Recenzja wyd. DVD filmu

Rzymskie wakacje (1953)
William Wyler
Gregory Peck
Audrey Hepburn

"Gdzie te dziewczyny? Gdzie tamten świat?..."

Księżniczka Anna wyjeżdża na polityczną misję po stolicach Europy. Na jej trasie stoi również Rzym. Po balu powitalnym udaje się na spoczynek. Przed snem, usłyszawszy plany na następny dzień,
Księżniczka Anna wyjeżdża na polityczną misję po stolicach Europy. Na jej trasie stoi również Rzym. Po balu powitalnym udaje się na spoczynek. Przed snem, usłyszawszy plany na następny dzień, wpada w histerię. Lekarz podaje jej środki nasenne i odsyła do łóżka. Kiedy w końcu Anna zostaje w swojej komnacie sama, jej uszu dochodzą odgłosy śpiewów i tańców. Z ciekawości podchodzi do okna i w oddali spostrzega bawiących się ludzi. Postanawia uciec i zabalować, udając zwykłą kobietę. Środki nasenne krzyżują jej jednak plany - Anna zasypia na jednej z rzymskich ławek... 

Podczas seansu można odnieść wrażenie, że film jest w pewien sposób zaczarowany, ale magia tego filmu jest tylko złudzeniem wynikającym z połączenia prawdziwości i naturalności. Wszystko, począwszy od słów wypowiadanych przez aktorów, przez radosną i wesołą muzykę, do genialnej Audrey Hepburn jest tak prawdziwie piękne, że sprawia, że film ogląda się z zapartym tchem i uśmiechem na ustach od początku do samego końca.

Niezaprzeczalnie swój sukces film zawdzięcza pięknej, utalentowanej i nietuzinkowej Audrey Hepburn ("Śniadanie u Tiffany'ego"). Zagrała tak genialnie, że nikt nie miał cienia wątpliwości, czyje nazwisko padnie w 1954 roku po słowach "And the Oscar goes to…". Grając w tym filmie, nie tylko udowodniła, że jest wspaniałą i wszechstronną aktorką, ale pokazała także swoje piękno, delikatność i elegancję. "Rzymskie wakacje" są kolejnym potwierdzeniem tego, że jest najlepszą aktorką wszech czasów. Grający u jej boku Gregory Peck ("Zabić drozda") swoją rolę odegrał również bardzo dobrze, jednakże przez cały film pozostawał jedynie w cieniu swojej bezkonkurencyjnej koleżanki z planu.

Wydawałoby się, że już wyczerpałem limit pozytywnych słów i pochwał jak na jedną recenzję, ale tak nie jest. Słowa uznania powinny paść jeszcze pod wieloma adresami. William Wyler ("Ben Hur") zadbał o niemalże wszystkie szczegóły. Gdyby nie on i jego niesamowity reżyserski talent, film mógłby nie być tym, czym jest, czyli jednym z najlepszych filmów w historii. Dodatkowymi atutami tego filmu jest miła dla ucha muzyka Georges'a Aurica, montaż Roberta Swinka oraz bajeczne kostiumy Edith Head nagrodzone statuetką Oscara. Na uwagę zasługuje także bardzo dobry jak na lata 50. scenariusz Iana McLellana Huntera i Johna Dightona.  

Wszyscy wymienieni członkowie obsady i ekipy we wspaniały sposób przyczynili się do sukcesu filmu. Mam nadzieję, że to arcydzieło i perła czarno-białej kinematografii będzie cieszyła oczy jeszcze przez długie lata. Pod koniec filmu można się wzruszyć, a nawet uronić kilka łez, ale nie tylko dlatego, że jest wyjątkowo wzruszający, ale także dlatego, że takich filmów już się nie kręci...
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Persona" Ingmara Bergmana, "Trzy kobiety" Roberta Altmana, "Na wschód od Edenu" Elii Kazana... Co może... czytaj więcej
Co można powiedzieć o współczesnych komediach romantycznych? Zapewne, że są proste, naiwne i głupiutkie,... czytaj więcej
Jak napisać recenzję czegoś, co jest uznane powszechnie za arcydzieło? Na początek, trzeba przyznać rację... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones