Recenzja filmu

W rytmie hip-hopu (2001)
Thomas Carter
Julia Stiles
Sean Patrick Thomas

Taniec łączy ludzi

Trzeba przyznać, że tylko przez przypadek mogłem obejrzeć ten film, po którym byłem długo w szoku - niezłe kino! Wszystko za sprawą ciotki, którą poprosiłem, by mi go nagrała, gdyż chciałem
Trzeba przyznać, że tylko przez przypadek mogłem obejrzeć ten film, po którym byłem długo w szoku - niezłe kino! Wszystko za sprawą ciotki, którą poprosiłem, by mi go nagrała, gdyż chciałem zobaczyć kolejne wcielenie ostatnio lubianej przez mnie Julii Stiles, chociażby za rolę w "Zakochanej Złośnicy". Ale do rzeczy... Film Thomasa Cartera opowiada historię 17-letniej Sary (Julia Stiles), która nie może otrząsnąć się po tragicznej śmierci swej matki. Obwinia się, że to przez nią i jej "głupie" marzenie straciła osobę, którą bardzo kochała i która znaczyła dla niej bardzo wiele. Postanawia raz na zawsze porzucić balet, przez co zmienia swoje życie. Z konieczności przeprowadza się do swego ojca do jednej z ubogich dzielnic Nowego Jorku. Zmiana miejsca zamieszkania wraz z mroczną historią, którą przeżyła, powoduje, że Sara zaczyna się zmieniać. Trafia do szkoły, gdzie prócz niej jest tylko kilkoro białych ludzi. Nowe otoczenie sprawia, że nastolatka poznaje zupełnie nowych ludzi, nawiązuje sympatie, aż w końcu zakochuje się w nowym rytmie − hip-hopie − i niezwykle przystojnym i inteligentnym Dereku (Sean Patrick Thomas) − chłopaku, który pragnie zostać "kimś", a mimo to ma za sobą kryminalną przeszłość. Dzięki niemu Sara odżywa na nowo, po woli zapomina o przeszłości, a sam Derek również porzuca swych kumpli z getta. Choć film wydaje się banalnie skonstruowany i już w połowie można domyśleć się zakończenia, całą opowieść ogląda się niezwykle przyjemnie. Co prawda, miejscami chciałoby się go przewinąć − raz wstecz, raz w przód − ale mimo to nie traci na swej aktualności. Rażące mogą być tylko drobne dialogi, z których wynika, że rasa czarnych jest z góry przegrana i, żyjąc w getcie, nie pozostaje nim nic innego jak tylko walczyć o swoje przetrwanie. Przez właśnie ten pryzmat można odnieść wrażenie, że film to kolejna książka o kopciuszku, w której wszystko dobrze się skończy, a zło zawsze przegrywa. Bohaterowie nie mają wyboru. Reżyser Thomas Carter ukazał, że biali również mogą zakochać się w czarnych i że nie jest to nic złego. Ten film przede wszystkim uczy nas tolerancji, zarówno do nas samych, jak i innych ludzi, nie tylko o odmiennym kolorze skóry. Prócz wątku miłosnego, całe dzieło ma wiele do powiedzenia − każdy znajdzie coś dla siebie, nie tylko nastolatkowie, ale również dorośli, rodzice swych pociech. Ten film ma w sobie coś, czego każdemu z nas może brakować przez całe życie, a oglądając go, możemy to odnaleźć. Polecam na każdą porę roku, czy też dnia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Całkiem niedawno miałem okazję obejrzeć sobie przeznaczony dla nastoletnich widzów film "W rytmie... czytaj więcej
Marcin Kamiński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones