Wszystko ładnie pieknie, gotowa jestem zaakceptowwac nawet absurd wywierania presji wśród sąsiadow (chhoc sama bym oszalała, gdyby sąsiedzi wcinali mi się w sposób dekorowania domu czy sposobu spedzenia świąt), ale dlaczego, u licha, Nora na dzień przed odlotem, po prostu nie powiedziała córce:
"Kochanie, to miło, że chcesz spedzić święta w US, ale my, wyjątkowo w tym roku, wyjezdzamy na rejs po Karaibach. Nie uprzedzałas wcześniej o zmianie planów, a więc my, nie chcąc siedzieć w domu, postanowiliśmy wyjechać! Jeśli chcesz, zatrzymaj się z narzeczonym w domu. Poznamy go chętnie przy kolejnej okazji!"
I co by się stało? Blair by umarła rażona piorunem? Narzeczony by zszedł na taką "zniewagę"?
Co najwyżej jakiś dąs czy foch, ale musieliby to jakoś znieść!