Recenzja filmu

Obcy kontra łowca (2007)
Scott Harper
William Katt

Prawdziwy unikat

"Alien vs. Hunter" to film jedyny w swoim rodzaju. Jest on bowiem jedyną produkcją, o której nie słyszałem żadnej pozytywnej opinii. Natomiast słowa miażdżącej krytyki spotykałem praktycznie na
"Alien vs. Hunter" to film jedyny w swoim rodzaju. Jest on bowiem jedyną produkcją, o której nie słyszałem żadnej pozytywnej opinii. Natomiast słowa miażdżącej krytyki spotykałem praktycznie na każdym kroku. Mimo czytania licznych haseł typu: "totalne badziewie", "nieporozumienie" czy "najgorszy film w historii" postanowiłem to coś obejrzeć. Dlaczego? Sam nie wiem, chyba z czystej ciekawości. Rzecz jasna spodziewałem się gniota, jednak nawet takie nastawienie nie uratowało mnie przed istną katorgą podczas seansu. Po tym wstępie powinienem zająć się najpierw streszczeniem fabuły, a potem analizą poszczególnych elementów typu: poziom aktorstwa, muzyka, zdjęcia itp. I właśnie tu pojawia się problem, gdyż żadnej z tych rzeczy nie uświadczyłem w tym "filmie". Cóż, mimo wszystko postaram się sklecić wymaganą ilość słów. Fabuła, jeśli można o niej w ogóle mówić, składa się z trzech punktów. Pierwszym z nich jest otwarcie identyczne jak "Aliens vs Predator - Requiem". Na ziemię spada bowiem jakiś statek kosmiczny. Przez resztę filmu na przemian oglądamy ujęcia Aliena, Huntera i bandy idiotów, ganiających po ekranie bez celu i sensu. W zamierzeniu to coś miało być chyba podróbką filmów: "Obcy kontra Predator". Nawet jeśli twórcy wyszli z takiego założenia, to ponieśli całkowitą klęskę. Najgorsza imitacja musi bowiem sobą coś reprezentować. "AVH" jest natomiast produktem tak bezdennie głupim, infantylnym, nudnym..., wymieniać można by bez końca, iż nawet ciężko go nazwać profesjonalnym filmem. W sumie ten fakt można uznać nawet za jedyny plus tego czegoś. Gdyby bowiem Scott Harper albo jakiś inny członek ekipy wypowiedział się, iż jego dzieło ma cokolwiek wspólnego z oryginalnym Alienem czy Predatorem, to z miejsca zostałby zabity przez któregoś z wiernych fanów obu kosmicznych drapieżców. Co więcej, każdy sąd uniewinniłby pewnie tego zdesperowanego człowieka po zapoznaniu się z tym dziełem. Na szczęście tego typu deklaracja nie padła, więc póki co uniknięto owego zamieszania. Oczywistym faktem jest bowiem, iż film Harpera nie ma nic wspólnego ze słynnymi kosmicznymi potworami. Alien wygląda jak skrzyżowanie oryginalnego monstrum, które powołał do życia Ridley Scott, i jakiegoś wyrośniętego pająka. Hunter natomiast to człowieczek noszący na głowie akwalung i strzelający z pistoletu, jakim posługiwali się Power Rangers. A nie, przepraszam! Wojownicy Mocy mieli lepsze uzbrojenie, a sam serial dostarczał najmłodszym sporej dawki rozrywki, więc nie będę go krytykował. Teraz kilka słów o wspomnianych już ludzikach, które biegały mi po ekranie bez większego sensu. Nie chcę ich bowiem nazywać aktorami, gdyż poziom aktorstwa jest chyba wyższy nawet w filmach porno. Dalsze pastwienie się nad tymi nieszczęśnikami jest zbędne. I tak za swoją obecność w tym filmie płacą najwyższą z możliwych cen. Są bowiem wymieniani z imienia i nazwiska w obsadzie. Nic gorszego nie mogło ich spotkać. Muzyki w ogóle nie pamiętam. Była tam jakaś w ogóle? Chyba tak, bo w obsadzie wymieniony jest Gregory Paul Smith, który ponoć odpowiadał za ten element. Oczywiście ten aspekt dostosował się poziomem do pozostałych. Moją amnezję w tym punkcie przyjmuję więc z wielką ulgą. Im szybciej zapomnę bowiem o tym czymś, tym lepiej dla mojego zdrowia. Zdjęcia i kostiumy poziomem nie odbiegają od reszty. Wiecie więc, co to oznacza. Nie będę się powtarzał. Po obejrzeniu tego filmu doszedłem jednak do pozytywnego dla mnie wniosku. Mianowicie: są na świecie ludzie głupsi ode mnie, i to dużo. Trzeba bowiem mieć chyba ujemny iloraz IQ, żeby zaangażować w produkcję czegoś takiego. Jeśli chcecie obejrzeć ludzką głupotę w najczystszej postaci lub lubicie zadawać sobie ból pod różnymi postaciami, to polecam ten film z czystym sumieniem. W przeciwnym razie omijajcie tę pozycję szerokim łukiem! Na jej podstawie można by bowiem spokojnie napisać kilkutomową encyklopedię pt.: "Jak nie należy kręcić filmu".
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones