Film "Świat to za mało" jest kwintesencją tego co właściwie w Bondach kochamy: wbijające (przynajmniej mnie) w krzesło pościgi, piękne, sprytne lub głupie(w zależności od roli, jaką odgrywają w fabule) kobiety, wspaniałe samochody i futurystyczne gadżety oraz odrywający kluczową rolę "villain" (czyli "zły"). Jednak w tym filmie "zły" schodzi na drugi plan. Kluczową rolę odgrywają kobiety, a szccególnie Elektra King (rewelacyjna Sophie Marceau). W "Świat to za mało" oprócz czysto "bondowskich" atrakcji, otrzymujemy wyczuwalne napięcie emocjonalne między bohaterami. Pod wpływem tego napięcia Bondowi puszczają nerwy i zabija kobietę - rzecz niespotykana w Bondach (chyba, że kobieta była wybitnie zła i Bond nic do niej nie czuł). Dlatego właśnie ten film jest tak zaskakujący i moim zdaniem najlepszy odkąd Bonda przestał grać Roger Moore. Poza tym jest silnie skropiony humorem w czysto"bondowskim", eleganckim stylu. Dla wielbicieli Bonda oraz ciekawych jego przygód, lektóra obowiązkowa.