człowieka i ten temat też został poruszony w fenomenalny sposób. Nie zrobiono z tego wyciskacza łez, ale ukazano jak na żałobę reaguje Ludi, Tommy i rodzice Andy'ego. Jako że zmarła matka Ory, to ona przechodzi to inaczej niż Andy, dla którego teściowa była utrapieniem. Sam Ludi zaś poszukuje odpowiedzi na to, gdzie teraz jest babcia i tu omówiono także kwestie religijne - pyta o to członków swojej wspólnoty, ale także żydów czy buddystów. Oglądające ten odcinek dziecko nie tylko ma szansę zrozumieć, że śmierć jest nieodwracalna, ale i dowiaduje się, że są ludzie, którzy wierzą w coś innego i wnoszą coś mądrego do życia Ludwiczka. Za jednym razem więc mamy wykład o zrozumieniu śmierci i o tolerancji. Jako ciekawostkę można dodać, że w tej kreskówce pokazano ludzkie zwłoki na stole sekcyjnym (ale nic drastycznego)!

Dla dziecka śmierć jest jednocześnie czymś abstrakcyjnym, ale i czymś ciężkim, co może wpłynąć na wyhamowanie jego rozwoju, lecz są przecież i inne poważne zagadnienia, o których mówi mały Anderson. Jego rodzinie czasem bieda zagląda w oczy i Ludwiczek czuje się zobowiązany zarobić kilka dolarów, a przecież nikt normalny tego od dzieci nie wymaga. Ludi przechodzi też rozterki sercowe, które niekoniecznie są kończone happy endem; zmierza się z własnymi kompleksami i fobiami oraz prześladowaniami w szkole (który to wątek rozwinął się w sposób godny przypowieści biblijnej). Są też oczywiście i bardziej zabawne historie, jak walki Andy'ego z sąsiadami, Ludiego próby zostania komikiem, muzykiem czy filmowcem. No i pozostają historie słodko-gorzkie jak nowe dziecko i problemy z tym związane czy relacje małżeńskie rodziców. Jak widać Louie nie stroni tutaj od autoironii, w końcu przeżył wiele z tych porażek bądź upokorzeń na własnej skórze w rzeczywistości. Mimo całej mądrości płynącej z ust Ludiego, bardzo wiele razy musi się jednak czegoś nauczyć, żeby nie popełniać więcej błędów. Pomagają mu w tym: mama, ojciec, babcia, przyjaciele, nauczyciele czy sąsiedzi. W dodatku wiele z reakcji Ludwiczka jest wciąż ukazanych jak reakcje dziecka, więc nie mamy tu do czynienia z małym geniuszem i małym filozofem w jednej osobie. Za przykład niech posłuży dialog między nim a ojcem, gdy Andy został zaskoczony w garażu przez skradającego się syna i zadał mu pytanie czy ten chce go zabić, a zdziwiony Ludi poważnie odpowiedział: "Nie." Ludwiczek również nie jest święty i potrafi sprawić przykrość młodszemu braciszkowi, rodzicom albo sympatii. Zawsze jednak - jak to w bajce - klaruje nam się z tego morał, a dodatkowo Ludwik przeprasza i wyraża skruchę. Kto choć raz nieopatrznie natknął się na rozwydrzone dzieciaki pod opieką pełnej pretensji do całego świata matki ze smartfonem w ręce, ten wie że teraz w modzie jest wychowywanie na "zaradnego" egoistę, a nie na "nieudacznika" kierującego się empatią i sumieniem.

"Świat według Ludwiczka" to niełatwa bajka i dla dziecka rozpieszczonego pozycjami z Disney Channel czy Netflixa może być mdła, nudna albo niezrozumiała. Dorosły z kolei może być pewny, że jest to bajka bez bezsensownej przemocy i wulgarności; ucząca, oswajająca z problemami życia i taka, która wyzwala pozytywne emocje (uspokaja, nie drażni kolorami i dźwiękiem). Gdybym miał szukać podobnych seriali animowanych, to najbliżej byłoby do "Ludwiczka" klasycznym "Przygodom Kubusia Puchatka". Kubuś ma mądrość "z małym rozumkiem" i jest raczej dosłowną dobranocką, lecz również kładzie duży nacisk na przyjaźń, właściwe postępowanie i szczerość, czasem jednak upraszczając problemy. Jakkolwiek więc nie próbować porównać "Świat według Ludwiczka" do czegokolwiek, to jest to bajka jedyna w swoim rodzaju i najlepiej samemu ją oglądnąć, by wyrobić sobie o niej zdanie. Jest to też rozrywka na wysokim poziomie dla dorosłych; z tego punktu widzenia jest wręcz pozycją komediową. Najlepiej oglądnąć ją razem z dzieckiem, aby móc mu odpowiedzieć na ewentualne pytania i wytłumaczyć zawarte w niej treści. Bo z bajkami i dziećmi jest taki paradoks, że nie musimy tłumaczyć pociechom absurdów takich jak scena z królikiem, który wystrzelił kojota w kosmos, a ten spadł z nieba i tylko się otrzepał, a musimy tłumaczyć rzeczy całkiem przyziemne, z którymi dziecku przyjdzie się zmierzyć w życiu, a które dla niego teraz są abstrakcją. Jeśli więc nie wiesz  jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci, uczuciach, finansach, właściwym zachowaniu czy radzeniu sobie z problemami, to nie pytaj prehistorycznych mentalnie ciotek czy zagubionych "młodych matek Internetu", tylko weź się w garść i sam to przeżyj. A jeśli wciąż się boisz czy wstydzisz, to oglądnij przygody Ludwiczka razem z dzieckiem, bo ten serial jest takim rozrywkowym poradnikiem poruszania trudnych tematów, i dla dużych, i dla małych.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dla najmłodszego pokolenia "Świat według Ludwiczka" to już animacja kultowa, podobnie jak dla naszych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones