Recenzja filmu

Zapowiedź (2009)
Alex Proyas
Nicolas Cage
Chandler Canterbury

Liczby apokalipsy

Ted Myles (Nicolas Cage) to szanowany profesor astronomii na MiT, który od czasu śmierci żony za często zagląda do kieliszka. Przy życiu utrzymuje go troska o syna, który odczuwa depresję ojca.
Ted Myles (Nicolas Cage) to szanowany profesor astronomii na MiT, który od czasu śmierci żony za często zagląda do kieliszka. Przy życiu utrzymuje go troska o syna, który odczuwa depresję ojca. Gdy w szkole chłopaka zostaje otworzona kapsuła czasu, w której dzieci sprzed pięćdziesięciu laty zostawiły rysunki związane z przyszłością, w ręce malucha trafia kartka z masą cyfr. Szybko się okazuje, że cyfry nie są przypadkowe, tylko jest to spis największych katastrof, jakie nawiedziły świat w minionym półwieczu. Ku przerażeniu Mylesa kilka z kataklizmów jeszcze nie nastąpiło. Na pierwszy rzut oka widać, iż fabuła jest do bólu oklepana. Po raz kolejny mamy tajemniczą wiadomość, która opisuje kataklizmy, małego chłopca widzącego tajemniczych ludzi oraz biegającego, ciągle z panicznym grymasem na twarzy, Nicolasa Cage'a. Może jednak zacznę od plusów obrazu Alex Proyas, ponieważ takowe są i to bardzo wyraźne. Pierwszy atut, największy chyba, to efekty specjalne i zdjęcia. Są bardzo porządnie zrobione, mimo iż czasem komputer wyraźnie bije po oczach, to nie razi. Sceny na moczarach w nocy czy katastrofa samolotu są zrobione po prostu pięknie. Mają swój urok i przyciągają widza przed ekran. Dodajmy do tego świetny montaż i w efekcie otrzymujemy bardzo malowniczą kompozycję. Powoduje to nawet, że przez pierwsze pół godziny seansu będziemy trzymać się foteli, lustrując z zachwytem toczącą się fabułę. Niestety potem czar pryska. Gdy minie pierwszy zachwyt, fabuła przestaje interesować, można ją przewidzieć na  kilkanaście scen do przodu bez większego problemu. Traci na dynamiczności i staje się zwykłym, amerykańskim filmidłem z kategorii apokalipsy. Do tego dochodzi naprawdę średnia gra aktorska. Nicolas Cage znów nie pokazał swej starej szkoły i zagrał jakby chciał, a nie mógł. Ciągły grymas cierpiętnika za całą ludzkość, nie schodzi z jego twarzy, a rzewne łzy mieszają się miejscami z równie nietrafnymi monologami. Brakuje mi jego starych świetnych kreacji, jakie stworzył w "Twierdzy", "Zostawić Las Vegas" czy choćby "Szyfrach Wojny". Niestety widać, iż brak formy daje się aktorowi we znaki. Jakby tego było mało, tajemnicze istoty, jakoś nie są zbyt tajemnicze i szybko można odgadnąć kim są. Muzyka również nie porywa i w całokształcie tło dźwiękowe jakoś wydawało mi się sztuczne i mało trafne. W sumie, niemal wcale nie zapadło w pamięć. Czarę goryczy przelała zaś ostatnia scena filmu, która była tak słaba i głupia, że ludzie pędem wychodzili z sali, szydząc jednocześnie z obrazu Aleksa Proyasa. Podsumowując, film jest bardzo typowy ostatnimi czasy dla Hollywood i niezbyt dobry, zwłaszcza dla wybrednego widza. Można go zobaczyć z braku laku w kinie, ale spokojnie można też poczekać, aż ukarze się w wypożyczalni na DVD. Pozycja zdecydowanie dla fanów lekkiego kina Sience Fiction.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Żyjący setki lat temu wielki prorok Nostradamus to jedna z najbardziej tajemniczych postaci w historii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones