W świecie totalitaryzmów wszelakich nie ma miejsca na żarty. Wymagane są: całkowity brak samodzielnego myślenia, bezwzględna lojalność i posłuszeństwo. Jak tylko zboczysz z tej drogi, w najlepszym razie zostaniesz wykluczony – z partii, studiów, ze swoich marzeń i życia. Tak stało się z Ludvikiem. Ale to nie jest opowieść o politycznym męczenniku, to opowieść o tym, jak można pozwolić zniszczyć siebie, utkwić w przeszłości a swoją teraźniejszość zamienić w nieustanne rozgoryczenie i pragnienie odwetu.
Oczywiście systemy mają moc niszczenia, ale człowiek ma moc odbudowywania siebie. A tego nasz bohater nie zrobił. Dla mnie to film o poddaniu się i pielęgnowaniu w sobie przez wiele lat swoich niepowodzeń, nieszczęść, poczucia niesprawiedliwości. I to moim zdaniem Kundera wyśmiał poprzez ukazanie tej groteskowej zemsty. Ale tak naprawdę to opinia o książce, a nie o filmie, bo ten spłaszczył wszystko niemiłosiernie.