Recenzja filmu

Dirty Dancing 2 (2004)

Jedno jest pewne: największym plusem tego filmu jest muzyka - naprawdę może zrobić wrażenie, szkoda tylko, że jest dopełnieniem tak płytkiego dzieła. Można mu postawić wiele zarzutów. 1. W wielu miejscach - recenzjach, opisach itp. - jest nazywany 'kontynuacją' "Dirty Dancing" - trudno zrozumieć na jakiej podstawie. Jeśli miałaby to być kontynuacja, to bohaterami jej byłyby postaci z "Dirty Dancing", a 2. część przedstawiałaby ich dalsze losy. Twórcy chcieli bez wątpienia nawiązać do hitu sprzed lat, jednak nie zrobili sequela... Jedynym nawiązaniem jest podobna fabuła i przesłanie dotyczące tańca... 2. "Dirty Dancing" - film bądź co bądź już od lat uznawany za kultowy - jest oparty na prostej fabule - nie mniej jednak owa fabuła była oryginalnym pomysłem, który nie został zapożyczony z innego obrazu. Czy jednak historia jest na tyle interesująca, by opierać na niej kolejny film? Przypomina to bajki, czy też gawędy przekazywane drogą ustną przez setki lat - motywy były ciągle te same - zmieniały się tylko imiona bohaterów i miejsca akcji. Ten wzór jednak nie pasuje do filmu. Wymagający widz - a jest ich coraz więcej - odczuje raczej rozczarowanie, kiedy zobaczy dobrze znaną fabułę, osadzoną jedynie w innym miejscu i wśród bohaterów o innych imionach. Dzisiejsi wielbiciele dobrego kina raczej nie przepadają za 'odgrzewanymi historiami', nawet jeśli ktoś starał się nakręcić film na miarę przeboju sprzed lat. Wielka szkoda, że świetna muzyka i całkiem niezła gra aktorów oraz odwołanie się do tytułu znanego filmu, posłużyły 'wypromowaniu' czegoś tak nieoryginalnego i pozostawiającego wielki niedosyt wśród wielbicieli dobrego filmu.