Recenzja filmu

Dark Water - Fatum (2005)
Walter Salles
Jennifer Connelly
Ariel Gade

Mroczna tajemnica

"Dark Water" to nie pierwszy i na pewno nie ostatni horror, jaki zobaczyłem w swoim życiu. A możecie mi uwierzyć, że było tego sporo. Jedne były całkiem udane, dla przykładu: "Ring", "Amityville"
"Dark Water" to nie pierwszy i na pewno nie ostatni horror, jaki zobaczyłem w swoim życiu. A możecie mi uwierzyć, że było tego sporo. Jedne były całkiem udane, dla przykładu: "Ring", "Amityville" czy "Posłańcy",  zaś inne, no cóż niezbyt dobre, jak "Widmo". Od razu przyznam się, że nie cierpię japońskiego kina grozy i wole amerykańskie remaki, lecz nie jet to regułą. Potrafię docenić film, jeśli jest dobry, ale niekoniecznie musi on mi się spodobać. Podchodząc do "Dark Water", spodziewałem się średniej klasy horroru, przerobionego z wcześniejszej japońskiej wersji. I ku mojemu zdziwieniu, muszę przyznać, że po seansie byłem bardzo zaskoczony, i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzieło Waltera Sallesa, nie tylko spełniło moje oczekiwania, ale nawet zaoferowało mi więcej, niż mogłem się tego spodziewać. "Dark Water" przedstawia rodzinę Williamsów, która składa się z: matki - Dahlia (Jennifer Connelly), ojca - Kyle (Dougray Scott ) i ich córki - Ceci (Ariel Gade). Dahlia i Kyle żyją w separacji i walczą o prawo do opieki nad córką. Kyle pragnie udowodnić swojej żonie, że nie jest wstanie zająć się dzieckiem. Przedstawia ją w złym świetle, mówiąc, że ma problemy psychiczne, ciągłe migreny oraz że nie ma pracy i mieszkania. Dahlia jednak dostaje szanse i stara się znaleźć dla siebie i córki mieszkanie. Niestety, dzień, w którym wynajmuję mieszkanie w podupadłym gmachu w Nowym Yorku, będzie dla niej najgorszym w życiu. Początkowo spokojne i normalnie życie zacznie się powoli zmieniać w koszmar… Chociaż scenariusz jest sztampowy i bazuje na sprawdzonych schematach, potrafi być intrygujący, a zarazem szokujący. Najbardziej zdziwiło mnie to, że prawie przez cały seans wiedziałem, bądź domyślałem się, co może stać się za chwilę, jednak z zaciekawieniem czekałem na kolejną scenę. Scenariusz, choć przewidywalny dla miłośników horroru, potrafi, jak wspomniałem, wciągnąć i wkręca w lekko obłędną atmosferę. Film posiada niesamowity klimat tajemniczości. Może to właśnie za jego sprawą nie mogłem oderwać się od seansu. Choć nie nudzi, to niestety również nie straszy. Dla mnie osobiście nie ma to znaczenia. Zawsze bardziej cenię klimat i scenariusz w horrorach niż grozę. Nie można jednak zapomnieć, że gatunek do czegoś zobowiązuje. Wybredni widzowie z pewnością przyczepią się tego aspektu, twierdząc, że omawiany film to mało udana produkcja, ponieważ nie straszyła. I po części będą mieć rację. Zacieki, powracający plecak, wymyślona przyjaciółka czy motyw dziecka jako medium na pewno już nas nie wystraszą. Ile to już razy mieliśmy do czynienia z takimi elementami w innych filmach grozy. Ale spróbujmy spojrzeć na to z innej strony. Obraz Waltera Sallesa nie straszy, ale  zamiast tego oferuje: ciekawą i interesującą fabułę, idealnie wykreowane i przedstawione postacie oraz świetną scenografię. Warto nadmienić, że omawiane dzieło, chociaż jest wyprodukowane w USA, przypomina bardziej hiszpańskie kino grozy niż tani remake. To z pewnością zasługa klimatu i nietuzinkowego zakończenia. Odnośnie zakończenia powiem tylko dwa słowa: Nie każdy duch musi być zły. Film przypominał mi w pewnych momentach "Delikatną", niekiedy "Sierociniec", a nawet "Ring". Ostatnie skojarzenie jest akurat nad wyraz trafne, ponieważ omawiany obraz jest ekranizacją powieści Koji Suzuki, który jest również odpowiedzialny za wspomniany "Ring". Przejść do zakończenia nie mi łatwo, ponieważ nie do końca potrafię podsumować omawianą przeze mnie produkcję. Z całą pewnością nie jest kolejnym typowym amerykańskim remakiem, stworzonym bez polotu i ambicji. Nie jest to również produkcja przełomowa, wprowadzająca nowe motywy do kina grozy. Co najwyżej powiela te najlepsze i najbardziej sprawdzone. Więc może zamiast pisać: "polecam", "nie polecam", "trzymajcie się od tego z daleka", "bez obawy sięgnijcie po omawiany obraz" napiszę, co ja czułem po seansie, a Wy sami zdecydujecie czy warto. Śledząc "przygody" matki i jej córki nie nudziłem się, ani przez chwilę. Wpatrzony byłem w ekran jak małe dziecko, któremu pozwalamy pierwszy raz zobaczyć jakiś film. Po seansie wyłączyłem TV, ochłonąłem, przemyślałem jeszcze raz zakończenie. Następnie pomyślałem sobie, że kiedyś jeszcze raz będę musiał obejrzeć ten nie znany i nic nie wnoszący film grozy, dzięki któremu spędziłem całkiem przyjemnie 2 godziny z mojego życia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Ostatnio na rynku kinematograficznym można zaobserwować bardzo ciekawą tendencję w dziedzinie horrorów.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones