Polecam Wam "Konia turyńskiego" - tam jest istny hardcore.
Komu i co chcesz udowodnić? Sobie? Żeś taki cool & old school, Bo obejrzałeś Viscontiego i Tarra?...
Źle trafiłeś, są tu tacy, co oglądali Jodorovskiego, Paradżankwa, a nawet Szepitko. LOOOOL!
Tacy, którzy nie potrafią zaakceptować faktu, że inni mają inne gusta (jakiekolwiek by one nie by, nawet Marvel), świadczy tylko o tych tych zakompleksieńcach, którzy najprawdopodobniej nie zauważają prawdziwych zalet filmów, których tak nieudolnie bronią, bo w przeciwnym razie nie wypowiadali by się o gustach innych. EOT!
Jej, ale emocjonalnie. Zalecam trochę więcej dystansu. Chyba rozumiem o czym mowa, bo sam mam w zwyczaju oglądać filmy tych czy podobnych twórców. Z tą jednak różnicą, że lubię sobie też myśleć o nich w taki sposób, aby przedstawić je w krzywym zwierciadle. "Śmierć w Wenecji" Viscontiego jest właśnie takim filmem, który sobie cenię. Podoba mi się, ale to jeszcze nie znaczy, że mam go bałwochwalczo ubóstwiać. Może nawet warto odjąć mu czasami swego rodzaju powagi i monumentalności i - żartując - powiedzieć, że to nic więcej niż film o facecie w łódce właśnie. Nie rozumiem też po co wzmianka o osobach, które nie potrafią zaakceptować faktu o istnieniu innych gustów, niż te, które mają one same. Z mojego postu najprawdopodobniej nic takiego nie wynika. I nikomu nie chcę nic udowadniać (a już zwłaszcza na gruncie gustu). Za duży jestem na takie praktyki.
Dowartościowałeś się wytknięciem literówki. LOL. Dobrze, JA już wiem, że TY sprawdziłeś w necie, że Paradżanow, a teraz możesz iść spokojnie lulu spać.