Beckett tańcząca z Castlem do muzyki Carle Rae Jepsen w trakcie dochodzenia w sprawie morderstwa..... Tak, to dobry moment, żeby przestać oglądać ten serial.
Przesadzasz, przecież cały czas prowadzi jakieś śledztwo i w związku z tym ma być aż do emerytury ponura?
Ta scena kłóci się z jej postacią. Nie musi być ponura ale w pracy zawsze była profesjonalna i to do Castla należało robienie dziwnych rzeczy w czasie trwania śledztwa. Już nikt w tym serialu nie zachowuje się poważnie. Czas kończyć.
A co jest dziwnego w dwójce tańczących ludzi do piosenki? To że robią to podczas śledztwa? Nic dziwnego. Castle przez 7 sezonów podczas śledztw robił tysiące dziwnych rzeczy, bawił się jak dziecko czasami. Zawsze śledztwo łączyło się z codziennością i zabawą - przede wszystkim Ricka :) A taniec fajnie im wyszedł :)
No, ale chyba nie jest to normalne, że widzisz osobę, która tańczy i chwile potem Cię aresztuje prawda? Poza tym jak napisał ugh30, kłóci się to z postacią Beckett, dlatego jest dziwna.
Nigdy nie byłam aresztowana, więc nie wiem co jest normalne a co nie przed aresztowaniem :P
Poza tym taniec zainicjował Castle. A czy kłóci się to z postacią Beckett? Może z tą, która chowała się za swoją skorupą i dla której praca była najważniejszą rzeczą w życiu, ale też nie do końca. Tym tańcem nikomu krzywdy nie zrobili, poddali się chwili, a profesjonalizmu Kate nie ubyło z tego powodu :P
Wiem, że mam szybki zapłon, ale coś mi kliknęło w głowie podczas oglądania.
1) Sprawcą nigdy nie jest gość, którzy głośno i wprost grozi ofierze.
2) Sprawcą nigdy nie jest gość, który ma kartotekę i jest byłym skazańcem (a przy okazji jest zresocjalizowany i działa legalnie).
3) Sprawcą zawsze jest albo pierwsza osoba, z którą rozmawiają Kate i Rick, albo ta najmniej oczywista.
Kontynuujcie listę jeśli chcecie ;)
no jasne. jeśli kogoś oskarżają a jest jeszcze więcej niż 15 minut do końca odcinka to prawie na peweno coś się zmieni...
Dlatego mnie nigdy ich dochodzenia nie interesowały, bo to wszystko było na jedno kopyto, sztampowe i przewidywalne. Najbardziej wciągała widza sprawa zabójstwa matki Beckett no i oczywiście chemia między nią i Castlem, kibicowanie im, by się zeszli. Teraz, gdy to wszystko za nami, serial nie ma żadnej głównej osi wokół której by się kręcił. Tak naprawdę najlepiej było go skończyć ślubem na koniec 6. sezonu. A potencjalny 8 sezon mnie wręcz przeraża. Co oni chcą jeszcze wymyślić?
Zgadzam się, że dwa główne wątki w tym serialu skończyły się( Castle i Beckett są razem, sprawa zabójstwa matki Kate rozwiązana) wszystkie inne wątki typu zniknięcie Castla to porażki bez ładu i składu. Wiem, że pisałem to rok temu, ale teraz na 100% kończę z oglądaniem serialu, może zobaczę ostatni odcinek, po prostu wieje nudą.
Więc nie jestem sam. Spodziewałem się wielkiego wesela na koniec siódmego sezonu (a powinno być sezon wcześniej), a wcisnęli nam skromną ceremonię w jego środku. Ósmy sezon to jawny skok na kasę, bo już obecny zrobiony jest na siłę. Powinni to zakończyć na szóstym sezonie. Zresztą mieli problemy z przedłużeniem kontraktu Stanie Katic, bo nie chciała, i słusznie. Niestety dała się namówić.
Skromna ceremonia, ale właśnie w ich stylu, szczególnie w stylu Beckett, bo obecni w tym ważnym dla nich dniu, byli tylko najbliżsi - tak jak chcieli :)
Każdy kolejny sezon tego czy innych seriali, to skok na kasę - jak coś się podoba, przynosi dochody, to wszyscy to wyciskają jak cytynkę. Tutaj też.
Co do podpisania kontraktu przez Stanę, to czekała na to, kto zostanie nowym showrunnerem i co jej w związku z tymi zmianami zaproponują. Chodziło jej o to, czy będzie miała co grać, jak rozwinie się postać Kate. Widocznie jest zadowolona z pomysłów, skoro podpisała, co mnie cieszy, bo znów będę mogła oglądać jej ogromny talent co tydzień. Oby miała więcej do grania niż w ostatnim sezonie, gdzie zazwyczaj była cieniem Castle'a i wciąż albo go wspierała albo się martwiła. Niech rozwija skrzydła dziewczyna ;)
Skromny ślub, swoją drogą, ale czy trzeba było go przedstawić tak tandetnie z tłem zrobionym na greenboxie. Przecież to wyglądało tak, jakby twórcy zorientowali się, że ludzie są wkurzeni tym, że nie było ślubu i wcisnęli tą scenę na koniec odcinka. Jedyne co było godne uwagi na tej ceremonii to przysięgi, które były ładnie napisane. Wiesz a jakby nie patrzeć to było wydarzenie, które jako jedyne wiadomo było, już od początku serialu, że kiedyś nastąpi (jeżeli wcześniej nie zdjęliby produkcji) więc mogli się do niego bardziej przyłożyć.
Wszystkim się nie dogodzi. Tło, owszem tandetne. Ale wszystko inne: miejsce, ludzie, oprawa, przysięgi - mnie przekonywały i podobały się. Robienie wielkiego wydarzenia i całego odcinka ze ślubem, to byłaby przesada, a tak było śledztwo i ślub na koniec. Skromnie i z klasą. I w stylu Beckett na szczęście, a nie przepychu Ricka :P
Oglądasz ten serial przez siedem sezonów i jeszcze nie zorientowałeś się, że polega on przede wszystkim na pastiszu? Jeśli chodzi o konwencję całości - ślub pokazany w tej właśnie formule był idealny :-)
Nie ten serial w mojej ocenie nie polega przede wszystkim na pastiszu i ślub pokazany w tej konwencji według mnie był tandetny i wyglądał jakby był zrobiony po kosztach.
Naprawdę uważasz, że twórcy przyoszczędzili na montażu, który średnio rozgarnięty gimnazjalista z fotoszopem zrobiłby tak, żeby nie było widać szwów? Chyba odrobina szacunku im się należy. Oraz dopuszczenie myśli, że właśnie taki efekt chcieli osiągnąć.
Dopuszczam myśl, że być może chcieli osiągnąć taki efekt, natomiast wyrażam opinie, że mi się nie podobało. Nie twierdzę, że oszczędzili na montażu, oszczędzili na braku większej ilości ludzi a przede wszystkim oszczędzili na znalezieniu odpowiedniego pleneru i konieczności przenoszenia tam zdjęć.
Byli najważniejsi ludzie - Kate i Rick i ich najbliżsi. W dodatku w serialu mieli parę godzin na przygotowania od momentu jak Castle ponownie poprosił Kate, by za niego wyszła. A miejsce? Hamptons - dom Ricka, świetne. Nawalili z tłem i to bardzo, bo lepiej wyglądałoby niebo rzeczywiste, a nie stworzone sztucznie.
Nie podobało się - rozumiem. Mnie też nie podoba się np. pokaz tresury zwierząt w cyrku, ale wiem, że jest to element sztuki cyrkowej. Podobnie w scenie ślubu: bez podniesienia kosztów można byłoby (przy pomocy montażu) stworzyć taką iluzję panoramy z zachodem słońca, że nie wyglądałoby to sztucznie i nikt by nawet nie zauważył. Rzecz w tym, że to miało być sztuczne tło, jak w dawnych hollywoodzkich love stories, kończących się właśnie sztuczną panoramą, z odpowiednią muzyką w tle :-)