Orgie, bicie, nagość, lateksowe fatałaszki, płacz i rozpacz czy duszenie foliowym workiem. Jednym słowem – seks i przemoc w dawkach przekraczających zdrowy rozsądek.
Dlatego pytanie o faktyczne pobudki twórców wydają się w pełni uzasadnione. Czy reżyserowi i jednocześnie scenarzyście filmu, Jeanowi-Louisowi Danielowi, rzeczywiście zależało na zwróceniu uwagi na problem przemocy wobec kobiet?
Shanghai Belle zostało nakręcone w surowej, paradokumentalnej manierze.
Rozedrgana kamera „z ręki”, monochromatyczne zdjęcia, ziarnisty obraz i toporne zdjęcia przypuszczalnie miały dookreślić trudną tematykę filmu.
Jednak można dojść również do wniosku, że zabiegi formalne i ogólna „offowość” są tu tylko po to, aby ukryć niedostatki warsztatowe i skromny budżet, jakim dysponowali Francuzi.
Tanie epatowanie gwałtem i przemocą?
Wszystko wskazuje na to, że pretensjonalna, „artystyczna” forma oraz ważka problematyka ma za zadanie jedynie odwrócić uwagę od prawdziwych intencji twórców. Czy Shanghai Belle okaże się tylko kolejną epatującą gwałtem i przemocą tanią produkcją, bezwstydnie eksploatującą chodliwy temat? Być może dowiemy się tego już niedługo.
Przedostatnim filmem w dorobku Jean-Louisa Daniela jest „Gunblast Vodka”, do którego scenariusz napisał wraz z Mariuszem Pujszo. To naprawdę nie wróży nic dobrego.