Artykuł

ARTYKUŁ: Przekroczyć rzeczywistość nie tylko w "Avatarze"

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/ARTYKU%C5%81%3A+Przekroczy%C4%87+rzeczywisto%C5%9B%C4%87+nie+tylko+w+%22Avatarze%22-57238
Po seansie "Avatara" wyszłam z kina z poczuciem dziwnej tęsknoty, to trochę tak, jakby wysiąść po podróży na lotnisku i pójść do domu, do którego niekoniecznie chciało się wracać. Wszystkie opinie o filmie, których tak wiele czytałam, nie okazały się przesadzone. Być może naprawdę coś się w kinie zmieniło. A może raczej zmienia, jakbyśmy byli w sytuacji przekraczania progu, gdy tkwimy głupawo z nogą w powietrzu, zastygli w geście, jeszcze wciąż możemy się cofnąć (choć chyba nie chcemy), ale już właściwie jesteśmy po tej drugiej stronie… kina. I to nie tylko dlatego, że wszystko, co związane z nowym filmem Jamesa Camerona jest "naj" – najbardziej oczekiwane, najdroższe, najśmielsze, najbardziej zaskakujące. Najnowszy film reżysera wydaje się spełnionym projektem, przeczuwanym, wyśnionym marzeniem pewnej ewolucji, choć wielu przypisuje "Avatarowi" moc wręcz rewolucyjną. Nie spierając się o drobnostki, film jest z pewnością ukoronowaniem pewnego procesu w ramach przemian kina i gatunku filmowego, jest bardzo mocnym akordem. Czas pewnie pokaże, na ile faktycznie przełomowym, jednak mnie film Camerona zwyczajnie oczarował. Powiem więcej, złapał mnie za fraki i rąbnął o podłogę. I powiem prościej, trzeba byłoby mieć ścierkę zamiast wrażliwości i drewno zamiast oczu, żeby się tym filmem nie zachwycić. Chociaż to, co na ekranie jest dziecinne, naiwne, widziane tyle razy, ale jak to działa! Jeśli się kocha obrazy, to naprawdę można się poczuć wniebowziętym.    Co ci przypomina widok znajomy ten… "Avatar", baśń w gruncie rzeczy stara jak świat, urzeka wizualnością na niespotykaną dotąd skalę. Choć znających wcześniejsze dokonania twórcze reżysera znakomita forma nie zdziwi jakoś szczególnie (dodatkowo, biorąc pod uwagę wyjątkowo długi czas realizacji filmu), a problematyka wyda się znajoma. Cameron w "Otchłani" kreował przecież świat obcej cywilizacji tyleż przedziwny i zagadkowy, co fascynujący, podobny do ludzkiego w swojej złożoności, lecz pozbawiony ludzkiej pazerności, negatywnych instynktów, i chyba lepszy niż nasz, odwracając częsty w science fiction motyw, w którym to obca ludziom cywilizacja była agresorem. Lektura "Avatara" zachęca do spojrzenia na kino sf z pewnej perspektywy, biorąc najnowszy film Camerona za rodzaj punktu odniesienia. Wśród filmów, które przychodzą od razu na myśl, jest klasyk kina science fiction "Łowca androidów" Ridleya Scotta. Znakomicie zrealizowany film, oparty na prozie Philipa K. Dicka, odporny na upływ czasu, dający spójną, niezwykle przemyślaną wizję świata przyszłości, która okazała się nośna nie tylko z powodu swoich znakomitych walorów wizualnych, lecz także z uwagi na interesującą interpretację znaczeń zawartych w literackim oryginale. Film Scotta dyskutował o ludzkiej kondycji i tożsamości, pokazywał zetknięcie z "innym" (w tym wypadku z androidami), sytuując się gdzieś w świecie zniszczonym, posępnym, bez przyszłości. Futurystyczna wizja Camerona wydaje się podobna do "Łowcy androidów" tak w swojej kompletności, jak i w smutnym przeświadczeniu, że przyszłość ludzkiego świata nie rysuje się w radosnych barwach, nie czeka na nas szczęście, najwyżej monotonna, zautomatyzowana egzystencja w miastach molochach. Jakim kontrastem dla ludzkich miast przyszłości, przeludnionych, zdegradowanych (choć de facto w "Avatarze" ich nie widzimy, jedynie o nich słyszymy) jest planeta Pandora, najnowszy obiekt ludzkiej chciwości, przypominająca nieco sen o prehistorycznej Amazonii z niewielkim dodatkiem malarstwa René Magritte'a. Jest niczym raj utracony, czas niewinności, urzeczywistnienie mitu o dobrych dzikusach i wojownikach Wielkich Równin. Krok w niemożliwe Motyw wyprawy z pogranicza podróży w czasie i przestrzeni – co prawda jedynie do wnętrza umysłu, w najdalsze rejony podświadomości – oraz doświadczenia innego świata (czasami może nieco tandetnie) próbował pokazać Ken Russell w "Odmiennych stanach świadomości". To film już dziś może zapomniany, zupełnie nie widowiskowy, przynajmniej nie w dzisiejszych kategoriach, lecz był ciekawą i dla mnie pierwszą mocno przeżytą filmową opowieścią o pragnieniu przekroczenia rzeczywistości, wyjścia poza ograniczenia ludzkiego ciała i umysłu. Bohaterowie "Dziwnych dni" Kathryn Bigelow doświadczali emocji innych ludzi za sprawą pewnego urządzenia umożliwiającego odtwarzanie cudzych przeżyć, zanurzali się za jego pomocą w cudze wspomnienia, przeżywali maksymalne złudzenie życia w cudzym ciele, bycia kimś innym. To ciekawy film, ważny, jeśli pomyślimy o bohaterze "Avatara" Jake'u Sullym, kalekim weteranie wojennym, który "dostaje" nowe ciało "do ponoszenia". Z tym, że nie jest to ciało człowieka, a mieszkańca Pandory, przedstawiciela innej, choć podobnej do ludzkiej rasy, wykonane niejako na miarę, jak garnitur. Dzięki eksperymentalnemu programowi były żołnierz wypełnia te powłokę swoim umysłem, świadomością, przywdziewa je niczym kostium. Może znowu chodzić, biegać…  Jest sobą, ale przecież jednocześnie również kim innym. Jest operatorem swego nowego ciała –  awatara za pomocą najnowocześniejszej techniki, a impulsy z jego mózgu uwięzionego wciąż w sparaliżowanym ciele, ożywiają "kostium". Postać Jake przypomina trochę bohaterów "Matrixa", lecz jego dwa życia, dwie tożsamości są równie realne, rzeczywiste, materialne. Technologia i jej użytkownicy Ta filmowa wizja "świadomościowych podróży" nie byłaby możliwa, gdyby nie przypisywany przyszłości ogromny rozwój techniki i medycyny. Inżynieria genetyczna i eksperymentujący naukowcy to temat kina science fiction i horroru znany nie od dzisiaj. "Mucha" Davida Cronenberga, "Gatunek" Rogera Donaldsona, "Park Jurajski", by wymienić przykłady najbardziej jaskrawe i popularne, ale zaraz potem należałoby też pamiętać o "Tronie", "Kosiarzu umysłów" czy "Matrikse", które otwierają drogę elektronice, problematyce komputerowej, w tym, kwestii rzeczywistości wirtualnej. W "Matriksie" zręcznie połączyła się ona ze starszym motywem zagrożenia ze strony maszyny. Bohater "Avatara", który przekracza swoją cielesność, jest dla mnie bardzo frapującym elementem filmu, może nawet najciekawszym w całym przedsięwzięciu. Technologia, dzięki której wychodzimy poza własną cielesność, porzucamy ją na rzecz wciąż humanoidalnej, ale zupełnie odmiennej. Jake w nowym wcieleniu przywodzi na myśl postać cyborga, ale inną niż świat ożywionych lalek, automatów, androidów, mechanicznych ludzi W pierwszej grupie znalazły się filmy, przy których produkcji czy też montażu posługiwano się elektroniką. I jak łatwo się domyślić, klasyfikację otwiera Stanley Kubrick z filmem "2001: Odyseja kosmiczna" z roku 1968. Nieubłagane wchodzenie komputera i wideo w przestrzeń kinematograficzną znaczyła kategoria filmów hybrydowych, łączących kino i technikę wideo, manipulację obrazem, jego statusem, nie bez znaczenia dla estetyki filmu. Kolejnym krokiem były filmy, w których technologia cyfrowa wyparła analogowy sposób tworzenia filmowej rzeczywistości, sztucznych światów, będących rezultatem obliczeń komputerowych niematerialnych obrazów. Skala manipulacji jest tu dowolna, od drobnych trików, manipulacji archiwaliami ("Zelig", "Forrest Gump"), po dominujące wykorzystanie cyfrowości. To, na co szczególnie zwraca uwagę autor, opisując przemiany kina, to kwestia inspiracji – dla filmu korzystającego z dobrodziejstw nowych mediów – płynącej ze strony gier komputerowych, które narzucają "swoje wzorce narracyjne i struktury ikonograficzne"Sytuacja odbioru filmu zmieniała się przecież już wcześniej, w latach 80. z nadejściem wideo, potem pojawienie się nośników cyfrowych i sieci zrewolucjonizowało świat filmu, prymat obrazów osiągnął apogeum. A przecież jeszcze wcześniej nastąpiło brzemienne w skutki zderzenie kina z telewizją. W latach 50. wynalazek telewizji, przypominającej z początku bardziej mebel niż ważne medium przyszłości, wymusiło na kinie zmiany. Panoramiczny dźwięk i wielkie widowiska kostiumowe stanowiły bastion obrony wobec ruchomych obrazów z telewizji. Dziś można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z powtórzeniem sytuacji sprzed lat. Zresztą relacje między kinem a telewizją są znacznie bardziej złożone. Film i telewizja wydają się naznaczone dziś przez seryjność, jednak to być może w małym ekranie tkwić będzie nowy filmowy potencjał, gdy kino zajmie się wielkimi, efektownymi widowiskami, gdy przekazem stanie się feeria coraz to nowych obrazów. Myśląc o "Avatarze" należałoby pewnie zaklasyfikować go do tej właśnie grupy filmów, bazujących na porywającej obrazowości. Ostatnią kategorią w klasyfikacji Gwoździa są "filmy nowych widzialności"

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones