Życie wielkiego miasta, kariery wielkich gangsterów, prohibicja i pokątny handel alkoholem. Oto tło dla wielkiego fresku Sergio Leone, filmu "Dawno temu w Ameryce". Prawdziwa opowieść o dorastaniu i życiu wśród nowojorskiej mafii, pełna przemocy i brutalności, lecz nie pozbawiona elementów radosnych czy wręcz komicznych. Historia wielkiej przyjaźni, wielkiej miłości i wielkiej zdrady.
Film ma w sobie coś niesamowitego, niepowtarzalnego. Klimat, muzyka, obsada no i sama historia. Oglądając nie wiadomo kiedy te godziny mijają. Super!
Ujecia przeciagaja sie w nieskonczonosc, sceny walki smieszne, film trwa tragicznie dlugo, zero identyfikacji z bohaterami, ktorzy wydaja sie byc bez emocji i gumowi, dialogi dretwe, serio, skad te zachwyty nad tym filmem? De Niro czy o co cho?
Film jest długi i nudny. Gratka dla masochistów z fetyszem oglądania trudnych filmów i
mówienia potem innym ze nie zrozumieli. Jeżeli film przynudza i widz nie może się doczekać
końca to jest zwyczajnie słaby i nie ma sensu usprawiedliwiać go głęboką symboliką,
alegoriami, możliwością interpretowania na 100...
Nie pamiętam czy już tutaj komentowałem.
Ale poniżej prezentuję moje przemyślenia po ponownym obejrzeniu tym razem rozszerzonej wersji reżyserskiej.
Zacznę od końcówki gdy Noodles się uśmiecha.
Uśmiecha się bo wie, że pomimo śmierci jego
2 przyjaciół, Max przeżył. Wie to bo zna Maxa i jego gry w...