Recenzja wyd. DVD filmu

Pcin Dolny (1999)
Steve Bendelack
Waldemar Modestowicz
Mark Gatiss
Steve Pemberton

Are you local?

"The League of Gentlemen" - jakie skojarzenia można powiązać z tak elegancko brzmiącym tytułem? Z pewnością rozbieżne z zawartością wytworu grupy aktorów firmowanej przez tę samą nazwę.
"The League of Gentlemen" - jakie skojarzenia można powiązać z tak elegancko brzmiącym tytułem? Z pewnością rozbieżne z zawartością wytworu grupy aktorów firmowanej przez tę samą nazwę. Perwersyjni, odstręczający wyglądem mieszkańcy zabitej dechami szkockiej mieściny, z lepszym skutkiem mogliby się bowiem wtopić w krajobraz "Miasteczka Twin Peaks" niż dżentelmeńskiego klubu z pierwszego lepszego filmu steampunk. Na wyspach  rzadko przeciąga się trwanie produkcji na antenie "na siłę", porzucając dobre projekty dopiero pod zarzutem zanudzenia odbiorców - i ten serial nie jest wyjątkiem. Czterech rozmiłowanych w stylistyce horroru aktorów i scenarzystów zarazem, zgrabnie zamknęło w 19 odcinkach swoją śmieszno-straszną wizję małomiasteczkowej rzeczywistości. Powstała mieszanka tradycyjnych stylistycznie skeczy z momentami wręcz obleśną zawartością. W świat miasteczka Royston Vasey wprowadzi nas autostopowicz Benjamin Denton. Jeszcze w pierwszym odcinku jego kompan zostanie zabity i spalony przez starszą, kazirodczą parę, obsesyjnie strzegącą lokalnej społeczności przed "obcymi", a sam Benjamin wpadnie w szpony wujostwa, próbując wydostać się z prawdziwie dziwacznego miejsca, leżącego gdzieś na północy Wielkiej Brytanii. Mimo podpięcia produkcji pod gatunek „sketch show” czarny humor wiedzie prym - za wieloma postaciami czai się pewien dramat i nie zawsze można zaśmiać się ze spokojnym sumieniem. Konstrukcja wymusi całościowe podejście do serialu - ze względu na dość misterne powiązania pomiędzy częścią wątków, obejrzenie wyjętych z całości skeczy nie wchodzi tu w grę - aby docenić pracę twórców, trzeba poświęcić nieco więcej czasu i wejść w skórę mieszkańca mrocznego Royston Vasey, odpowiadając sobie na pytanie: „Am I  local?”. Trudno jest wskazać element dominujący. Od strony realizacyjnej są to z pewnością słusznie nagradzana charakteryzacja, utrudniająca widzowi dostrzeżenie, że każdy z trzech aktorów wcielił się tu w ponad 30 zróżnicowanych ról, ścieżka dźwiękowa Joby’ego Talbota, a także zdjęcia i scenografia - operatorowi udało się świetnie oddać klimat małomiasteczkowości i pewnej grozy czającej się w otoczonej nasyconą zielenią mieścince Royston Vasey. Wnętrza są mroczne i staromodne, odzwierciedlają zastój panujący także w głowach mieszkańców. W nad wyraz zgrabnie skonstruowanym scenariuszu najważniejsze elementy zostają dokładnie wyeksploatowane, a mimo to twórcom nie można zarzucić powtarzalnictwo. Rozpatrując go jako wyraz hołdu dla horrorów, na których się oni wychowali, poczynając od „Nosferatu”, poprzez „Lśnienie”, a kończąc na „American Psycho”, odnajdywanie odniesień do wielkich osiągnięć kina grozy staje się dla widza prawdziwą przyjemnością, również estetyczną. To czym zamierzam zająć się na samym końcu, są jednak role. I, podobnie jak w poprzednim przypadku, trudno jest wskazać lidera świetnego aktorsko trio (nie wliczając pozostającego w cieniu kolegów Jeremy’ego Dysona). Po ciężkim namyśle wskazałabym Marka Gatissa, wcielającego się w „romantyczne” i w pewnym stopniu wręcz tragiczne role. Podobnie jak u pozostałych, podziw może wzbudzić to, z jaką łatwością przeskakuje pomiędzy postaciami męskimi i żeńskimi. Za najbardziej zauważalnego jego bohatera uważam rolę Mickeya Michaelsa, bezrobotnego przygłupa z krzywym zgryzem, który przyćmiewa swoją impotencją umysłową pechowego weterynarza-eliminatora Edmunda Chinnery. Równorzędne drugie miejsce pozostaje Steve’ovi Pembertonowi, którego tak kontrastujące role jak piskliwy Barry Baggs, poniżany pogromca zalegających z abonamentem RTV, niemiecki wampiro-pedofil i dyrygent chóru chłopięcego Herr Lipp, czy prawdziwie zły dr Majolica, każą się wciąż zastanowić nad przyznaniem mu palmy pierwszeństwa. Niestety, w pewnych momentach Steve nieco denerwuje zbyt wysokim tonem głosu, choć czasami przemawia to na jego korzyść. Reece Shearsmith z kolei, „ligowy” odpowiednik Pythonowskiego Michaela Palina to na pozór przyjazny chłopiec z sąsiedztwa. Swoją drugą naturę pokazuje w roli najbardziej rozpoznawalnej serialowej postaci Papy Lazarou, porywającego cudze żony cygana z cyrku objazdowego, umieszczonego już w panteonie brytyjskiej komedii. Reece, głównie dzięki wyglądowi, bardzo wiarygodnie sprawdza się w rolach kobiecych, chociaż dzięki świetnej umiejętności operowania głosem, dobrze prowadzi i „straszniejsze” postaci. Jedyne, co mam mu do zarzucenia, to okresowa zbyt duża „wyrazistość”, co dotyczy głównie mimiki. Ogólnie rzecz biorąc, różnice pomiędzy tą skalą gradacji są naprawdę minimalne. Całej trójce należy pogratulować pewnych wspólnych projektów, włączając rozwijający się w całym serialu motyw apodyktycznej Pauline, odzierającej z godności bezrobotnych w "Job Centre" i objazdowej trupy aktorskiej pod oryginalnym szyldem "Legz Akimbo" wystawiającej żenujące sztuki dotyczące "poważnych" tematów w angielskich szkołach. Przyszedł czas na największy minus serialu. Z winy stacji BBC, bezwzględnie trzymającej się swego czasu koncepcji uzupełniania wszystkiego oznakowanego jako komedia ścieżką ze śmiechem, "Liga" jest jedynym mi znanym serialem komediowym, w którym rozmiar krzywdy wyrządzanej atmosferze serialu (szacuję ją na 60%) wydaje się „boleć” widza. Śmiech tu zdecydowanie razi, na szczęście w serii trzeciej i odcinku specjalnym, najbardziej chyba przerażającym, udało się go wyeliminować, a różnica w jakości jest zauważalna bardziej niż gołym okiem. Na szczęście ścieżki zabraknie podobno i w nowym projekcie Shearsmitha i Pembertona, zatytułowanym "Psychoville". Osobiście chętnie wracam do serialu, będącego w czołówce moich ulubionych produkcji telewizyjnych, za każdym razem odnajdując nowy element, który wcześniej przeoczyłam. Serial, zarezerwowany właściwie dla miłośników angielskiego humoru, niegustujących w nim może przekonać aktorstwem naprawdę wysokiej próby.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones