Recenzja filmu

Szybcy i wściekli 6 (2013)
Justin Lin
Vin Diesel
Paul Walker

Grand Prix

Postawmy sprawę jasno: jeżeli poprzednie części nie przypadły Ci do gustu, nie zabieraj się za seans najnowszej. Pozostali natomiast znajdą w niej niezobowiązującą rozrywkę. "Szybcy i wściekli 6"
Postawmy sprawę jasno: jeżeli poprzednie części nie przypadły Ci do gustu, nie zabieraj się za seans najnowszej. Pozostali natomiast znajdą w niej niezobowiązującą rozrywkę. "Szybcy i wściekli 6" prezentuje się bowiem jak rasowy blockbuster Michaela Baya. Jest jeszcze mocniej, szybciej i bardziej efektownie.

Historia, choć ciekawa, jest tak naprawdę tylko dodatkiem do efektownych scen akcji. Ekipa Doma nigdy nie zostawiała członków swej "rodziny". Jest to powód, który zdecydował o nawiązaniu współpracy Toretta z Lukiem Hobbsem. Ten drugi pokazuje bowiem zdjęcie Letty, rzekomo nieżyjącej, dawnej miłości Doma. Obecnie jest ona na usługach Owena Shawa, którego gang Hobbs ściga po całym globie. A przecież na wilki mogą zapolować tylko wilki...

W kolejnych częściach Justin Lin dowodził, że ciągle ma pomysł na serię. "Tokio Drift" to opowieść o buntującym się nastolatku i jego zamiłowaniu do wyścigów samochodowych. "Szybko i wściekle" powróciło do korzeni i kontynuowało losy Doma i Briana. Piątka z kolei poszła już w kierunku filmu kryminalnego. Część szósta zawiera podobne akcenty, a dzięki znanej ekipie sprawdza się jako "kumpelski" akcyjniak. W efekcie końcowym wyszło coś na kształt "Ocean's Eleven" po gruntownym tuningu. Przy tym znalazło się też miejsce na sporo wątków komediowych (kapitalni Ludacris i Gibson), a także wątki rodzinne (relacja Doma i Letty oraz wątek Briana z Mią). W tej całej mieszance nie zabrakło też powrotu do samego początku serii; będziemy świadkami klasycznych wyścigów. Osobiście jestem pod wrażeniem, jak zgrabnie Justin Lin połączył wszystkie te elementy w spójną całość. Niby miał na to dwie godziny, ale przecież w filmie to wcale nie tak dużo. Pójdę nawet dalej i stwierdzę, że gdyby "Szybcy i wściekli 7" nie powstali (a już wiadomo, że powstaną), szóstka byłaby idealnym zamknięciem serii mającym jej wszystkie charakterystyczne cechy.

Już we wstępie widać, że powoli zbliża się wielki finał przygód Doma i spółki. Serwuje nam on bowiem wydarzenia z poprzednich odsłon. Później nastrój ten podtrzymują serwowane nawiązania. Osobiście przed premierą "Szybkich i wściekłych 6" stopniowo odświeżyłem sobie całą serię. Dobrze zrobiłem, gdyż reżyser niemal cały czas bawi się z jej sympatykami. Pełne nawiązań są nie tylko kolejne sceny, lecz także spora liczba dialogów. Równocześnie Lin posiada talent do przedstawiania nieodłącznego atrybutu serii – szybkich aut. Wszelkie wyścigi, pościgi, sceny akcji i walki wręcz to szczery ukłon do miłośników i twórców współczesnego kina akcji. W tym momencie należy zwrócić uwagę na świetny pomysł z angażem Giny Carano. Z racji swej profesji świetnie sprawdza się w ostatnim punkcie.

Od strony technicznej "Szybkim i wściekłym 6" nie można nic zarzucić. Auta są jeszcze szybsze, kamera świetnie za nimi nadąża, a kolejne sekwencje akcji po prostu wgniatają w fotel. Gdy już sądzimy, że widzieliśmy absolutnie wszystko, zawsze czeka nas kolejna niespodzianka. Lin odpala kolejne konie mechaniczne i wynosi całość na zupełnie nowy poziom. Taki zabieg wiąże się jednak również z największą wadą produkcji. Łamanie praw fizyki mogło co niektórych denerwować już w poprzedniej odsłonie. W szóstce w ogóle przestały obowiązywać. Bohaterowie są po prostu niezniszczalni. Sylvester Stallone powinien wywalić swą całą grupę najemników i z miejsca zatrudnić tutejsze postaci. "Niezniszczalni", w swej trzeciej misji, zmietli by wówczas wrogów nawet bez najmniejszego siniaka. Jeśli bowiem ktokolwiek się chociaż zadrapie, to tylko przez przypadek. Owszem mamy trochę krwi, ale tak naprawdę jej obecność nic nie znaczy. Nawet postrzały nikogo tutaj nie spowalniają. Znana z trailera sekwencja z czołgiem mogłaby być udanym zwieńczeniem opowieści. Jednak, jak już wspomniałem na początku, Lin wcielił się w Michaela Baya i w finale jeszcze bardziej "jedzie po bandzie". Widz natomiast kręci z niedowierzaniem głową i pyta retorycznie jak to jest możliwe. Jedyne co pozostaje, to posłużenie się słowami Toretto: W niektóre rzeczy trzeba po prostu uwierzyć. Wierzmy więc, że niemożliwe nie istnieje.

Nie zawodzą także muzyka oraz dochodzące z ekranu wszelkie inne dźwięki. Ryk silników brzmi świetnie, a soundtrack oddaje ekranowe wydarzenia. W ucho wpada też kawałek Wiz Khalifa ft. 2 Chainz "We Own It" grany podczas napisów końcowych. Aktorstwo także jest na poziomie. Postaci może i są przerysowane, ale dobrze rozpisane. Diesel dobrze gra twardziela o dobrym sercu, a napakowany The Rock nie tylko potrafi skopać tyłek, lecz także rozbawić. Cała ekipa Toretta jest wyrazista i każdy jej członek otrzymuje swoje ekranowe pięć minut. Na przeciwnym biegunie znajduje się team szwarccharakteru. W niej prócz Evansa (swoją drogą jedna z najlepszych postaci) nikt nie został odpowiednio nakreślony. Prócz wiary w niemożliwe musimy zatem także uwierzyć Linowi na słowo, że mamy do czynienia z profesjonalnymi najemnikami.

"Szybcy i wściekli 6" nie są adresowani do każdego. Chwilami poziom absurdu sięga takiego poziomu, że widzowi naprawdę ciężko powstrzymać się przed wybuchem niekontrolowanym śmiechem (podczas mojego seansu niektórzy nie wytrzymali). Tak też wygląda całość. To filmowa impreza okraszona dobrą muzyką i wieńczona pokazem fajerwerków. I jak to na imprezie: najpierw bawimy się świetnie i cieszymy wszystkim oko, ale następnego dnia nie zawsze idealnie pamiętamy całość. To jednak nieważne, bo i tak wiemy, że nie mamy powodów do narzekań.

Na koniec dobra rada. Nie wychodźcie wraz z pojawieniem się napisów. Czeka Was jeszcze klamra, która zespala całość serii i pozwala iść naprzód.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kultowa seria o "szybkich i wściekłych" kierowcach w odlotowych furach znów powraca na ekrany kin w... czytaj więcej
W światowej kinematografii bardzo często zdarza się, że sequele są gorsze od poprzednika. Każda kolejna... czytaj więcej
Ileż można ciągnąć jeden cykl filmowy opierający się niemalże na podobnych schematach? Jak dobitnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones