Potwierdzam. Ten film jest karykaturą pierwszej części. Gra aktorska zła (ten klaunowaty Meksykanin powinien grać w filmach typu "Wyścig szczurów", podobnie zresztą jak zakompleksiony zabójca i spinający się na siłę mafioso Yakavetta), teksty rodem z taniego filmu (i to raczej głupkowato-komediowego niż gangsterskiego z czarnym humorem), fabule zaś zwyczajnie brakuje ducha. Jedynie w krótkich scenach, w których pojawiał się Rocco było czuć moc.
Pierwsza część była świetna, ale na dwójce się zawiodłem i trzeba było się zmuszać, żeby obejrzeć ją do końca.
Jezusie! Właśnie jestem po seansie i jestem załamany. Pierwsza część to dla mnie absolutna top5 filmów akcji a tutaj taki gniot. Zero energii, sceny i aktorstwo jak w słabszych produkcjach puszczanych na Hallmarku, fabuła strasznie słaba, a za pierwsze minuty filmu autorzy powinni dostać malinę dekady. Kurcze no zawiodłem się strasznie. Brakowało tej energii i świerzości, która tak dawała po oczach w pierwszej części. No i brakowało Dafoe, który wprowadzał niesamowicie pokręcony klimat, który nieudolnie próbowała powtórzyć Pani Blond. Na plus jak zwykle główni bohaterowie. Jakoś się przyjemnie patrzy jak w okularkach i płaszczach robią rozpierdziel. Moja ocena (bardzo zawyżona) to 6/10, aczkolwiek gdyby nie bracia to skończyłoby się na 4/10. Pozdrawiam