Relacja

BERLINALE 2020: Nasz recenzent o "Syberii" Abla Ferrary

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2020%3A+Nasz+recenzent+o+%22Syberii%22+Abla+Ferrary-136719
Kolejnego dnia trwającego w Berlinie festiwalu filmowego Adam Kruk obejrzał najnowszy film Abla Ferrary, twórcy m.in. "Złego porucznika" czy "Pasoliniego". Czy "Syberia" spodobała się naszemu recenzentowi? 

***

Narcyz
recenzja filmu "Syberia", reż. Abel Ferrara
autor: Adam Kruk

Startuje czołówka: jeszcze podczas napisów otwierających film słyszymy monolog Willema Dafoe o tym, jak w dzieciństwie ojciec zabierał go z bratem na ryby w kanadyjskiej dziczy – to jego jedyne szczęśliwe wspomnienie dotyczące rodzica. Potem widzimy zielonkawo-białe połacie śniegu – jesteśmy na Syberii. Czy grany przez Dafoe bohater, który nosi imię Clint (ale tak naprawdę jest alter-ego samego reżysera), osiedlił się tu właśnie po to, by odnaleźć więź z echami przeszłości? Być może, bo szuka ich przez cały film, sunąc po mroźnej krainie zaprzęgiem ciągniętym przez stadko huskich. Na Syberii prowadzi też knajpę, której pierwszym widzianym przez nas klientem jest Eskimos. Następnie nocą przybywają tam dwie mówiące po rosyjsku kobiety: opatulona babuleńka z brzemienną wnuczką, która po kieliszku wódki odsłania pokaźny brzuch. Clint rzuca się, aby go (a przy okazji i jej piersi) całować. To on jest ojcem.


Dziewczynę gra Cristina Chiriac – partnerka reżysera. W pewnym momencie zobaczymy też jego córkę Annę – zresztą w roli synka. Obie wystąpiły niedawno w "Tommaso", który także był dziełem bardzo, ale to bardzo osobistym. Jeżeli jednak poprzedni film – też pretensjonalny, podszyty mizoginią i egotyzmem – organizowała przynajmniej jakaś historia i kilka niezłych scen, tu zostajemy pozbawieni nawet tego. Zamysł jest podobny – poszukiwanie tożsamości i rozdrapywanie ran męskiego ego – metoda jednak zmieniła się na dużo bardziej radykalną, podpatrzoną jakby u Lyncha czy Caraxa. Ferrara rezygnuje tym razem całkowicie z realizmu, chronologii, fabularności na rzecz strumienia świadomości. Miał on być chyba dojmująco mroczny – częściej jednak budzi politowanie, czasem śmiech.

Ogląda się go trudno – podczas seansu na Berlinale, gdzie film pokazano w konkursie, dziennikarze tłumnie opuszczali salę. Szkoda, bo wielu przegapiło końcówkę, a ta podbija jeszcze jego absurdalność. Bo czegóż tu nie ma? Poetyka snu i skojarzeń przenosi Clinta z krainy śniegów na pustynię, potem do gajów. Pozwala spotkać się z mnichem, mistrzem czarnej magii, byłą partnerką – ale to jeszcze nic. Ni stąd, ni zowąd pojawiają się nagie karły na wózkach inwalidzkich, a nawet obozy śmierci. Konia z rzędem temu, kto to wszystko ze sobą sklei. 

Całą recenzję Adama Kruka można przeczytać TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones