Recenzja filmu

Happy Feet: Tupot małych stóp 2 (2011)
George Miller
Agnieszka Matysiak
Elijah Wood
Robin Williams

Nie do stepowania

Mimo barwnych postaci wśród pingwinów – uroczy mały Eryk, latający Sven o dość prowincjonalnej aparycji czy showman Ramon do złudzenia przypominający Grzegorza Halamę – najciekawszym bohaterem
Największym atutem "Happy Feet. Tupot małych stóp" z 2006 roku była oszałamiająca animacja i piękne aranżacje popularnych piosenek w wykonaniu uroczych stepujących pingwinów. W drugiej części bajki, która  właśnie wchodzi na nasze ekrany w trzech wymiarach, cieszy już tylko jeden z nich.  

Znany z oryginału Mambo (Bartosz Obuchowicz) staje w nowej odsłonie "Happy Feet" przed nie lada wyzwaniem. Jego syn o  imieniu Eryk, dla którego ten chciałby być autorytetem, przeżywa fascynację latającym cudakiem  głoszącym wszem wobec, że wystarczy mocno wierzyć, a wszystko będzie możliwe. Mambo dwoi się i troi, by ratować swoją pociechę przed niebezpieczeństwami antarktycznej rzeczywistości, ale Eryk i  tak jest przekonany, że z opresji ratują ich magiczne moce wspomnianego Svena (Cezary Pazura). Kto jest prawdziwym bohaterem, okaże się dopiero wtedy, gdy trzeba będzie oswobodzić pingwinią społeczność uwięzioną przez wielką bryłę lodu.

Mimo barwnych postaci wśród pingwinów – uroczy mały Eryk, latający Sven o dość prowincjonalnej aparycji czy showman Ramon do złudzenia przypominający Grzegorza Halamę (Jarosław Boberek) – najciekawszym bohaterem całej animacji jest poszukujący sensu istnienia kryl Will (Tomasz Kot). Egzystencjalne rozterki dociekliwego skorupiaka próbuje pohamować towarzyszący mu w podróży przyjaciel Bill (Wojciech Mecwaldowski), dla którego ważniejsze od poznawania prawdy o świecie jest zbudowanie rodzinnego ogniska wraz... z Willem. Ten ciepły gejowski wątek wywołuje równie pozytywny efekt, co goniąca za żołędziem wiewiórka z "Epoki lodowcowej". Co więcej, sceny z Willem i Billem to najlepsze momenty z wyskakującymi z ekranu  trójwymiarowymi elementami.

Niestety, na lądzie ani akcja, ani 3D nie są już tak porywające. Działania bohaterów skupione na ratowaniu uwięzionej pingwiniej wspólnoty są wręcz nużące. Mało tu piosenek – a jeszcze mniej przyjemnych, jest np. Katarzyna Cerekwicka śpiewająca coś podobnego do wszystkiego, jest żenujący utwór "Numa numa jej" i przejmująco poważna pieśń w stylu flamenco w wykonaniu maleńkiego Eryka – mało stepowania i mało zabawnych żartów.

"Happy Feet 2", podobnie jak pierwsza część, oprócz wzruszeń niesie ekologiczny morał o zagrożeniu antarktycznej fauny przez przemieszczające się topniejące lodowce. I chociaż przyczyny tego zjawiska nie zostają wyjaśnione, dzieci zrozumieją, że źle się dzieje, a ich ekranowi przyjaciele są z jakiegoś powodu w niebezpieczeństwie. Bajka może je nauczyć wiary w swoje możliwości i działanie w imię wspólnego dobra. Z seansu wnioski powinni wyciągnąć także rodzice, którzy chcieliby być dla swoich maleństw minibogami – cierpliwość Mambo w zdobywaniu szacunku zauroczonego Svenem Eryka wszystkim bohaterom wychodzi na dobre.
1 10
Moja ocena:
6
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones