Recenzja filmu

Nagi instynkt 2 (2006)
Michael Caton-Jones
Sharon Stone
David Morrissey

Gdy zawodzi instynkt

"Nagi instynkt" to dziś już klasyka gatunku. Jeden z największych hitów ubiegłego stulecia. Dziwić może więc fakt, że na kontynuację zdecydowano się po prawie 15 latach od premiery oryginału. Jak
"Nagi instynkt" to dziś już klasyka gatunku. Jeden z największych hitów ubiegłego stulecia. Dziwić może więc fakt, że na kontynuację zdecydowano się po prawie 15 latach od premiery oryginału. Jak w nowym wieku, w nowym mieście i u boku innego mężczyzny odnalazła się zabójczo piękna doktor Tramell? Film zaczyna się efektowną sceną wypadku samochodowego. Sekwencja ta świetnie wpasowuje się w konwencję pierwszej części filmu, dając nadzieję, że znów będziemy mogli przeżyć niezapomniane chwile w trakcie seansu. Nadzieja na dobre kino jednak bardzo szybko znika, gdy na ekranie po raz pierwszy spotykają się doktor Glass i Catherine Tramell. Między filmowymi kochankami brak jakiejkolwiek chemii. Doktor Glass jest życiowym nieudacznikiem, który wbrew pozorom jest bardzo wrażliwy i uległy. Morrissey te cechy całkiem umiejętnie przeniósł na ekran, co podnosi nieznacznie poziom całego seansu. Wydawać by się mogło, że w takiej sytuacji bohaterka grana przez Sharon Stone pójdzie "na całość" i użyje najbardziej perfidnych sztuczek, by zniszczyć psychologa. Tym razem jednak sztuka uwodzenia i manipulacji przyjęła bardzo "łopatologiczny" charakter. Podchody, jakie czyni Stone, by uczynić ze swej bohaterki jeszcze większego wampa, śmieszą, a z czasem nawet irytują. Prężenie ciała, odsłanianie sukienki i mówienie o tym, "z której strony chce być rżnięta", wydaje się wyjątkowo prostackie. To już nie uwodzenie, a raczej intelektualny striptiz, i to w bardzo nieudolnym wykonaniu. O ile przed laty Stone była na ekranie wampem, o tyle teraz go już tylko nieumiejętnie gra. Jej niesamowity aktorski instynkt wyraźnie ją zawiódł. Nie bez winy pozostaje scenariusz, który z głównej bohaterki uczynił proszącą o chwilę zainteresowania nimfomankę. Tramell nawet w konfrontacji z wrogami wydaje się postacią przejaskrawioną i bardzo prostacką. Również sama intryga nie zachwyca. Scenariusz przypomina dobrze wykonaną pracę domową bez najmniejszego polotu. Niby mamy tu zbrodnię, motyw, paru oskarżonych, ale na próżno szukać jakiegokolwiek zaskoczenia. Sama końcówka z kolei chyba zbyt nachalnie stara się skomplikować banalną fabułę. Sceny łóżkowe drugiej części "Nagiego instynktu" są gwoździem do trumny. Zgodnie z odwieczną zasadą kina kontynuacja jest mocniejsza, szybsza niż pierwowzór. Tym razem jednak sceny seksu umieszczono chyba tylko z przymusu i nie obrazują one żadnej namiętności, jaka łączy kochanków. To raczej tylko fizjologiczna czynność bez przebłysku pierwotnego instynktu. Brak też jakiejkolwiek sceny, która mogłaby na dłużej zapaść w pamięci widza. Wszystko jest tu gładkie, piękne i pozbawione niestety pazura. Nawet próby przedstawienia Londynu jako przytłaczającego miejsca zbrodni spełzły na niczym. Jedyne, co ratuje film przed totalną porażką, to świetna ścieżka dźwiękowa. Nie można jednak zapomnieć, że nie jest to zasługa samych twórców, a nieżyjącego już kompozytora muzyki do pierwszej części filmu. W kontynuacji bowiem usłyszymy wiele melodii znanych z oryginału. To jedyny element pozwalający nam uwierzyć, że oglądamy drugą część hitu, a nie parodię części pierwszej. "Nagi instynkt 2" zawiódł na całej linii. Całkiem zasłużenie otrzymał aż siedem nominacji do Złotej Maliny. Ze względu na sentyment do oryginału życzę jednak twórcom tylko co najwyżej jednej statuetki. Za najgorszy film roku.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zrealizowany w 1992 roku "Nagi instynkt" do dziś uważany jest przez wielu widzów i krytyków za jeden z... czytaj więcej
Marcin Kamiński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones