Recenzja serialu

Dynastia Tudorów (2007)
Charles McDougall
Steve Shill
Jonathan Rhys Meyers
Sam Neill

Henio - morderca dwóch żon

Od lat scenarzystów fascynowała ta jedna z najbardziej krwawych (w dosłownym tego słowa znaczeniu) dynastii w długiej historii Wysp Brytyjskich. I nie ma w tym nic dziwnego! Gdzież by indziej
Od lat scenarzystów fascynowała ta jedna z najbardziej krwawych (w dosłownym tego słowa znaczeniu) dynastii w długiej historii Wysp Brytyjskich. I nie ma w tym nic dziwnego! Gdzież by indziej mogli znaleźć tyle kipiącego zewsząd seksu, dworskich intryg, religijnych sporów i morza krwi, jeśli nie wśród Tudorów? Bardzo prawdopodobne, że nigdzie, dlatego – szczególnie ostatnimi czasy – powstają w zastraszającym tempie filmy skupiające się na poszczególnych postaciach pojawiających się w tudorowym światku niczym supernowe, równie szybko zamieniające się w czarne dziury, pożerające siebie i ludzi najbliższych. Żaden z dotychczasowych filmów jednak nie był w stanie oddać klimatu XVI-wiecznej Anglii tak dobrze jak serial realizowany przez niewielką, amerykańską stację Showtime. Serial, który burzy powszechnie zapamiętany wizerunek Henryka VIII z obrazu Holbeina (1540) i serwuje widzom ludzkie spojrzenie na najbardziej niepokornego monarchę tamtych czasów. "Krwawy Tyran", "Władca Wszech czasów", "Obrońca Wiary". Henryka VIII poznajemy już w trakcie jego panowania. Młody, przystojny, wysportowany, bogaty. Jest XVI wieczną celebritą i "gwiazdą rocka" w jednym. Cały świat (dwór) kręci się wokół jego osoby, a Henryk urodzony do takiego życia czerpie z niego pełnymi garściami. Żadna kobieta nie jest w stanie mu odmówić zostania kochanką, tak jak żaden mężczyzna nie jest w stanie sprzeciwić się jego woli. I na tym uroczym pejzażu pojawiają się czarne chmury. Po pierwsze Henio nie jest zadowolony ze swojego życia – co prawda ma żonę i córkę, ale brak syna jest szczególnie dotkliwy. Po drugie pod nosem różni ludzie szykują mu rebelię i detronizację – a dla króla, którego ojciec w wątpliwy sposób zdobył władzę z pewnością nie są to przelewki. I tu pojawiają się 2 osoby, 2 supernowe, które wynurzają się, żeby rozwiązać wszystkie problemy strapionego króla, by zaraz potem zamienić się w ogromne czarne dziury pochłaniające siebie i swoje rodziny w wielką nicość - Thomas Wolsey i Anna Boleyn. Wydaje się, że nic nie może zachwiać wielkiej królewskiej miłości, nadziei i zaufania, jakim obdarzył obojga Henryk. Do czasu. Do czasu, aż na tym tudorowym obrazku pojawią się kolejne supernowe i kolejne, i kolejne… Serial luźno traktuje historię, przez co pierwszy sezon "Tudorów" to w dużej mierze pasmo pomyłek i przeinaczeń faktów historycznych. I tak mamy tu Wolseya, który popełnia samobójstwo, a nie umiera w drodze do Londynu, by stanąć przed sądem za zdradę stanu; księżniczkę Małgorzatę, która uosabia 2 osoby – i siebie, i swoją siostrę Marię - dodatkowo wiążąc się z bliżej nieokreślonym, za to sędziwym królem Portugalii (Małgorzata w rzeczywistości została królową Szkocji, a Maria Francji), by po wyjątkowo krótkim pożyciu w wyniku odebrania dopływu tlenu swojemu "ukochanemu" mężowi szybko wyjść za Brandona (księcia Suffolk), Henryk FitzRoy umiera na poty jako mały chłopczyk, papież Aleksander żyje pomimo swojej faktycznej śmierci, Katarzyna Aragońska postarzała się o 9 lat, Tallis jest biseksualny, a Greenwich zmieniło się w pałac Whitehall. Można, a raczej nawet trzeba zarzucać scenarzyście niedopracowanie scenariusza bądź jego celowe zmienienie jednak owe błędy historyczne "dotykają" mniejszych bądź większych, ale jednak szczegółów. Główny wątek dwóch pierwszych sezonów, czyli trójkąt Katarzyna - Henryk - Anna pozostał spójny, w dużej mierze zgodny z historią. Co więcej w serialu, zarówno w pierwszym, jak i drugim sezonie pojawiają się autentyczne wypowiedzi prezentowanych tu postaci. Mowa Katarzyny Aragońskiej i Henryka w sądzie, kłótnia Anny i króla (odcinek 9 sezonu 1 i 6 sezonu 2), mowa Thomasa More’a i Anny Boleyn przed ścięciem, list Katarzyny Aragońskiej do Henryka VIII podyktowany tuż przed jej zgonem, modlitwa Anny przed egzekucją oraz jej spowiedź z początku ostatniego odcinka 2. sezonu, rozmowa Henryka i Chapuysa oraz Anny i Henryka Norrisa (odcinek 9 sezonu 2), mowa Anny po dotarciu do Tower czy komentarz sługi księcia Artura co do nocy poślubnej z Katarzyną Aragońską – to tylko niektóre kwestie wypowiadane w serialu, żywcem wzięte z historii, co niewątpliwie jest dużym atutem na tle wszystkich pomyłek. Jednak największym plusem serialu nie jest muzyka (która swoją drogą jest przepiękna, a czołówka z openingu wręcz uzależnia), nie bogactwo kostiumów i biżuterii specjalnie sprowadzanej z Włoch, nie zdjęcia, a doskonale wręcz skompletowana obsada, niezależnie czy jest to postać drugo- czy pierwszoplanowa. Na szczególną uwagę zasługuje przewijający się w dwóch sezonach tercet: Rhys-Meyers, Dormer i Doyle Kennedy. Cała trójka zagrała fenomenalnie. Jonathan stworzył obraz Henryka VIII, który z niedojrzałego do roli króla gówniarza zmienia się w silnego i okrutnego monarchę dążącego do postawionych sobie wcześniej celi. I o ile w 1. sezonie można zobaczyć bardziej rozrywkową stronę angielskiego władcy, o tyle drugi skupia się na jego wnętrzu, przez co serial staje się dużo mroczniejszy. Gra Rhys-Meyersa jest magnetyczna i niezwykle elektryzująca. Bardzo dobrze z rolą Katarzyny Aragońskiej dała sobie radę Maria Doyle Kennedy. Co do gry Natalie Dormer posłużę się fragmentem z książki Davida Starkeya pt. Królowe. Sześć żon Henryka VIII”; cytuję: "Anna Boleyn miała dar wzbudzania silnych uczuć. Ludzie nigdy nie bywali wobec niej obojętni: albo ją kochali, albo nienawidzili". Muszę przyznać, że ta sztuka udała jej się bezapelacyjnie. Gdy poznajemy Annę, widzimy w niej kobietę, która niszczy niemal wszystko i wszystkich na swojej drodze. Nie ma takiej rzeczy, której nie mogłaby zdobyć. Nie jest dla niej ważne, że rujnuje życie Katarzyny i jej córki Marii, a potem Wolseya oraz More’a. Co więcej z całego serca życzyłaby im wszystkim śmierci, ponieważ to właśnie w tych osobach upatruje możliwość swojej zguby. I za to szczerze tej postaci nie znosiłam, ale ostatnie 2 odcinki ukazujące upadek królowej i to miotanie się, niemoc, jakiej doświadczyła zmieniło nieco mój pogląd na postać drugiej żony Henryka VIII. Jednak mimo to, sposób, w jaki Dormer zagrała Annę, odzwierciedla emocje, jakie w rzeczywistości budziła i budzi postać tej kobiety, nie tylko na szesnastowiecznym angielskim dworze, ale również w dzisiejszej rzeczywistości. Albo ją kochamy, albo nienawidzimy, nigdy Anna Boleyn nie wzbudza obojętności. Bardzo dobrze zagrane są również- jak wcześniej wspomniałam - postacie drugoplanowe. Na wyróżnienie zasługuje z pewnością Jeremy Northam (Thomas More), James Frain (Cromwell), Padraic Delaney (George Boleyn), Sam Neill (Thomas Wolsey), Nick Dunning (Thomas Boleyn) oraz Peter O'Toole (Paweł III). Na wspomnienie zasługuje również Henry Cavill (Charles Brandon), który świetnie wypadł w 1 sezonie jako tudorowski Casanova – był magnetyczny, seksowny, przyciągał widza. W drugim natomiast stanowił kwiatek do kożucha, niby był, ale właściwie na ekranie "przewijał" się niemal niezauważalnie, co nie jest raczej winą samego aktora, a poprowadzonej w ten sposób postaci Cavilla przez scenarzystę. Podsumowując, "The Tudors" to serial magnetyczny, elektryzujący, który bardzo dobrze oddaje klimat XVI-wiecznej Anglii, przyciągający bogactwem strojów, zdjęć, cudowną uzależniającą wręcz muzyką, ale również bardzo dobrą grą aktorską. Serial, który z powodzeniem burzy wizerunek Henryka VIII jako otyłego króla, który z zimną krwią posłał na szafot 2 żony. Pokazuje motywy działania monarchy, jego rozterki, miłostki, pożądania, bezwzględność i tyranię. Po prostu Henia – mordercę dwóch żon.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Serial HBO „Dynastia Tudorów” zyskał dużą widownię telewizyjną i według punktacji Filmwebu równie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones