Film miał potencjał na fenomenalny dramat wojenny, niestety Bruce Willis w roli głównej w moim odczuciu w ogóle się nie sprawdził. Przez 70% filmu jest słaby, sceny z nim i Moniką Bellucci są niekiedy niesamowicie drewniane (np. scena spoliczkowania podczas ewakuacji helikopterem, słodki jezu), a on sam jakby nie potrafił się przez cały film odnaleźć. Chciałbym zobaczyć w jego roli Brada Pitta, to pierwszy aktor który przyszedł mi do głowy w jego miejsce. Co do filmu, nie spodziewałem się tak mocnych scen - przemoc, brutalność, krew, pobojowiska. To zrobiło wrażenie, choć same sceny walki między nigeryjskimi i amerykańskimi żołnierzami to już typowe Hollywoodzkie siekanki, brak tu polotu czy finezji, parcie naprzód bez ładu i składu.
Ogółem, fabuła mimo że na pierwszy rzut oka wydaje się do bólu sztampowa i generyczna, bo zaiste taka jest, rozkręca się i jest prowadzona w taki sposób, że nie odpycha, a wręcz ma w sobie coś co przyciąga, i mimo że człowiek wie co zaraz się wydarzy to jednak na to czeka. Niezłe kino, ze słabymi głównymi rolami, jednak warto obejrzeć i samemu sobie wyrobić opinie. Warto również wspomnieć o muzyce, jest bardzo subtelna, ale niektórym scenom dodaje niesamowitego klimatu, za co można filmowi przyznać kolejny ogromny plus.