Recenzja serialu

Deadman Wonderland (2011)
Kôichi Hatsumi
Ryuichi Kimura
Kana Hanazawa
Romi Pak

Nieświeży umarlak

Piękny, wiosenny dzień. Siedzisz sobie w klasie. Znajomi ziewają, bo lekcja jest niewyobrażalnie nudna, Ty czytasz książkę (od chemii, biologii – nieważne)… Nagle dostrzegasz za oknem dziwną
Piękny, wiosenny dzień. Siedzisz sobie w klasie. Znajomi ziewają, bo lekcja jest niewyobrażalnie nudna, Ty czytasz książkę (od chemii, biologii – nieważne)… Nagle dostrzegasz za oknem dziwną postać ociekającą krwią. Nim zdążysz się zorientować, tajemniczy przybysz rozbija okno i powoduje wybuch. Zostajesz odrzucony pod przeciwległą ścianę i tracisz przytomność. Gdy ją odzyskujesz, z przerażeniem dostrzegasz, że prócz Ciebie nikt nie przeżył. Dziwny gość podchodzi bliżej i z obłąkańczym uśmiechem "wszczepia" Ci coś (uściślając - czerwony kryształ) w pierś. Po tym dziwnym zdarzeniu zostajesz oskarżony o zamordowanie przyjaciół oraz skazany na odsiadkę w więzieniu. Ale to nie będzie normalna placówka, lecz Deadman Wonderland - więzienie, w którym nawet Hannibal Lecter nie czułby się bezpieczny. Tam nie istnieją żadne zasady, każdy w każdej chwili może zostać wyeliminowany. By nie przeludniać więzienia, władze zadbały o rozrywkę dla tamtejszych mieszkańców cel – a to zorganizują im Wyścig Śmierci, a to sobie na nich poeksperymentują, by w odpowiednim czasie urządzić z ich udziałem krwawe igrzyska. Jednym słowem, chłopcy (i dziewczęta) nie mają chwili oddechu. Najwidoczniej jednak rozrywek było za mało, ponieważ w Deadman Wonderland istnieje jeszcze jeden haczyk. Każdy skazaniec, który w ciągu trzech dni nie zje specjalnego cukierka – umrze od trucizny znajdującej się w obroży, którą nosi. Słodkie, nieprawdaż? I właśnie do tego "wesołego miasteczka" trafia główny bohater. Pytanie brzmi – ile przetrwa zanim coś, lub ktoś obetnie mu głowę? Każdy obeznany z anime widz wie, że odpowiedź brzmi – do końca serii.

I choć będziemy świadkami kuriozalnych zdarzeń, nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i szczęśliwych trafów – Gancie nie spadnie nawet włos z głowy. Jego łut szczęścia nie będzie jednak zasługą sprytu ani nawet inteligencji, a przyjaźni z Shiro – albinoską o mentalności ( z małymi wyjątkami ) dziecka. Jej ulubioną czynnością jest jedzenie słodyczy i ratowanie tyłka Igarashiego. W trakcie seansu dowiadujemy się, że znała ona Gantę wcześniej, a jego przybycie do więzienia nie było takie całkiem przypadkowe…

Gdyby twórcy poprzestali na początkowych odcinkach, anime byłoby całkiem dobre. Niestety gdzieś po drodze zagubił się cały klimat opowieści, a w zamian dostaliśmy tonę absurdu polaną szczyptą żenady.Największym, a zarazem niewybaczalnym minusem serii jest jej zakończenie, a właściwie jego brak. Mimo że poznajemy zamaskowanego mordercę dzieciaków z pierwszego odcinka, nie dowiadujemy się, jakie kierowały nim motywy. Nie dowiadujemy się niczego, ani jaka przeszłość tak naprawdę łączy Shiro i Gantę, ani czemu chłopak trafił do więzienia, ani czemu… a zresztą nie ma sensu pisać, bo wymieniać można by tak jeszcze długo.

Biedny widz zostaje po skończonym seansie z milionem pytań, na które anime nie da mu odpowiedzi. Znajdzie je natomiast (tak mi się wydaję przynajmniej, bo nie śledzę tego tytułu na bieżąco) w nadal wydawanej mandze, której "Deadman Wonderland" jest adaptacją. Niestety, twórcy poszli po linii najmniejszego oporu i nie ma chyba sensu czekać na drugą serię, bo pierwsza była jedynie reklamą mangi. "Chcesz więcej, drogi widzu? Idź do kiosku, Empiku albo ściągnij skany z internetu, my ci nie pomożemy" - zdaje się, że taki był główny przekaz oraz powód powstania tegoż anime - zareklamowanie pierwowzoru literackiego.

Są i plusy. Nie ma ich zbyt wiele, ale jednak się pojawiają. Podobała mi się grafika,  muzyka również była niczego sobie - potrafiła zbudować odpowiedni nastrój. Niektórzy bohaterowie mieli bardzo ciekawą osobowość (porucznik Makina, Przedrzeźniacz) i można jedynie żałować, że nie pojawiali się częściej na ekranie. Jednak największym plusem całej serii okazał się rewelacyjny opening "One Reason" w wykonaniu Fade oraz Narasakiego. Na chwilę obecną jest to mój numer jeden, jeśli chodzi o piosenki początkowe otwierające anime. Gdyby twórcy serialu przyłożyli się do fabularnej zawartości tytułu tak jak do oprawy muzycznej, byłoby wyśmienicie.

Trudno pisać recenzję anime, które jest bardziej dziurawe niż szwajcarski ser. Ma w sobie wiele błędów logicznych, bezmyślnych bohaterów, brak w nim ciągu przyczynowo-skutkowego i przede wszystkim zakończenia, które ładnie by wszystko podsumowało. Zamiast tego widz otrzymuje niepoukładane i losowo wybrane sceny, które zamiast coś wyjaśniać, jeszcze bardziej komplikują fabułę. Osobiście bardzo liczyłam na ten tytuł i srogo się zawiodłam. Może gdyby twórcy nie trzymali się tak kurczowo mangi, a poszli na delikatne odstępstwa, by jakoś w miarę logicznie zamknąć całość... Niestety, sztywne trzymanie się pierwowzoru całkowicie popsuło serię. "Deadman Wonderland" mogę polecić przede wszystkim tym, którzy czytają mangę i chcą zobaczyć, jak wyszła twórcom ekranizacja. Ewentualnie jeszcze fanom Kany Hanazawy oraz Romi Paku.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones