Holenderski wariant Świętego Mikołaja zamiast dzieciom prezenty (ewentualnie : rózgi) rozdawać, woli mścić się za śmierć w płomieniach przed wiekami. Za pomocników ma Maurów z Hiszpanii i wspólnie urządzają krwawą rzeź mieszkańcom Amsterdamu. Twórców wyraźnie ciągnie ku amerykańskim slasherom, stąd też ci, którzy oczekiwaliby po filmie Maasa jakiejś europejskiej "egzotyki", poczują się raczej zawiedzeni. Najlepsza w tym wszystkim jest sceneria: spowita białym puchem stolica Holandii. Reszta to zbiór schematów i kliszy zapożyczonych ze współczesnych zachodnich produkcji grozy, użytych bez inwencji, nawet bez wyraźnych prób zabawienia się konwencją. Fabuła i napięcie - zastąpione tanimi komputerowymi sztuczkami, bohaterowie - nieciekawi. Sam pomysł wyjściowy wbrew pozorom też do wyjątkowo oryginalnych nie należy. Przede wszystkim dla mało wymagającego widza.