Recenzja filmu

Sen Kasandry (2007)
Woody Allen
Ewan McGregor
Colin Farrell

Czy życie nie jest wspaniałe?

Podobno styl filmów Allena nie jest dla każdego. Mimo że z reguły nie kieruję się sądami krytyków, nic wcześniej nie przyciągnęło mojej uwagi do jego wkładu w kinematografię. Jednak do "Snu
Podobno styl filmów Allena nie jest dla każdego. Mimo że z reguły nie kieruję się sądami krytyków, nic wcześniej nie przyciągnęło mojej uwagi do jego wkładu w kinematografię. Jednak do "Snu Kasandry" zachęciła mnie świetna obsada i hasło promujące film: "Najlepszy film Allena". Niestety, już od pierwszych minut seansu krzywiłam się na strasznie płytkie i sztuczne dialogi. Fabuła opiera się na dość chwiejnych fasadach i bez żadnych głębszych przemyśleń można dojść do wniosku, że jak na tak doświadczonego scenarzystę/reżysera, jest po prostu prymitywna…  W "Śnie Kasandry", Allen usilnie stara się przedstawić nam historię, gdzie motywem przewodnim jest zbrodnia i kara. Jej bohaterami natomiast są bracia Ian (Ewan McGregor) i Terry (Colin Farrell), którzy zostają postawieni przed poważną decyzją – czy powinni spełnić prośbę wujka Howarda (Tom Wilkinson) i zabić człowieka, który ma mu zaszkodzić w sądzie? Nie zdołałam na tyle zgłębić postaci Iana, żeby stwierdzić, czy Ewan McGregor miał pomysł na swoją postać – kwestie wypowiadanie wręcz z teatralną intonacją (niczym z greckich tragedii, o których tu nawet mowa) nieco rażą, tym bardziej, że aktor ten potrafi być bardzo przekonujący. Być może w "Śnie Kasandry" kreacja Iana jest odzwierciedleniem wizji reżysera. No właśnie... być może. Bardzo pozytywnie natomiast zaskoczył mnie Colin Farrell. Nie boję się nawet stwierdzić, że bez tego nazwiska w obsadzie film prawdopodobnie odbiłby się w środowisku filmowym bez większego echa. Farrell świetnie przedstawił nam męczarnie Terry'ego – hazardzisty, wpadającego w długi i uzależnienie od alkoholu oraz leków. Kiedy do tego wszystkiego dochodzi jeszcze strach o własne życie, połączenie może być zabójcze. Pozostałe postaci, do filmu nie wnoszą kompletnie nic. Przypadkowo poznana przez Iana dziewczyna – Angela Stark (Hayley Atwell) – z dnia na dzień staje się miłością jego życia, nie wiadomo do końca dlaczego… Natomiast rola rodziców braci, ogranicza się jedynie do gloryfikowania lub krytyki wujka Howarda. Rzeczywistym problemem, który Allen ujął w filmie świadomie czy też nie, jest wystawiana na próbę ludzka moralność. Pojawia się pytanie – czy człowiek potrafi przekroczyć tę umowną granicę? Potrafi zabić drugiego człowieka? Powód planowanego morderstwa jest dość przykry – Martin Burns ma zaszkodzić wujkowi Howardowi, od lat stawianego przez matkę Iana i Terry'ego za wzór. W tym momencie bracia (a zwłaszcza Ian) mają problem z odróżnieniem dobra i zła. Przecież o przysługę – tudzież morderstwo – prosi ich wujek, którego podziwiali od dzieciństwa. Decyzja, jaką podejmują, ciągnie za sobą nieuniknione konsekwencje. Być może miał to być motyw fatum, nawiązujący do mitologii – nieważne, co zrobisz i tak wszystko skończy się tragicznie (nie zabijesz na prośbę wujka milionera, lichwiarze połamią ci nogi itd). Jeśli dopatrywać się właśnie takiego sensu "Snu Kasandry" – fatum, konieczność poniesienia konsekwencji za swoje czyny – można nawet powiedzieć, że film ma podwójne dno. Jednak nie jestem, czy autor chciał nadać mu właśnie takie znaczenie, czy mamy tu pole do różnorakich nadinterpretacji? Tak czy inaczej, film warto zobaczyć, choćby dla własnych, głębszych przemyśleń...
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Któż z nas nie ma problemów? Od najmłodszych lat musimy się z nimi zmagać, przezwyciężać, próbujemy im... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones