aha, sorry, myślałam, że ci się to nie podobało :) film fajny, klimatyczny i para głównych bohaterów też rewelacyjna :) swoją drogą przy scenie z kotem też płakałam :)
Tak, teraz zdaje sobie sprawę, że to mogło dziwnie zabrzmieć, bo przecież ona też płakała. Chodziło mi jednak o mnie. I oczywiście zgadzam się z tobą w 100%.
Ja też płakałam :) Cieszę się, że nie tylko mnie wzruszyła ta scena... Film świetny, a kot powinien dostać kociego Oskara, gdyby takie były.
haha :D koci Oscar, świetny pomysł! ale rzeczywiście, bezimienny kot cichym bohaterem filmu :D
Kot spisał się lepiej od głównej bohaterki i dostał za tą rolę kocią nagrodę, nie wiem tylko czy to zwierzęcy odpowiednik Oscara.
Dziwisz się? :) W życiu też koty są lepszymi aktorami niż ludzie :P, niby nic takiego nie robią ale zawsze swoje ugrają - miska pełna, kuweta czysta, najlepsze miejsce na kanapie i łóżku...
Ja nie wiem czy bardziej dręczy mnie moment wypuszczenia biednego rudzielca z taksówki na deszcz i pastwę losu, czy wzrusza chwila jego odnalezienia i to porozumiewawcze miaukanie - jak dobrze, że jesteś - należymy do siebie :).
Ponoć Audrey na premierze dręczyła myśl "ja nigdy nie wyrzuciłabym kota jak Holly" :)...