Recenzja serialu

Spartakus: Krew i piach (2010)
Rick Jacobson
Michael Hurst
Andy Whitfield
John Hannah

Witajcie w Ludus Batiatusa!

Od samego początku podchodziłem do "Spartakusa" bardzo sceptycznie. Krwawa sieczka, nadmiar przesadnie eksponowanego seksu i nic więcej- tyle się spodziewałem i tym zostałem w pierwszych
Od samego początku podchodziłem do "Spartakusa" bardzo sceptycznie. Krwawa sieczka, nadmiar przesadnie eksponowanego seksu i nic więcej- tyle się spodziewałem i tym zostałem w pierwszych odcinkach uraczonym chociaż… było jeszcze gorzej niż myślałem. Komiksowa konwencja zaczerpnięta z "300" kompletnie się tu nie sprawdziła, gołym okiem widać niższy budżet oraz brak efektów specjalnych i scenografii na poziomie produkcji Zacka Snydera, która powstała przecież już kilka lat temu. Ponadto jeżeli chodzi o odwzorowanie realiów życia w starożytnym Rzymie, "Spartakus" nie dorasta do pięt  "Rzymowi", ale akurat tu trzeba oddać sprawiedliwość produkcji stacji Starz i wspomnieć o jednym wyjątku, mianowicie stosunki panujące na linii pan- niewolnik zostały oddane brawurowo. O porównaniu z klasyczną produkcją "Spartakus" z Kirkiem Douglasem w roli głównej nawet nie ma większego sensu wspominać, na dobrą sprawę do powstania niewolników i ich rajdzie po Półwyspie Apenińskim fabuła serialu nie dociera. Ale…

W kolejnych odcinkach okazuje się, że to nie tytułowa postać jest głównym bohaterem. Panem sytuacji, decydującym o życiu i śmierci, osobą wokół której wszystko się obraca jest Batiatus, właściciel domu gladiatorów, czyli Ludus, w którym przebywa Spartakus. Trzeba przyznać, że Batiatus jest postacią skonstruowaną genialnie: szekspirowski bohater, opętany rządzą władzy, niesamowicie sugestywnie zagrany przez Johna Hannah. Dodatkowej demoniczności dodaje obecna przy jego  boku żona, istna Lady Makbet, Lucretia (Lucy Lawless, znana szerzej z roli w bardzo popularnym swego czasu serialu o wojowniczej księżniczce "Xenie" ). Poziom niegodziwości dokonanych przez tę parę osiąga w pewnym momencie tak niewyobrażalny poziom, że widza dopada istne zohydzenie. Mówiąc kolokwialnie - aż  chce się rzygać. Przy czym jest to absolutnie atutem serialu! Zakładając, że za oglądanie "Spartakusa" biorą się osoby poszukujące mocnych wrażeń, stawiam olbrzymiego plusa twórcom za nie pójście na łatwiznę i epatowanie wyłącznie krwią, mięsem i golizną, czego oczywiście nie brakuje, ale również skonstruowanie historii i stworzenie w postaci Batiatusa osobowości, za pomocą której emocjonalny ładunek serialu jest idealnie dopasowany do sfery wizualnej. Zważywszy na niezwykle umiejętne rozwiązanie całego napięcia w finale, uważam, że scenarzyści zasłużyli na wielką pochwałę.

Historia tytułowego Traka, który uwięziony przez Rzymian trafia do szkoły gladiatorów, wydaje się być sprawdzonym marketingowym chwytem. Każdy zna, lub przynajmniej kojarzy bohatera, z którego mniej ("Gladiator") lub bardziej (wspomniany już wyżej klasyczny "Spartakus") czerpano wiele razy, więc rozpoznawalność tytułu stanowi idealny magnes na widzów. Aktorzy sprawiają wrażenie jakby zostali wybrani w castingach organizowanych albo na osiedlowych siłowniach (panowie, naładowani testosteronem nie mniej niż sterydami), albo w domach publicznych (panie, których uroda uzyskała widoczne wsparcie niejednego chirurga plastycznego). Ale po raz kolejny: nie można tego uznać za wadę serialu. Wybór tego typu bohaterów bardzo dobrze sprawdza się w formie krwawej rozrywki przeznaczonej dla współczesnego widza, osadzonej w starożytnym Rzymie. Na dobrą sprawę siedzącą przed telewizorami stajemy się motłochem podobnym do tego, który oklaskuje gladiatorów na arenie w Kapui. Muszę uczciwie przyznać, że chociaż z początku nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę brać udział w tego typu igrzyskach, to z czasem, zaczęło mi się podobać…

Dodatkowo nieoczekiwany poza fabularny kontekst, stawia bohatera "Spartakusa" w niezwykłym świetle. Oto aktor grający niezwyciężonego herosa Andy Whitfield, staną w realnym życiu w walce z przeciwnikiem o wiele bardziej groźnym niż na serialowej arenie, nowotworem. Kuracja uniemożliwiła mu występ w drugiej serii co spowodowało, że będziemy w niej obserwować zmagania mieszkańców Ludus Batiatusa zanim pojawił się w nim słynny Trak.

Jeżeli oczekujemy brutalnej i wulgarnej do przesady rozrywki, niesamowicie naładowanej emocjonalnie, która zaspokoi wszystkie nasze zwierzęce instynkty, "Spartakus" jest idealny. Ciężar i radykalność tej produkcji zgromadzony na wszystkich obszarach dosłownie bije po łbie.

Nam pozostaje życzyć Andy’emy Whitfieldowi  szybkiego powrotu do zdrowia tak, aby móc obserwować w kolejnej serii jak prowadzi do boju swoich kompanów z areny.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na początek garść faktów historycznych (i tym samym możliwych spojlerów, ale chyba na historii w... czytaj więcej
"Spartakus: Krew i piach" to serial inny niż wszystkie. Śmiem twierdzić, że to jeden z najlepszych... czytaj więcej
Wśród przesiąkniętych szpitalnymi perypetiami i kryminalnymi zagadkami amerykańskich serialach wciąż... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones