Oglądałem film w kinie, jak tylko ściągnęli go do demoludów.
Robił wrażenie!
Yul Brynner był kiedyś prawdziwą gwiazdą ("Siedmiu wspaniałych", te sprawy...).
Dziś mało kto jeszcze o nim pamięta, a szkoda,
Popatrzcie jak chodzi:):):)
To kwintesencja westernowego kowboja.
PS
Miał swój sławny "chód" wielki John Wayne, ale on kreował postaci z lekka... autoironią (dobry,
trochę nieporadny wobec kobiet, ale prawy i twardy, no "moja szkapa, winchester i ja":):):)).
Wayne dostawał lepiej "napisane" postaci.
Jednak to raczej Brynnera naśladuje Oliphant (w "Deadwood" chodzi jak on, a w "Hitmanie"
jest... łysy:):):))
Yul Brynner? Ten gość urodził się po to, by być kowbojem! On inaczej chodzi, inaczej jeździ konno, inaczej mówi, jest po prostu z innego świata!
https://www.youtube.com/watch?v=nyMtN_aHC_8
https://www.youtube.com/watch?v=4M1mi7Ommbg
https://www.youtube.com/watch?v=dzORXHSjlss
Miękki, stary, fizycznie słaby Ed Harris jako jego nowe oblicze jawi się jako jego nędzna imitacja.
Stary, twardy i zasuszony Ed Harris. To inna bajka, zero wdzięku, ale całkiem dobra kreacja.
Poza tym (uwaga spoiler!) to nie robot.
Ale inspiracja Yulem bezpośrednia. Gra naczelnego złoczyńcę i jako taki jest po prostu fatalny.
Nie próbuje go naśladować.
Ani trochę.
Skojarzenie pochodzi tylko z Twojej głowy.
Piszę to, bo lubię Yula, ale też cenię Eda.
Spójrz na jego kostium. Jest identyczny. Nie wierzę w to, że to przypadek. To ewidentny cytat.