Recenzja serialu

Devilman Crybaby (2018)
Masaaki Yuasa
Ayumu Murase
Koki Uchiyama

Bilet do piekła w jedną stronę

Wraz z początkiem 2018 roku zaczęły krążyć opowieści o adaptacji mangi autorstwa Kiyoshiego Nagai wydawanej jeszcze w latach siedemdziesiątych. Dość powiedzieć, że rzeczona manga stanowiła
Wraz z początkiem 2018 roku zaczęły krążyć opowieści o adaptacji mangi autorstwa Kiyoshiego Nagai wydawanej jeszcze w latach siedemdziesiątych. Dość powiedzieć, że rzeczona manga stanowiła inspirację dla twórców takich dzieł, jak "Neon Genesis Evangelion" czy "Berserk", żeby mieć pewne pojęcie na temat tego, jak wygląda jej najnowsza adaptacja – "Devilman Crybaby".

Na samym wstępie należy powiedzieć jedno – nie jest to produkcja dla ludzi o słabych nerwach lub żołądku. Już pierwszy odcinek raczy nas sceną masowej orgii z udziałem narkotyków, która szybko przekształca się w masakrę, gdzie ludzie przeistaczają się w zdeformowane monstra, rozrywając pozostałych uczestników tak zwanego sabatu na strzępy. Cała sekwencja wygląda przy tym jak żywcem wyjęta z animowanych segmentów "Pink Floyd: The Wall"; postacie zostają zniekształcone przez animatorów, ekran rozbłyska bez przerwy wszystkimi kolorami, a w tle przygrywają silne elektryczne bity, zmieszane z podniosłymi chórkami. Taki mocny, nie da się ukryć, wstęp ma jednak jedno zasadnicze zadanie – przygotować widza na to, co nastąpi potem. Bez zbytniego zdradzania fabuły, napiszę tylko, że nie przygotowuje.

Pierwsza połowa sezonu składającego się z dziesięciu odcinków po dwadzieścia minut każdy nie wyróżnia się na dobrą sprawę niczym szczególnym, jeśli nie liczyć przesadnej brutalności, wulgarności i wyuzdania. Ale mniej więcej w połowie, fabuła obiera zupełnie inny kurs, zmieniając swoją wymowę z prostego "W tym tygodniu zabijemy pięć demonów" na coś znacznie głębszego i przede wszystkim boleśniejszego. Zakończenia niektórych odcinków zostawiły mnie całkowicie emocjonalnie rozbitego i zadającego sobie pytanie: "Ale dlaczego?".

Kwestią sporną dla sporej części ludzi, którzy to anime obejrzeli, jest tempo, w jakim rozgrywa się akcja serii. Jedni uważają, że jest nierówne, inni – że zbyt szybkie, a pozostali, w tym ja, sądzą że jest w sam raz, z jednej strony nie tracąc czasu na dłużyzny, a z drugiej dając widzowi wystarczająco dużo czasu, żeby pojął co właściwie rozgrywa się przed jego oczyma.

Postacie w netflixowym Devilmanie, choć całkiem proste i w gruncie rzeczy niezbyt odkrywcze, okazują się być zaskakująco ludzkie, a przez to ich losy są dla widza bardzo angażujące(a przynajmniej tak było w moim wypadku), spełniają więc swoją rolę nader dobrze. Jedyny problem w tej kwestii to, dla mnie, niezbyt wyrazista charakteryzacja Ryo, który odgrywa nader istotną rolę, a sam w sobie nie ma zbyt wiele charyzmy jako bohater.

Z kolei wizualnie nowe wcielenie Devilmana prezentuje się przepięknie, przynajmniej przez większość czasu. Modele postaci są bardzo uproszczone na rzecz niezwykle dynamicznej animacji, który dosłownie płynie, zwłaszcza w scenach walk, po których obejrzeniu ma się ochotę na więcej i więcej. Dla niektórych minimalistyczna kreska może być wadą, jednakowoż ja uważam, że w połączeniu z hiperboliczną animacją, psychodelicznymi sekwencjami i muzyką idealnie współgrającą z całością daje wysoce zadowalający efekt.

Na osobny akapit zasługuje muzyka. Brutalna elektronika jest tutaj w genialny sposób przeplatana ze spokojniejszymi motywami przygrywającymi w ważnych dla fabuły momentach. Co prawda niektóre utwory pojawiają się relatywnie często, ale nie na tyle, żeby zmęczyć widza powtarzalnością.
Czym więc jest "Devilman Crybaby"? Emocjonalnym rollercoasterem prowadzącym do piekła, z biletem tylko w jedną stronę. Ponieważ, pomimo długiego i niepozornego wstępu, najświeższa adaptacja mangi z siedemdziesiątego drugiego, kiedy już dojdzie do swojej zasadniczej części, zadaje kilka bardzo niewygodnych pytań na temat natury ludzkiej, udzielając jeszcze bardziej niekomfortowych odpowiedzi. I choćby z tego tytułu "Devilmanowi" należy dać szansę.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones