PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=238725}

Mgła

The Mist
2007
5,8 232 tys. ocen
5,8 10 1 232370
5,3 38 krytyków
Mgła
powrót do forum filmu Mgła

Frank Darabont to najlepszy adaptator dzieł Stephena Kinga. Tak sądziłem przed Mgłą i tak też sądzę po obejrzeniu filmu. Czytając fora internetowe, a także patrząc na sukcesy poprzednich dzieł Darabonta, opartych na twórczości "króla", widać że nie jestem w owej opinii osamotniony. Darabont potrafi w prozie Kinga dostrzec to, czego wielu innych reżyserów spostrzec nigdy nie umiało (choć nie mówię, że wszyscy). Stephen, jak nikt inny, stwarza w swoich dziełach postaci z krwi i kości. Ludzi, w których bardzo łatwo uwierzyć, których łatwo polubić albo się ich przestraszyć. Na język filmu znakomicie przenosi to Frank Darabont, który od daty premiery "Mgły", jako jedyny powinien posiadać prawo do "kingowych" ekranizacji.

Temat strachu przed ciemnością był już poruszany w kinie wielokrotnie. Natomiast strach przed "białą ciemnością", był omawiany sporadycznie (“The Fog” Carpentera z 1980 roku czy zupełnie nieudany jego remake sprzed trzech lat) jednak za każdym razem nieudolnie, bądź "tylko" poprawnie (Carpenter). Lęk przed ciemnością, mgłą, a tym samym nieznaną rzeczą znajdującą się w ich wnętrznościach, towarzyszył człowiekowi od tysiącleci. W filmie Jaume Balguero głównym bohaterem i zarazem tytułem filmu jest 'Ciemność'. W filmie Darabonta - jest nim 'Mgła'. To ona kodyfikuje i łączy poszczególne elementy filmu. Mgła spowijająca nie tylko Maine, Nową Anglię i Long Lake, ale też i głowy niektórych ludzi, którzy znaleźli się w markecie.

"Mgła" zaczyna się świetnym nawiązaniem do twórczości Kinga i puszczeniem oka do widza. Widzimy jak Drayton maluje plakat Rolanda, a za sztalugą stoją jeszcze plakaty z filmu "The Thing" Carpentera (ukłon w jego stronę) i poster z "Labiryntu Fauna". Darabont już na początku mówi nam w ten sposób, że będziemy mieli do czynienia z czymś niesamowitym, mistyczno-mitologicznym, przerażającym i niekoniecznie przyjemnym. Pocięty przez dystrybutorów początek i środek filmu, nadrobiłem w domu i z przykrością stwierdzam, że jeśli spotkam człowieka odpowiedzialnego za wycięcie owych fragmentów, popełnię pierwsze w moim krótkim życiu morderstwo. Jak można było tak zniszczyć początek filmu, który ma swoje uzasadnienie w końcówce, który pokazuje powstanie mgły na jeziorze, który mówi o łączności pomiędzy Draytonami. Jak można wycinać fragmenty ważne dla rozwiązania filmu? Czy robił to jakiś tępy osioł? Jeśli tak, to mam cholerną ochotę na salami.

Dzieło Darabonta można oglądać z kilku perspektyw: Religijno – socjologicznej (zahaczając o sferę duchową), czysto rozrywkowej oraz od strony stricte technicznej. Zacznijmy może od dwóch ostatnich. Rozrywkę otrzymałem na poziomie wysokim. Ba, nawet bardzo wysokim biorąc pod uwagę niski budżet “Mgły”. Wszystko przez to, że zdecydowałem się całkowicie oddać magii kina. Wolałem na te dwie godziny wyłączyć w sobie "starego tetryka", by przeżyć dzieło Darabonta w sposób właściwy. Przez to podczas seansu w ogóle nie przeszkadzały mi niekoniecznie przekonywające stwory w postaci zmutowanych pterodaktyli czy much-skorpionów. Nawet początkowa scena z mackami miała w sobie "to coś" pomimo tego, że trwała zdecydowanie za długo i zostało w niej pokazane zbyt wiele. Odarło to trochę początek filmu z mistycyzmu. Wiedzieliśmy już, że za drzwiami magazynu jest coś wielkiego, choć niekoniecznie już tak tajemniczego jak w opowiadaniu. Pająki były mniej przerażające niż te, które powstały przed filmem w mojej wyobraźni, jednak to co robiły z ludźmi wystraszyło mnie na tyle, bym odpuścił wszelkie dywagacje na temat ich wyglądu. Może i były plastikowe i trochę za bardzo widać było w nich "cyfrę", ale jak już pisałem - przymknąłem oczy. Chyba się trochę bałem ;) Rozpatrując ten film w kategoriach rozrywki, mówię jedynie o efektach specjalnych, bo w gruncie rzeczy jest to film poważny, głęboki i jak na Hollywood, dość specyficzny. Nie ma tu superbohaterów, nie ma karkołomnych decyzji, a jeśli są to mają SOLIDNE uzasadnienie. Rozrywka musi się tutaj sprowadzać do efektów, gdyż w filmie nie było nic, co by mnie jakoś szczególnie rozbawiło (oprócz tekstów pani Reppler).

Urzekła mnie praca kamery. Jest zawieszona gdzieś pomiędzy kinem europejskim i amerykańskim. Ujęcia podczas dialogów są niczym wyjęte z kina francuskiego, belgijskiego. Być może to tylko wrażenie, ale kilka razy bardzo pozytywnie owe kadry mnie zaskoczyły. Sceny z “potworami” to już amerykańska szkoła filmowa, która co tu kryć – sprawdza się w 100%. Światło i dźwięk w filmie są takie jak być powinny. Nic dodać, nic ująć. Montaż to też wysoki poziom i nie ma co ukrywać, że nasi krajanie wycinając fragmenty filmu, nie popisali się, bo owe momenty “pomiędzy”, są aż nadto widoczne.

Gra aktorska na bardzo dobry. Większość aktorów (w tym pani Carmody i kilku jej wyznawców, pani Reppler czy Rod) grała naprawdę dobrze. Draytonowie także pozostawili po sobie dobre wrażenie. Szkoda, że nie widać było zbyt długo żony Davida. Oczywiście w naszej wersji.

Przytrafiło się oczywiście kilka błędów logicznych. Np. dlaczego naboje, które miała Amanda w torebce, cudownym sposobem się rozmnożyły? Dlaczego żołnierze, z którymi nie ma właściwie żadnej akcji, prawie żadnego dialogu, żadnego napięcia, zostają znalezieni na sznurach, gdzieś na zapleczu? Powód ich śmierci to najpewniej strach przed tym co wyszło z portalu i wyrzuty sumienia, ale tego mogliśmy się tylko domyślać, nie miało to wcześniej uzasadnienia w filmie. Poza tym dlaczego nikt nie zauważył ich zniknięcia wcześniej? Jednak te i kilka innych (naprawdę małych) wpadek nie przeszkadzały mi w ogólnym odbiorze filmu. Po prostu oddałem się całkowicie obrazowi, mając w głowie niesamowitą nowelę Kinga.

Religia to naprawdę piękna idea. Człowiek jednak nie jest tak doskonały, by się do niej dopasować w 100%. W filmie, zwolennicy demonicznej Pani Carmody, dopasowali się do nowej pseudoreligii na 150% w bardzo szybkim czasie. Świetnie został ukazany religijny motłoch, który na swój strach reagował jak zwierzęta w stadzie – paniką i agresją. W momencie, gdy ludzie zaczęli słuchać nowej prorokini, ich oczy i mózgi wypełniła mgła, przez którą nie mogli się przebić, nie mogli iść dalej bo...bali się.


Jezuita, Anthony de Mello, poświęcił w swojej książce "Przebudzenie", krótki rozdział na temat strachu. Napisał, że u korzeni wszelakiego zła, jakie dzieje się w świecie, znajduje się strach. Począwszy od zwykłych kompleksów, przez które boimy się do kogoś odezwać czy zrobić coś odważnego, popadając przez to w depresję, a nawet popełniając samobójstwa, a kończąc na religijnym strachu przed śmiercią i wiecznym piekłem. Stąd też wojny religijne i nieodłączna agresja, która niczym warkocz, spleciona jest z wyznaniem np. islamskim czy też chrześcijańskim. W/g de Mello istnieją tylko dwie rzeczy: Miłość (korzeń dobra) i strach (korzeń zła). Darabont świetnie to ukazał tworząc dwa przeciwstawne obozy, nie wprowadzając postaci, które stałyby po środku. Patrząc na to z punktu widzenia religijnego, reżyser zrobił wyraźny podział na Boga prawdziwego zrodzonego z miłości, świadomości i pragnienia dobra, oraz na Boga fałszywego w postaci wzbudzającej strach pani Carmody. Zresztą nie musimy tego rozpatrywać w kategoriach Bóg/Szatan. Można zrobić to samo stawiając po prostu obok siebie wiecznych oponentów - dobro i zło. Jednak we “Mgle” można, a nawet trzeba doszukiwać się konotacji religijnych, gdyż to tę armatę wystawia przed świątynię X, Darabont mówiąc: “koniec z fałszywą religią, koniec z fanatyzmem i fundamentalizmem. Pokażę wam prawdziwego Boga”. I pokazał. W końcówce.

Ta wzbudzająca najwięcej kontrowersji i dyskusji scena, może być odebrana jako kara dla Davida za to, że utracił wiarę. Skończyło się paliwo w samochodzie, a tym samym wyczerpały się także pokłady nadziei i zaufania do Boga zwanego Miłością i Przyjaźnią. Zabijając swą miłość do syna i rodzącą się sympatię do Amandy, zabijając przyjaźń Roda i pani Reppler, David zabił własnego Boga, w którego tak bardzo wierzył wychodząc z marketu. W wersji “polskiej”, nie było momentu, gdy jedna z kobiet w markecie wychodzi sama szukać syna bo nikt, łącznie z Davidem, nie chciał jej pomóc. W końcówce, gdy obok Draytona przejeżdża samochód z uratowanymi, widać tę kobietę ze swoim synem. Ona nie straciła wiary, była odważna, zdeterminowana i przede wszystkim jej serce wypełniała miłość (korzeń dobra / prawdziwy Bóg) do dziecka. Ona wygrała.

Możliwe też, że Darabont chciał pokazać, że ten prawdziwy Bóg jest okrutny, że nie wybiera ludzi spośród dobrych i złych. Jest niczym Anton Chigurgh w “No country for old men” i zabija wszystko co ma nieszczęście stanąć na jego drodze. Nie można rozmawiać ze swoją śmiercią, uciekać przed nią albo migać się od niej. Ona, jak w “Siódmej pieczęci”, i tak znajdzie sposób.

Istnieje też trzecia możliwość. Wbiegający do marketu Rod, wykrzykuje zdanie: “There's something in the mist!”. Słowa, które wypowiada John Proctor w “Czarownicach z Salem”, (film tematycznie jest dość mocno związany z religijną częścią “Mgły”), oddają to, co mógł chcieć powiedzieć reżyser. Proctor wykrzykuje: “Ther's no God!”. W tej mgle nie było Boga i jego sądu, w co gorąco wierzyła pani Carmody. W ogólnie nie było Boga. Jakkolwiek się starasz i tak wszystko jest łutem szczęścia i rzutem kośćmi. Nie ma Boga, religia to głupota – rozwiejcie w końcu tę mgłę, która spowija wasze głowy.

A jaką drogą my mamy interpretować to zakończenie? Reżyser nie daje nam konkretnych wskazówek, choć pierwsza możliwość jest dla mnie najbardziej możliwa i znośna do przyjęcia.

Nie wiem jak u niektórych, ale u mnie końcówka filmu budziła wojenne konotacje. Trochę to przypominało misje pokojowe NATO, gdzieś w Jugosławii. Konwój z ocalałymi, żołnierze, hordy czołgów. Poczułem sie przez chwilę jak na filmie wojennym, a utwór Dead Can Dance, “Host of the seraphim” z płyty “The Serpent Egg”, który został wykorzystany w końcówce, złączył wszystko w przepiękną i smutną całość. Jego wydźwięk jest niemal równie przygnębiający jak przesłanie filmu. Jakiekolwiek by ono nie było.

Na koniec chciałbym jeszcze powiedzieć, że końcowe kadry wycisnęły ze mnie wszystko. Po prostu mnie rozszarpały. Ból Draytona był tak namacalny i odczuwalny, że po raz pierwszy na filmie, który w założeniu miał być horrorem, moje oczy zeszkliły się jak na najbardziej wzruszającej greckiej tragedii. Nie chciałbym być w skórze Davida, którego teraz czeka wieczne piekło. Na ziemi.

Ocena za film: 9/10

Ocena za ekranizację: 10/10 (po obejrzeniu “właściwej wersji filmu”).

Linteath

I takiej recenzji tutaj brakowało! Fajnie, ze ją "wysmarowałeś" ale jest bardzo dobra a co najwazniejsze jest podobna do moich odczuc. Zdecydowanie 9/10!!

ocenił(a) film na 9
Bialy_Pielgrzym

Jak czytałem niektóre wypowiedzi, to mnie szlag trafiał i musiałem coś "wysmarować" ;] Dzięki w każdym razie;)

Linteath

Oj nawet mi nie przypominaj co ci niektórzy (więekszość) ludzie wypisują. Im potrzeba więcej Pił, Hosteli itp. A gdy przychodzi film ambitny, psychologiczny i prawdziwe straszny to juz jest fatalny. Szkoda, ze duza część widzów jest tak ograniczona (nie chodzi mi ani trochę o ich inteligencję tylko o to, ze zamykajas ię w sztywnych standardach, które wyznaczają właśnie takie filmy jak wyżej wymienione).

ocenił(a) film na 9
Bialy_Pielgrzym

Przed obejrzeniem Mgły, koś mi powiedział, że remake Domu Woskowych Ciał jest o niebo lepszy niż film Darabonta. Więc na dzień przed Mgłą obejrzałem DWC z cudną i uroczą (aż się dusze jak to piszę) Paris Hilton. Gówno gówniane na kółkach. Niestety tacy ludzie wygłaszają w większości opinie na temat Mgły, której kompletnie nie zrozumieli.. ;] cóż, trzeba ich szanować, co nie oznacza, że nie można im również współczuć:D

ocenił(a) film na 6
Linteath

Masz całkowitą rację pisząc to, nie można ich za to winić.

Co do twojej recenzji to przyznaję że naprawde jak to napisał Biały Pielgrzym takiej tutaj brakowało.
Przyznaję że nie zwróciłem uwagi na te postery gdy David malował plakat ale niewątpliwie jest to bardzo trafne spostrzeżenie.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
YUGIN

W amerykańskiej wersji filmu, David wyrzuca plakat Rolanda mówiąc:

- Muszę zacząć od nowa. Zadzwonię do studia, kiedy telefony znów zaczną działać, zobaczymy czy mogą mi przedłużyć termin.

Może to być małą metaforą tego, że Darabont chce się zabrać za Mroczną Wierzę :D A to byłaby po prostu ogromna bomba!

użytkownik usunięty
YUGIN

błagam was!!! to, ze w filmie mozna doszukac sie odniesien do religii czy to ze przez chwile jest kilku zolnierzy, czolgow i uchodzcy i to sie kojarzy z jugoslawia nie czyni z filmy "dziela".
filmy typu hostel uznaje za denne (wbrew waszej opinii jako ze "niedoceniam" mgly) i zdecydowanie mgle uznam za film jeszcze gorszy. a co do pily to predzej ja nazwalbym filmem "psychologicznym".
sam pomysl historii jest ok - testy wojskowe, w czasie burzy dochodzi do wypadku/wypadek powoduje burze, mgla, cos jest w srodku, ludzie uwiezieni w supermarkecie...
OK
ale...
ekspedient zamiast sie bac idzie odetkac wentylator i kloci sie, ze i tak pojdzie??? [nie wspominajac jak oczywiste jest ze umrze] tych cieci to jeszcze zrozumiem, ze nie sa zbyt madrzy ale w tym punkcie bylem juz podirytowany. potem sasiad nie wierzacy w "macki", czemu od razu nie poszedl zobaczyc obcietego kawalka skoro byl najwiekszym niedowiarkiem??? chyba tylko po to zeby byl ktos kto dalej niewierzy i moze podjudzac innych (to ogolnie jest motyw przewodni historii). moja irytacja narastala. nastepnie pojawia sie owad - kazde dziecko wie ze do swiatla zlatuja sie komary, ćmy itp lecz najwyrazniej nie klienci tego sklepu - tzn w sumie to wiedza ale orientuja sie o tym jak przypadkiem ustawiaja cale oswietlenie na okna i jest juz za pozno. to byl punkt kulminacyjny od kiedy nastepne sceny powodowaly we mnie smiech i pytanie "co jeszcze?", odpowiedz padla szybko jak zaraz jeden z bohaterow przypadkiem sie podpalil. natomiast motyw z ta kobieta od religii to juz w ogole - gdyby byla rzeczywista osoba to proponowalbym jej napisanie ksiazki jak zalozyc sekte w 24 godziny na losowej probce osob. motyw zabicia zolnierza jako winnego wprawil mnie juz w kompletne oslupienie.

z koleji co do watpliwosci autora recenzji - to ze ci zolnierze sie powiesili bylo akurat dla mnie najbardziej zrozumialym elementem filmu i ponadto majacym sens - pokazuje, ze oni robili cos zlego i wiedza jakie sa tego konsekwencje. i co to za argument ze nikt wczesniej sie nie zorientowal ze znikneli??? czesc poszla do apteki, reszta na nich czekala - to byl idealny moment zeby sie urwac nieazuwazonym, a ze z nikim nie gadali to nikomu ich nie brakowalo.

sama koncowka - powolna jazda samochodu we mgle i muzyka doprowadzajaca mnie do szalu bylo chyba najbardziej zalosnym momentem filmu. normalnie prawie jak koncowka z titanica... z zalozenia mialbyc to jakis moze wzniosly moment a moze ckliwy... niewiem, moja refleksja bylo zadanie sobie pytania: co to kurde ma byc???

no i zakonczenie, ktore uwazam ma przeslanie: "tak jak glowny bohater zabijajac towarzyszy na chwile (czy chocby nawetn na tydzien) przed ratunkiem staje sie frajerem, tak samo TY widzu jestes frajerem ktory stracil czas i pieniadze na zobaczenie tego filmu".

taka jest moja opinia. nie zalezy mi na tym by was przekonac, chcialem tylko ostro zapolemizowac bo co jak co - wiele roznych filmow w zyciu widzialem i slowo honoru to jest jeden z najgorszych.
naprawde docieniam doszukiwania sie wznioslych odniesien tego filmu ale sorry, jak sie chce nakrecic film z powaznym przeslaniem to moze wypadlaoby nakrecic powazny film.

ocenił(a) film na 9

Sorry stary...ale widzę jedno: nie znasz się na filmach. Jesteś kimś, kto widział ich za mało, by się konkretnie wypowiadać. Wszystkie Twoje posty to bzdury, które bez problemu można zbić lichymi argumentami. Nie chce mi się tego robić bo wyszłaby mniej więcej tak duga recenzja jak ta z "mgły". Ile masz lat? 18? 19? 20? Wydaje Ci się, że zjadłeś wszystkie rozumy, ale pamiętaj jedno - samo ich zjedzenie mądrości nie przysporzy. Musisz po prostu czytać więcej o samych filmach przed ich zobaczeniem, lub tuż po. Samo oglądanie nic Ci nie da.

Rozmawiałem ze znajomym krytykiem filmowym, który widział prawie 10.000 obrazów i powiedział, że Mgła jest jednym z najciekawszych filmów grozy/psychologicznych (nie horrorów) ostatnich dwóch - trzech lat.

Jestem jasnowidzem i mogę Ci w zamian za to, że się tak bardzo wysiliłeś pisząc swoje wnioski, przepowiedzieć Twoją przyszłość:

Widzę, że na pewno nie pójdziesz na psychologię ani na filmoznawstwo..;)

Bez urazy.
Pozdrawiam

Linteath

No proszę Cię ... Zwabiony reklamami, kolejny raz dałem się zrobić w przysłowiowe bambuko, niski budżet nie robi arcydzieła automatycznie z przeciętnego - a za taki niestety Mgłę uważam - filmu.

"Sorry stary...ale widzę jedno: nie znasz się na filmach. Jesteś kimś, kto widział ich za mało, by się konkretnie wypowiadać. Wszystkie Twoje posty to bzdury, które bez problemu można zbić lichymi argumentami. Nie chce mi się tego robić bo wyszłaby mniej więcej tak duga recenzja jak ta z "mgły". Ile masz lat? 18? 19? 20? Wydaje Ci się, że zjadłeś wszystkie rozumy, ale pamiętaj jedno - samo ich zjedzenie mądrości nie przysporzy. Musisz po prostu czytać więcej o samych filmach przed ich zobaczeniem, lub tuż po. Samo oglądanie nic Ci nie da."

Jak rozumiem wyrażanie własnych opinii które niekoniecznie pokrywają się z Twoimi jednoznacznie dyskredytują w Twoich oczach rozmówcę, tak? Nie obraź się, ale takie protekcjonalne traktowanie wystawia tylko Tobie świadectwo jako komuś niedojrzałemu, kto "zjadł wszystkie rozumy". Samo ślęcznie na forach i bezkrytyczne przyjmowanie tego co jeden z drugim pożal się Boże krytyków spłodzi to za mało by mienić się znawcą kina ... Chyba że kolega cierpi na klasyczny syndrom pierwszego roku (psychologii lub filmoznawstwa) ;)

"Rozmawiałem ze znajomym krytykiem filmowym, który widział prawie 10.000 obrazów i powiedział, że Mgła jest jednym z najciekawszych filmów grozy/psychologicznych (nie horrorów) ostatnich dwóch - trzech lat."

Wiesz, ilość nie zawsze idzie w jakość ... Na szczęście ... A czasem chyba warto samemu trochę pomyśleć i nie chłonąć wszystkiego bezrefleksyjnie ...

Co do samego filmu, Mgła jest niestety przeciętnym filmem. Niski budżet nie tłumaczy kiepskiej momentami gry ani braku logiki w kluczowych momentach. Drewniana twarz głównego bohatera, strzelającego w głowę swojego synka zaraz potem jak kończy mu się benzyna? No przepraszam Cię, ale jak to ma się do wcześniejszych scen, gdy nie bał się zaryzykować życia swojego i innych (oraz porzucenia synka) aby przynieść lekarstwo śmiertelnie rannemu obcemu (poparzenia III stopnia nawet na stole podejrzewam by zmarł). Tu strzela mu w głowę i zabija 3 innych ... No nie kupuję tego ...

Nie wiem jak "krytyk" do którego słów się odwołałeś, ale wyjątkowo mnie denerwują różnego rodzaju łatwe chwyty obliczone na wywołanie emocji - jak duszenie swego psa w Jestem legendą - tu oprócz końcowego morderstwa, mamy niezwykle patetyczną i maksymalnie irrytującą (przynajmniej mnie) muzykę.

Nie przekonała mnie też tak szybka "duchowa" przemiana większości przebywających w sklepie - ja rozumiem, że sytuacja zagrożenia i że jest taka sytuacja możliwa (patrz Cialdini), ale taka zmiana po jednym dniu? Niski budżet i zbytnia teatralność temu filmowi nie za bardzo pomogły ...

Dodatkowo nadmierne epatowanie brutalnością ... To nie było straszne, ale obrzydliwe po prostu - nie wiem czy eksplodujące pajączkami ciała, flaki na podłodze czy odrywane krzyczącemu człowiekowi kawałki mięsa to typowe rekwizyty w jak to napisałeś "jednym z jednym z najciekawszych filmów grozy/psychologicznych (nie horrorów) ostatnich dwóch - trzech lat." Znam lepsze filmy psychologiczne ...

Może wyjaśnisz mi także kompletnie dla mnie alogiczne postępowanie głównych bohaterów, którzy stwierdzając, że za dużo w pomieszczeniu okien (co potwierdziły późniejsze wypadki) układają się wzdłuż półek, zamiast jak najszybciej przenieść się do magazynu, do którego zdaje się prowadziły tylko jedne drzwi- łatwe do zabarykadowania się, co znacznie poprawiłoby szansę przeżycia?
Nie mówiąc o radosnych samopodpaleniach się i lataniem z płonącymi żagwiami po hipermarkecie ...

Generalnie film broni się jako pastisz (słaby bo słaby) filmów grozy i daleko mu od prawdziwych horrorów w stylu np. Egzorcyzmów E.R. czy chociażby rewelacyjnej "Mgły" z Jamie Lee Curtis z lat 80ych ...

Życząc więcej pokory i licząc na ciekawą wymianę zdań ;)
Pozdrawiam!

Malcolm





ocenił(a) film na 9
malcolm_3

Co do Twoich zarzutów, w stosunku do mojej osoby, to już się tłumaczyłem jednemu z kolegów forumowych i nie chce mi się powtarzać. Poczytaj posty poniżej.

To co piszesz, utwierdza mnie w moich przekonaniach:) Dzięki. Miałem przygotowany długi post, naładowany cytatami, ale filmweb zdążył mnie wylogować i post poszedł się...;]

To jak myślisz...sprowadza się do dwóch cytatów Williama Blake'a z "Przysłów Piekielnych":
- Głupiec widzi inne drzewo, niż mądry widzi człowiek
- Jaki jesteś - tak i widzisz

Nie uważam Cię oczywiście za głupca, broń Boże, po prostu chciałeś dostrzec w tym filmie to co napisałeś, ponieważ taki jesteś. Nie mówię, że lepszy czy gorszy. Inny.

Twoje zarzuty i argumenty da się zbić tak samo łatwo jak moje argumenty o wieku czy krytyku.

Cóż, nie chcę tego robić...bo mi się nie chce. Szczerze:) Mam lepsze zajęcia.

Pozdrawiam i jeśli po napisaniu swojego posta poczułeś się lepiej, to bardzo mnie to cieszy. Lubie sprawiać ludziom radość:)

Linteath

"Twoje zarzuty i argumenty da się zbić tak samo łatwo jak moje argumenty o wieku czy krytyku."

Faktycznie, masz rację. Zbytnio chciałem dostrzec w tym filmie to co napisałem, a moje argumenty - bo krótkim zastanowieniu - dałoby się faktycznie zbić niezwykle łatwo, prosto i przyjemnie. Mea culpa.

A tak poważnie, to dla mnie, skoro publikujesz recenzję to mam prawo sądzić, że jesteś zainteresowany mniej lub bardziej konstruktywną dyskusją ... A Ty piszesz:

"nie chce mi się powtarzać. Poczytaj posty poniżej. "
"Miałem przygotowany długi post (...) filmweb zdążył mnie wylogować"
"Twoje zarzuty i argumenty da się zbić tak samo łatwo jak moje argumenty o wieku czy krytyku. Cóż, nie chcę tego robić...bo mi się nie chce"

No to po co w ogóle radośnie wklejać linki do swego "dzieła" prawie w każdym negatywnym wątku, skoro Ci się "nie chce"? Piszesz, że masz lepsze zajęcia niż odpowiedź na mój post w stylu innym niż "nie, bo nie". W takim razie zastanawiam się, czy Twe wcześniejsze udzielanie się miało tylko funkcję swoistej autopromocji, stanowiło popis "pierwszorocznej" erudycji, "nieprzeciętnej" znajomości kina, pochwalenia się kierunkowymi studiami? Wybacz, może się mylę, ale dla mnie to zdziebko żałosne i pretensjonalne postępowanie ... Ale może się czepiam ...

"Pozdrawiam i jeśli po napisaniu swojego posta poczułeś się lepiej, to bardzo mnie to cieszy. Lubie sprawiać ludziom radość:)"

To duża zaleta umieć się cieszyć z najmniejszej dupereli, ale chyba się niestety przeceniasz ;)

Irytuje mnie taki protekcjonalizm, traktowanie innych z góry tylko dlatego, że liznęło się trochę wiedzy, głoszenie jedynej słusznej tezy przy jednoczesnym braku umiejętności do jej obrony ... po prostu ...

P.S. nie rozwiałeś żadnej z moich wątpliowści, a szkoda, bo po Twej (jeśli faktycznie jest Twoja) recenzji spodziewałem się więcej ... A przepraszam, nie chce Ci się ... ;)

Pozdrawiam




ocenił(a) film na 9
malcolm_3

Ehhh...:) Miałem nie odpisywać, ale jesteś jak komar, gdy człowiek próbuje zasnąć lub odpocząć. Trzeba zdjąć laczek.

"... Ale może się czepiam ..."
Tak, wydaje mi się, że się czepiasz. Jak zauważyłem, jesteś człowiekiem, który ma we krwi moralizatorstwo. Temat "szanujmy się - dość forumowym kibolom" oddaje całego Ciebie i Twoje zacietrzewienie. Poza tym takie słowa jak "nie lubieć" czy używanie formy "bynajmniej" w sytuacji gdzie coś potwierdzasz, sugeruje że mam do czynienia z kimś w rodzaju quasi -lingwistycznego wykształciucha. Pewnie jesteś gorącym zwolennikiem "lewej strony" z zacięciem totalitarnym ("Wkurza mnie po prostu taka bezkarnosc":) Niby tolerancyjny, z gorącymi hasłami na ustach, a tak naprawdę w głowie" "Zero tolerancji dla tolerancji". To, że masz w avatarze okładkę Pink Floyd (który nota bene mam w formie glinianych figurek u siebie na ścianie) jest jedynym powodem dla którego Cię lubię i podjąłem z Tobą dyskusję.

"hmmm ... nie jestem zwolennikiem rozkladania filmow na czynniki pierwsze , bo to mija sie z celem ... tak jak analiza dziel impresjonistow ;P film nalezy chlonac z calym inwentarzem, odbierac jego wizje i piekno, tak jak pomylki sedziowskie stanowia nieodlaczny folklor pilkarskich zmagan?"

Powiedz to ludziom kochającym Mulholland Drive lub Moneta, to Cię zniszczą:) Poza tym to co napisałeś na górze mija się z tym co piszesz w temacie o Mgle. Wojna światów jednak przemówiła do Ciebie bardziej i dlatego przymknąłeś oczy na niedociągnięcia. Pewnie z nastawieniem na drugą WŚ szedłeś też do kina zwabiony głupią reklamą.

Musiałeś się trochę pomęczyć bo przeczytać moje posty. Gratuluję. Jak widzisz też się dla Ciebie pomęczyłem:)

A teraz powiedz mi jedno: co Cię najbardziej denerwuje?
- To, że nie odpowiadam na Twoje zaczepki tak jakbyś tego oczekiwał,
- to, że "liznąłem trochę wiedzy",
- to że robię tzw. "autopromocję"
- czy to, że jestem erudytą?
- A może to, że chwalę się tym gdzie studiuję? Ale rozczaruję Cię. Nie jestem ani na psychologii, ani na filmoznawstwie. Studiuję dziennikarstwo (zaocznie) i napisałem o tym dopiero teraz, by "rozwiać twoje wątpliwości".

"Irytuje mnie taki protekcjonalizm, traktowanie innych z góry tylko dlatego, że liznęło się trochę wiedzy, głoszenie jedynej słusznej tezy przy jednoczesnym braku umiejętności do jej obrony ... po prostu ... "

Nie brak mi umiejętności do obrony, ale dość obszernie wypowiedziałem się w tym temacie. Po prostu nudzi mnie odpowiadanie takim ludziom jak Ty, którzy chcą napisać coś mądrego, przenikliwego i oczywiście stojącego w opozycji do tego co ja napisałem, tylko po to by mieć odmienne zdanie. By być kimś, kto się "enteligętnie" wypowie. Nie traktuję Cię z góry, tylko śmieję się z tego jak bardzo Ci przeszkadza, że ktoś napisał coś co może za bardzo Cię przerosło, albo zbyt mocno ukłuło. Moja tzw. autopromocja (która denerwuje Cię bardzo z dobrze Tobie znanego powodu) nie wiąże się z kompleksami, tylko z chęci pokazania ludziom, że niesprawiedliwie oceniają ten film. Nie doszukuj się drugiego dna tam gdzie go nie ma.

Poza tym w wielu swoich postach piszesz rzeczy w stylu: denerwuje mnie coś takiego,
irytuje mnie to, irytuje tamto,
dlaczego tak a nie inaczej,
po co się wypowiadasz skoro nie masz nic do powiedzenia,
wkurzam się gdy czytam coś takiego

Kurcze, straszny nerwusek z Ciebie:) Naprawdę jesteś typowym przykładem kogoś, kto dużo gada o tym co w koło, ale o sednie sprawy zaledwie napomina. Tak jak teraz gdy zaczepiłeś mnie. Nie dyskutowałeś z moją recenzją, tylko wytknąłeś mi błędy w moim postępowaniu na forum...kapujesz, że coś tu jest nie tak?

Piszesz w jakimś temacie "Krytyka jest jak najbardziej potrzebna, jeśli jest konstrutywna."
Gdzie w Twojej wypowiedzi o mojej recenzji była konstruktywna krytyka? Bawimy się w psychologa czy filmowca kolego?

"Po prostu szkoda mi też na to czasu - a krytyczna, pełnba argumentów na poziomie dyskusja, to czysta przyjemność dla czytającego ..."

Peeeeełna przyjemność. Wiesz, ja tracę przyjemność czytając takich "panów czepialskich". Napisz proszę recenzję Mgły, która będzie opowiadała o tym jak bardzo film jest zły. Wtedy mogę podyskutować. Zbij moje argumenty, a przyjadę do Ciebie i podam Ci rękę mówiąc "przepraszam".

"Nie rozwiałeś żadnej z moich wątpliowści, a szkoda, bo po Twej (jeśli faktycznie jest Twoja) recenzji spodziewałem się więcej"

Po takim zdaniu kończę dyskusję z każdym. Pokazałeś, kim jesteś i co myślisz o ludziach. Podważanie autorstwa to jeden z ostatnich (a co za tym idzie - najbardziej grubiańskich i niskich) argumentów jakich używa Shopenhauer w "Erystyce". Jesteś inteligentnym człowiekiem. Powinieneś tylko nabrać trochę dystansu do siebie i innych. I bardziej "lubieć" myśleć bo "bynajmniej" potrafisz.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 3
Linteath

"Musisz po prostu czytać więcej o samych filmach przed ich zobaczeniem, lub tuż po. Samo oglądanie nic Ci nie da."

Prawda. trzeba dokładnie wiedzieć w co się pakujemy wybierając się na dany film.

Nie prawda. Oglądając film chcę zrozumieć o co chodzi reżyserowi, a nie z piętnastu recenzji i wypowiedzi na forach.

ocenił(a) film na 9
grossus

"Prawda. trzeba dokładnie wiedzieć w co się pakujemy wybierając się na dany film."

Dokładnie. Wolę wiedzieć więcej o fazie produkcyjnej, o pomysłach jakie miał reżyser, o działaniach okołofilmowych. Pozwala to bardziej wejść w obraz i go polubić. Gdybyś o tym czytał, wiedziałbyś, co King myślał o Mgle i jaki był pomysł na jej realizację. Jest wiele innych ciekawostek, ale nie o tym się rozpisywać powinienem.

"Nie prawda. Oglądając film chcę zrozumieć o co chodzi reżyserowi, a nie z piętnastu recenzji i wypowiedzi na forach."

Grossus, a kto Ci każe nie myśleć samotnie nad filmem dwóch czy trzech dni po jego obejrzeniu? Ważne jednak byś skonfrontował swoje myśli uczesane z tymi nieuczesanymi i na odwrót oczywiście.

pozdro

ocenił(a) film na 3
Linteath

Oczywiście są takie filmy które potrafią dogłębnie poruszyć człowieka i myśli o nim wiele dni, ale ten wg. mnie taki nie jest. :)

ocenił(a) film na 4

Podpisuję się pod tym co napisałeś w 100%.

ocenił(a) film na 6

Oglądnij se film jeszcze raz. A zrozumiesz np. czemu ci 2 żołnierze zabili się po tym, jak oni wrócili z apteki. Słuchaj co oni mówią. A co do osobistości takich, jak "pani szurnięta" jest w juesendej na pęczki. Włącz telewizję, jak będziesz w stanach. Jednak z tym podpaleniem się i światłami to faktycznie głupie. A końcówka całkiem możliwa. Co do muzyki to się zgodzę, że nie pasowała. Starała się usilnie wprawiać w nastrój poruszenia. Lepiej by było zagrać coś cichego.

ocenił(a) film na 8

ogólnie pieprzysz bzdury, jak to jest jeden z tych co są najgorsze jakie widziałeś to chyba mało widziałes, obejrzyj sobie Doomsday 2012 to pogadamy:)

ocenił(a) film na 1
Bialy_Pielgrzym

własnie z tymi filmami Mgła od razu mi sie skojarzyła, wiec nie trafiłeś....

ocenił(a) film na 6
Linteath

Sam nie wiem co myśleć o tym filmie. Z jednej strony ciekawy, intrygujący i mało wyeksploatowany temat z drugiej... No właśnie tu mam do powiedzenia najwięcej. Spartolony początek (macki w garażu), co zauważyło sporo osób, zniszczył całą magię opowieści przez co kolejne 30-40 min musiałem po prostu przeboleć. Dialogi były nie tyle płytkie co "oklepane" - takie standardowe "horrorowe" teksty. W połączeniu z mało przekonującą grą (wybaczcie ale na miejscu tego adwokata też bym nie kupił tej historii z mackami, ba nie kupiłem jej wiedząc, że to prawda; itp itd - jeśli ktoś się ze mną nie zgadza to chętnie wymienię kolejne przykłady), niemal brakiem trzymającej napięcie muzyki dały efekt lekkiego znudzenia. Może to i smutne ale nawet przez chwilę nie współczułem żadnemu bohaterowi (skoro już mowa o aspekcie socjologiczno-psychologicznym). Ogólnie mnie film nie powalił. Przeciętniakiem też nazwać nie mogę bo nim nie jest. Rewelacji jednak żadnej, cieszę się, że obejrzałem w domu. Dużym plusem jest tu wymowne, chociaż przewidywalne i jednocześnie konieczne, zakończenie. W kwestii oceny... 9/10 to jak dla mnie gruba przesada. Wątpię w to, że jeszcze go kiedykolwiek obejrzę. Myślę, że 6/10 jest sprawiedliwą oceną.

PS. Czy tylko mi ten film skojarzył się z Wojną Światów? Obrona dziecka, "pozaziemski" wróg, wszechobecny mrok...

ocenił(a) film na 9
marek_swk

Widzisz. Pisałem o magii kina, o oddaniu się w ręce tego filmu. Widziałeś film w domu pewnie przy herbacie/piwie/kanapce i chipsach co uniemożliwiło jego właściwy odbiór. Najprawdopodobniej miałeś całą, niepociętą wersję. Duży plus, bo gdybyś widział tę z kina, pewnie byłbyś zawiedziony jeszcze bardziej. Ciekaw jestem tylko jaką masz jakość. Jeśli mizerną to wcale się nie dziwię Twojej reakcji.

Nie zgodzę się z tobą, że dialogi są oklepane. Tutaj są małe, subtelne sygnały wysyłane do widza. Darabont wiedział co robi i co bardziej uważny widz to wyłapie.

Nie mogłeś się wczuć, bo to nie jest stricte amerykańskie kino (a w takim widzę celujesz). Tutaj jest dużo zapożyczeń z kina europejskiego, a niski budżet sprawił, że owe macki, które tak bardzo przeżywasz były nieco plastikowe. Ale przymknięcie oczu na to co nieważne i otwarcie ich na to co najważniejsze cechuje dobrego widza, a nie połykacza popkulturowego chleba.

Moim zdaniem liczy się przesłanie tego filmu, a nie jego "efekty". Dla ludzi kochających wojny światów czy dni niepodległości, jest to kiepski film. Dla ludzi lubiących Carpentera, Darabonta czy wczesne dokonania Wesa Cravena, jest to film obowiązkowy.

użytkownik usunięty
Linteath

moim zdaniem jakosc nie ma tu nic do rzeczy (ja ogladalem akurat w bardzo dobrej). o jakosci samych efektow nie wspominam nawet bo jak dla mnie nie jest to elementem oceny calosci filmu - mozna oceniac co najwyzej same efekty jako takie, ktore slusznie sa mizerne, ale nawet jakby byly na miare obecnych mozliwosci to i tak filmu nie ratowalyby.

piszesz, ze to kino mieszane: troche europejskie, troche amerykanskie. nie wiem, nie jestem ekspertem od rozrozniania ale powiem tak: europejczycy maja pewne poczucie rozsadku i smaku, ktorego amerykanie nie posiadaja i taki film mogl powstac tylko w USA i tylko dla tamtejszego audytorium.

aha i dodam jeszcze, ze tez odczulem brak muzyki momentami jak wczesniej wspomniano i dodam tez moja ocene filmu: oczywiscie 1/10.

ocenił(a) film na 6
Linteath

Szkoda, że mnie tak nisko oceniasz. Gdybym "jadł chipsy i pił piwo" to wyłączyłbym film pewnie po 15-20 min. Swoją drogą oglądałem wersję niepociętą i w bardzo dobrej jakości. Nie chcę tu się z nikim licytować kto na jakim kinie się zna. Ja nie celuję w amerykańskie kino tylko w kino dobre. Filmowi wystawiłem 6/10 i w mojej ocenie nie jest to nota zła (ale bez przesady nie jest to film wybitny na 9/10, niektórzy tylko takie oceny znają). Z założenia chyba miało to być kino grozy, pawda? To gdzie tutaj ta groza?

ocenił(a) film na 4
Linteath

Ja widziałem ten film w kinie a mam również podobne zdanie o nim.
Temat filmu niezwykle ciekawy ale sam film "spartolony". Dokładnie od momentu macek na zapleczu. Gra aktorska na niezwykle niskim poziomie.
A już muzyka na samym końcu mimo, że robi wrażenie ale niszczy ten film.
Może reżyser chciał dodać tym sposobem patosu i "uduchowić" ten film. Jednakże zabieg ten okazał się porażką.

Generalnie powiem że "Mgła" to film "do obejrzenia", ale nie należy oczekiwać za dużo. Powiem więcej.. Leprze filmy wychodziły od razu na VHS a nie było ich w kinach.

użytkownik usunięty
marek_swk

tez mi sie skojarzyl z wojna swiatow!!! poza "oczywistymi" elementami wspolnymi byl tam taki dzwiek, ktory wydawal ten najwiekszy potowr pod koniec, taki jak wonie swiatow tamte potwory.

ocenił(a) film na 8
Linteath

Doskonała recenzje,w zupełności ujołeś to co ja chciałem napisać....Film dla bardzo dobry mocne 8/10...Brakowało mi takich horrorow,nie przejmuje sie że wszyscy mieszaja go z błotem..osada również żle została zinterpretowana,dla mnie to jeden zs lepszych filmow shylmana.

ocenił(a) film na 8
Rrrr

Wiem ze to film Darabonta jednak chcialem nadmienic podobno sytuacej co do obelg Osady

ocenił(a) film na 9
Rrrr

Mimo wszystko, osada jest nieco gorszym filmem niż mgła. Porusza dość podobne problemy, które gdzieś tam się wiążą ze sobą, ale sądzę, że jednak końcówką Mgła przebija Osadę.

ocenił(a) film na 5
Linteath

dla mnie osada jest dużo lepsza plastycznie. we mgle zupełny brak klimatu, nic mnie ani na chwilę nie zauroczyło.

ocenił(a) film na 6
Linteath

Recenzja rewelacja! Bijesz na pysk tego gostka ktory umioescil recenzje na stronce - moje zdanie;) Poza tym skloniles mnie do jeszcze wiekszych refleksji. Jeszcze nigdy nie mialem czegos takiego po obejrzeniu filmu co jak dla mnie swiadczy o jego geniuszu. Jesli chodzi o ksiazki to do takich sklonil mnie 'Lowca Snow'

ocenił(a) film na 9
Amish1188

Fakt, książka "Łowca snów" jest świetna. Gorzej z filmem. Dzięki za miłe słowa :)

ocenił(a) film na 7
Linteath

no recenzja bardzo ładna i w pełnie odzwierciadla także i moje spostrzeżenia na temat tego filmu :)

ale dałeś tam notkę w nawiasie po obejrzeniu właściwiej wersji filmu , to ja jest nie właściwa ????

ocenił(a) film na 9
westuaragorn

Widac, ze nie przeczytałeś mojej recenzji do końca. Ta któr ajest w kinie jest właściwa tylko dla polskich kin. Normalnie mamy wersję 20 min. dłuższą.

ocenił(a) film na 8
Linteath

Sargon mógłbyś napisać, co jest w tej właściwej wersji Mgły?

Oglądałem film w kinie i po scenie trzęsienia ziemi zauważyłem dziwnie szybki montaż - jakby ucięcie sceny. Myślałem, że to jakiś błąd przy montowaniu filmu, jednak z tego co teraz tu przecztałem wynika, że to celowy zabieg. (sic!) Nie rozumiem jak można tak "karać" widzów, którzy zdecydowali się kupić bilet i przyjść na seans do kina, wypuszczając na rynek taką wadliwą wersję filmu. Istny skandal....

Linteath

Oj sargon, przyznam się na początku, że nie od razu przeczytałem Twoją recenzję, ale po kilku Twoich komentarzach do osób, które się z nią nie zgadzają postanowiłem sprawdzić co tam napisałeś ;) I też zdecydowanie się z nią nie zgadzam. Ale ja nie o tym, ale o tych wspomnianych komentarzach:

/"Ile masz lat? 18? 19? 20?"/

Najczęściej spotykany "argument" na FW. Niestety. A tak naprawdę jest tylko dowodem na brak prawdziwych argumentów dla poparcia własnej tezy.

/"Rozmawiałem ze znajomym krytykiem filmowym, który widział prawie 10.000 obrazów i powiedział, że Mgła jest jednym z najciekawszych filmów grozy/psychologicznych (nie horrorów) ostatnich dwóch - trzech lat."/

Kolejna perełka. Nawet lepsza od poprzedniej (dzięki tym 10 tysiącom). Ja wolę jednak sam sobie wyrabiac opinię o tym co obejrzałem, a nie sugerować się czyimś zdaniem. Tym bardziej, że dwóch krytyków (mających na koncie nawet i 20 tys. obejrzanych filmów) temu samemu obrazowi często wystawia skrajnie różne oceny. Ale jeśli uważasz to za dobry argument to zapraszam na rottentomatoes.com bądź metacritic.com. Tam średnia ocena "Mgły" (ocena krytyków, nie użytkowników) to 57/58%.

/"Widziałeś film w domu pewnie przy herbacie/piwie/kanapce i chipsach co uniemożliwiło jego właściwy odbiór"/

Patrz przykład pierwszy :p

No to może trochę o samej "Mgle". Kampania reklamowa filmu na pewno przyczyniła się do wzrostu rzeszy rozczarowanych widzów, w końcu nikt nie lubi byc oszukiwany. No ale zadaniem dystrybutora jest ściągnięcie ludzi do kina, więc trzeba czasem pokłamać. No bo co w końcu kurcze blade! Ja się akurat na horror/"najlepszy film grozy od 9 lat" nie nastawiałem, a i tak rozczarowany jestem, i to bardzo. Jedynymi jasnymi punktami 'dzieła' Darbonta jest nietypowe (jak już to ktoś wcześniej napisał) jak na tego typu produkcje zakończenie i gra M.G. Harden. Reszta aktorów, no cóż, po prostu grała. Fabuła może i byłaby mocną stroną filmu (w końcu to King) gdyby nie to, jak została przedstawiona. Film już na początku zostaje odarty ze swojej tajemniczości, do tego przez większą część filmu nic się tak naprawdę nie dzieje. Postawy bohaterów wobec zaistnialej sytuacji, nad którymi tak się rozpływasz, również zostały bardzo spłycone, a momentami wydają się naprawdę sztuczne. Na szczęscie zakończenie zostawia pewne pole do popisu dla wyobraźni, dzięki któremu można już bez pomocy autorów "Mgły" ten film ratować (dorabiając sobie do niego własne teorie). To jednak zdecydowanie za mało. Ja wystawiłem ocenę 5/10 i nie sądze, zeby była ona dla "Mgły" krzywdząca...

ocenił(a) film na 9
Mikez

Mikez, doceniam Twoje zdanie. Wnikliwie mnie zanalizowałeś, a to już zadanie albo dla socjopaty, albo dla człowieka ciekawego świata i ludzi dokoła;) Jesteś zapewne tym drugim, bo postrzegasz rzeczywistość dość wyraźnie. Choć i tak gdzieś w głębi uważam, ze doczepiłeś się 3 rzeczy, które tak naprawdę w natłoku emocji mogą przejść niezauważone nawet człowiekowi, który "wie co pisze".

Argument pierwszy, który tyczy się lat: wiem, że najczęściej stosowany, wiem też, że nie jest on właściwie argumentem ale słowną watą. Z tym że wystosowany w kierunku właśnie takowych ludzi, staje się argumentem. 18 letni recenzent, czytając takie słowa, najpewniej przez chwilę się zastanowi nad nimi i albo zweryfikuje swój pogląd, albo następnym razem będzie mniej nazwijmy to "wylewny" w swoich dywagacjach.

Argument drugi: rzeczywiście nie pomyślałem o tym. Człowiek, którego znam, to poznański reżyser, z którym miałem wykłady w WSRTiF. Świetny facet i o filmach wie właściwie wszystko. Z drugiej strony, zaraz może mi ktoś tak powiedzieć o swoim znajomym reżyserze, któremu Mgła się nie podobała...i tak zawsze wyjdzie 50 / 50. Odwieczny dylemat: jak zachwyca, kiedy nie zachwyca? ;)

Argumen trzeci: patrz przykład pierwszy :D

"No bo co w końcu kurcze blade" - widzę, że Mikołajka czytałeś :D

A tak serio, to Twoja ocena jest ciut za niska. Tak samo jak dla Niebieskiego Kieślowskiego ;) Ale widzę, że sobie nie podyskutujemy, bo postrzegamy filmy baaardzo subiekywnie i na dodatek obydwoje jesteśmy upartymi osłami:D

Pozdrawiam i dzięki za ten wpis:)

ocenił(a) film na 6
Linteath

Takie mialem ostatnio rozkminy na temat mgly ze postanowilem cos napisac.
Mgla i to co w niej sie znajduje to cos co nas otacza a pewnego dnia daje o sobie silniej znac. Ogarnia nas strach towarzyszacy cierpieniu. Zmienia sie w nas wszystko. Nie wiemy komu mozemy zaufac a kto nas dobije. Falszywi prorocy przemawiaja do nas ze jest juz koniec. Nie ma nadzieji. Nie jestesmy w stanie walczyc choc na zewnatrz mozemy sprawiac wrazenie silnych. Chcemy uciec od tych ktorzy chca spotegowac w nas strach i obwinic nas za cierpienie calego swiata, ale kazdy sam musi przeciez jemu sprostac. Probujemy walczyc(ucieczka glownych bohaterow z marketu), ale poddajemy sie strachowi. Nie potrafimy dostrzec swiatla we mgle. Wszystko wydaje sie nam jeszcze straszniejsze. Pograzamy sie i przegrywamy. Tak skonczyli bohaterowie w filmie(podobnie jak wiele ludzi na tym swiecie). W ksiazce zas walcza, maja nadzieje(rownie podobnie jak wiele ludzi na swiecie).
Tyle. W taki sposob ja pojmuje mgle. Dzieki za ta recenzje bo tez odp sobie na wiele pytan.

ocenił(a) film na 6
Amish1188

Poza tym pojawia sie jeszcze inny motyw poza strachem i cierpieniem. Mianowicie oszukiwanie sie. Carmody nazwala sie sluga Boga a chciala zabic ofiarowac ludzi. Oto jak wyglada dzisiaj b. duza grupa ludzi wierzacych. Modla sie pod figura a diabla maja za skora.

Linteath

Kiedy ja tu właśnie widzę doskonałą okazję do dyskusji ;) Być może rzeczywiście w mojej wypowiedzi jest trochę zwykłego czepialstwa, ba, może nawet kiedyś użyłem podobnego 'argumentu' w afekcie :P Może gdybyś napisał "14? 15? 16?" zareagowałbym inaczej, z pewnych jednak względów osoby w wieku lat dwudziestu (czyżby dlatego, że sam się do nich zaliczam?! :p) uważam za osoby o wystarczająco już wyrobionym guście i posiadające niezbędną do, w pewnym chociaż stopniu, obiektywnej oceny obejrzanego filmu wiedzy (czyli nieograniczania się do napisania "fajny" albo "denny"). Mówię tu oczywiście o osobach interesujących się filmem, bo w innym przypadku nie ma wielkiego znaczenia czy jest to dwudziesto- czy trzydziestolatek.

Co do argumentu drugiego to wygląda na to, że się zrozumieliśmy, a słowa "jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?" wręcz wyjąłeś mi z ust ;)

"Mikołajka" rzeczywiście czytałem i z czystym sumieniem mogę uznać go za jedną z moich ulubionych pozycji literackich, gdyż jest to moim zdaniem pewnego rodzaju fenomen ;)

Co do oceny "Mgły" to pozostanie taka jaka jest, a co do "Niebieskiego"... Może faktycznie ciut za niska, wahałem się między 9, a 8, zwłaszcza po obejrzeniu pozostałych części trylogii Kieślowskiego. Zostałem przy ósemce, co nie zmienia faktu, że "Niebieski" zrobił na mnie niemałe wrażenie (zresztą całość zaintrygowała mnie na tyle, że w kolejce filmów do obejrzenia czekają już inne dzieła Kieślowskiego - lepiej późno niż wcale). Zwróć jednak jeszcze uwagę na to, iż "10" w mojej skali to ocena "wyjątkowo wyjątkowa", zarezerwowana dla tych kilku filmów, które zrobiły na mnie niezapomniane wrażenie. Tym samym dla większości filmów pozostaje skala 1-9, więc "8" to naprawdę dobra ocena ;)

Pozdrawiam również :)

ocenił(a) film na 9
Mikez

I takie odpowiedzi lubię:) Pełna kultura. Przywraca mi to wiarę w Filmweb ;)

Mikołajek to rzeczywiście fenomen. Pomimo nieskomplikowanej fabuły, te historie mają w sobie coś pięknego, coś co każdy chłopiec w wieku Mikołaja pewnie w jakiś sposób przeżywał. Ze mną jest podobnie, owe historie są po prostu kompatybilne z moimi wspomnieniami ;)

"jak zachwyca, kiedy nie zachwyca" powiedział chyba S.J. Lec, ale głowy nie dam i zawsze jest to argument do pokazania, jak to ładnie już przytoczyliśmy :D

Niebieski to dla mnie fenomen. Wspaniałe zdjęcia, piękny klimat, doskonała muzyka. To 10/10 w gatunku filmu psychologicznego. Zresztą...;] Może zbyt pochopnie daję te 10 np. Mgle czy Władcy Pierścieni...ale jeśli coś rzeczywiście zrobiło na mnie wrażenie (nawet jak nie jest ambitne jak Passolini czy Bergman), to po prostu działam pod wpływem chwili i nie ukrywam zachwytu. A co do chipsów, piwa czy innych rzeczy do jedzenia i picia, to uważam dokłądnie tak jak Kieślowski, że filmy powinno się oglądać TYLKO w kinie. Tylko tam oddasz się im całkowicie i zapominasz o wszystkim. Pod warunkiem, że nie wpieprzasz popcornu, nachos i innych specjałów z multipleksów ;)

Pozdrawiam jeszcze raz i dzięki za przypomnienie o Mikołajku, zaraz wezmę tomik o wakacjach...albo nie..."Joachim ma kłopoty" :D

Linteath

Szczerze mówiąc cytat: "Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca" kojarzy mi się przede wszystkim z "Ferdydurke" Gombrowicza ;) A wracając jeszcze do Mikołajka to zosatało mi jeszcze kilka nieprzeczytanych rozdziałów z drugiej części "Nowych przygód Mikołajka" ;)

ocenił(a) film na 6
Linteath

Dobra, miałem nic nie pisać już w tym temacie ale i ja się przyczepię. Piszesz coś poniżej o kulturze dyskusji. Moją opinię (i mnie przy okazji) zmieszałeś niemal z błotem zapominając o fundamentalnych zasadach wymiany zdań. Cytować nie będę bo sam możesz przeanalizować to co piszesz w kontekście twoich późniejszych postów. Moja opinia w zasadzie była identyczna jak Mikez'a a dałem nawet nieco wyższą notę. Skąd zatem brak konsekwencji i nagła zmiana tonu? Nie obrażam się absolutnie ale jako znawca kina za jakiego się uważasz powinieneś nieco mniej emocjonalnie podchodzić do tematu, nieprawdaż?

ocenił(a) film na 7
Linteath

no fakt za pierwszym razem ie przeczytałem ale później już przeczytałem kiedy miałem chwile wolnego
czasu i co s do przegryzienia i tak nie zmienia m zdania ze sie z zgadzam ;]

Linteath

http://images28.fotosik.pl/177/270edae23e4dedbfmed.png

ciekawe kto to jeszcze wyłapał ? ;)

ocenił(a) film na 9
Kate_G

ten post wyżej pisałem ja z konta żony ;)

ocenił(a) film na 6
Kate_G

Buick? :)
w tym filmie było wiele nawiązań do Kinga, m.in. obrazy namalowane przez Davida, które były pokazane na początku.

ocenił(a) film na 4
Kate_G

może jest już późno, ale o co chodzi z tym zdjęciem?

ocenił(a) film na 4
mistis_sinensis

aaaa, ok, już wiem......................:)

ocenił(a) film na 6
Linteath

Film jest wart tyle ile wyniesie z niego człowiek. Człowiek pusty nie wyniesie niczego ani ze Spidermana ani Hamleta, a inteligentny nawet z takiego filmu jest w stanie wynieść treści po pachy. Świetna recenzja powinna być podczepiona pod ten film, nieco zbyt optymistyczna i w sumie o tym jak film powinien wyglądać, a nie jak wyglądał:)

ocenił(a) film na 1
Linteath

nie polecam tego filmu, stracona kasa na bilet i tyle, film jak na mnie nie wywarl zadnego wrazenia, do tego slabe efekty specjalne, marna gra aktorow, i beznadziejny koniec... tak naprawde podobac sie moze widzowi do 15 roku zycia ot co ... Stephen King tak ale nie w tym filmie - ocena 4/10 max