Recenzja filmu

Stone (2010)
John Curran
Robert De Niro
Edward Norton

Diabeł tkwi w szczegółach

Najnowszy film Johna Currana określany jest on jako thriller. Warto jednak dodać do tego "psychologiczny". Więzień o imieniu Stone (Norton) stara się o przedwczesne zwolnienie. Potrzebna jest do
Najnowszy film Johna Currana określany jest on jako thriller. Warto jednak dodać do tego "psychologiczny". Więzień o imieniu Stone (Norton) stara się o przedwczesne zwolnienie. Potrzebna jest do tego pozytywna opinia kuratora Jacka (De Niro), który nie wierzy w resocjalizację więźnia. Przekonać ma go dziewczyna Stone’a, Lucetta (Jovovich), która próbuje uwieść Jacka. Po przeczytaniu takiego opisu i obejrzeniu trailera, większość widzów nastawi się na trzymający w napięciu thriller z niespodziewanymi zwrotami akcji. Z takim podejściem, można się mocno rozczarować.

"Stone" to przede wszystkim film psychologiczny. Oczywiście mamy tu intrygę jak na thriller przystało, jednak ważniejsze dla reżysera są wewnętrzne rozterki i problemy bohaterów. Dlatego próżno tu szukać szybkiej, wartkiej akcji czy scen trzymających w napięciu. Siła filmu opiera się na aktorach. Dialogi, mimika twarzy, gestykulacja, wymowne spojrzenia są tu najważniejsze. Trzeba przyznać, że De Niro i Norton wywiązali się ze swoich zadań perfekcyjnie. Również panie, czyli Jovovich i Conroy trzymają wysoki poziom.

W rezultacie śledzimy losy bohaterów, których z pozoru powinno wszystko różnić. Jednak każdy ma na sumieniu jakieś występki i jak zdaje się nam mówić reżyser, pogodzenie się z nimi i odpokutowanie, może przynieść harmonię i życie w zgodzie ze sobą. Oszukiwanie samego siebie i próba zapomnienia o błędach, skutkuje popełnianiem kolejnych, a w rezultacie utratę wszystkiego. Curran mruga jednak do nas okiem zostawiając światełko nadziei i mówiąc "nigdy nie jest za późno na zmianę". Niestety, dorzucenie do takiego przesłania zbyt mocnych wątków religijnych działa na niekorzyść filmu i wielu widzów prawdopodobnie zniechęci.

Reżyser postanowił również wpleść do swojego obrazu mnóstwo symbolicznych szczegółów, które wychwycone przez widza, pomagają skleić poszczególne sceny w idealną całość. Problem w tym, że można je łatwo pominąć, a nawet wychwycone mogą być odczytane przez odbiorcę na wiele sposobów. W efekcie każdy po obejrzeniu filmu może zrozumieć go w nieco inny sposób. Curran zostawia widzom ogromną swobodę do interpretacji poszczególnych wątków, niczego nie narzuca, jakby mówiąc "zobacz, pomyśl i wyciągnij własne wnioski".

"Stone" nie jest filmem rozrywkowym, to na pewno. Wymaga od widza skupienia i zaangażowania. Przedstawia losy zwykłych ludzi, a wnioski musimy wyciągnąć sami. Szkoda, że dla wielu widzów jest to wysiłek zbyt duży, bowiem film nie zdobył dużej popularności, a koszty produkcji póki co się nie zwróciły.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones