film bardzo mnie poruszył, ale dziś zaczęłam go analizować z innej, bardziej technicznej strony. i
doszłam do znanego pewnie większości wniosku, że filmy nieanglojęzyczne są prawdziwsze. i
chodzi mi nie o przekazywaną treść czy sposób jej przekazywania tylko o szczegóły.
np. to że Joup miał może 3 bluzy i nosił je na zmianę - taka norma. w filmie amerykańskim
każdego dnia byłby inaczej ubrany i nie pokazanoby aktora ubranego dwa razy w to samo. To, że
dzieci chodziły po szpitalu w kapciach czy skarpetkach (pewnie w amerykańskim filmie miałyby
buty). i dużo tego typu małych, ale moim zdaniem ważnych rzeczy które sprawiają, że cały przekaz
staje się prawdziwszy. przez to jeszcze bardziej poruszający.