Recenzja filmu

Egzamin dojrzałości (2004)
Brian Robbins
Scarlett Johansson
Chris Evans

Jak zdać (czyt. wykraść) maturę

Jak zdać maturę? Najprostszym sposobem jest po prostu mozolna, ale i efektowna nauka. Ale czy film o wkuwających po nocach nastolatkach mógłby kogokolwiek zaciekawić? Nie sądzę. Co innego gdy
Jak zdać maturę? Najprostszym sposobem jest po prostu mozolna, ale i efektowna nauka. Ale czy film o wkuwających po nocach nastolatkach mógłby kogokolwiek zaciekawić? Nie sądzę. Co innego gdy bohaterowie wykradają gotowe arkusze maturalne z pilnie strzeżonego kuratorium. Wtedy może być dopiero ciekawie... "Egzamin dojrzałości" właśnie o takiej kradzieży opowiada. Sześcioro licealistów postanawia zagrzebać wszelkie podziały między sobą i wspólnie wykraść upragnioną przepustkę na studia. Motywacja każdej z postaci jest rzekomo inna, choć szczerze mówiąc wydaje się, że każdy robi to po prostu z nudy. Panteon postaci jest bardzo bogaty, co tradycją film zbliża do typowego kina lat osiemdziesiątych. Mamy więc obowiązkowo zbuntowaną ślicznotkę, zakompleksioną kujonkę, gwiazdora szkolnej drużyny, szarego przeciętniaka, szkolnego playboya i wielkiego outsidera. Sylwetki wszystkich postaci zostały skonstruowane według wszelkich stereotypów tkwiących od dawna w społeczeństwie. O ile na przykład kultowy "Breakfast club" próbował przełamać te stereotypy to "Egzamin dojrzałości" raczej je tworzy. Film jest niewątpliwie moralnie dwuznaczny. Kibicujemy bowiem bohaterom, którzy postępują skrajnie nieuczciwie. I choć w finale próbuje się tu każdego wybielić i przedstawić w pozie superbohatera, to jednak największą bolączką twórców jest przedstawienie postaci jako rozpieszczonych narkomanów. Cytaty pokroju: "Zajaraliśmy i byliśmy gotowi do skoku" kontrastują tu ze "wstrząsającymi" przemowami na temat uczciwości, lojalności itp. Trudno też odnaleźć się w ogólnej konwencji filmu. Akcenty komediowe są tu ewidentnie wymuszone, a wszelkie dramaty przedstawione powierzchownie. Mimo to jednak "Egzamin dojrzałości" ogląda się całkiem przyjemnie. Końcowe sceny przedstawiające próbę kradzieży egzaminu z kuratorium trzymają w napięciu niczym kino gangsterskie pokroju "Ocean's Eleven". Reżyseria jest na tyle sprawna, że często nie dostrzega się jawnych dziur w scenariuszu, jak na przykład fakt, że ogromy wieżowiec patrolowany jest przez jednego (!) podstarzałego strażnika. Aktorstwo to duży plus całej produkcji. Świetnie spisują się tu wszyscy, nawet debiutujący w roli aktora koszykarz Darius Miles. Najlepiej jednak wypadają wyraziste kreacje damskiej części obsady. Erika Christensen jako zakompleksiona prymuska wypada całkiem naturalnie. Ścieżka dźwiękowa to zestaw popowych kawałków z domieszką lekkiego rocka. Piosenki nie pozostają na dłużej w pamięci. "Egzamin dojrzałości" opowiadać miał rzekomo o dojrzewaniu do podjęcia poważnych decyzji. W istocie film nie spełnia swego zadania. Nie wyklucza to jednak faktu, że film daje całkiem sporo, mało wymagającej rozrywki. Można więc go spokojnie obejrzeć przed samą maturą. Byle tylko nie brać przykładu z postaci, bo jak pokazał 2004 rok ,wykradzenie matury w Polsce nie jest takie trudne...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones