PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=737449}

Żona

The Wife
7,3 21 244
oceny
7,3 10 1 21244
6,4 26
ocen krytyków
Żona
powrót do forum filmu Żona

naiwność

ocenił(a) film na 6

oj, naiwne toto, głupiutkie...
Nieświeże i nachalne niczym The Square, na szczęście krótsze i mniej pretensjonalne. Propaganda w eleganckim stylu- nasze dzielne feministki włożą kolejny "argument" do swojego porfelika. W warstwie międzyludzkiej kompletnie (wg mnie) nieprawdopodobne. Całość fabuły opowieści szyta grubymi nićmi.

ps wielkości Close- Glenn Close przez 2/3 filmu wywala ślepia jakby miała skręt kiszek, i na tym "leci". Ot.

Powiem o filmie tak: eee tam. Naskórkowość, pretensja, fałsz, propaganda, cienizna- pod płaszczykiem elegancji.

ocenił(a) film na 8
filister

same oceny i epitety bez argumentów. A tak naprawdę, to co ci się nie podobało?

ocenił(a) film na 6
Agatonik

no przecież napisałem. Szerzej mogę się odnieśc do -wg mnie- nieprawdopobieństwa psychologicznego postaci- że taka piękna, inteligentna kobieta związała się z taką zakompleksioną pierdołą i wymoczkiem. A i to że potem tak długo trwała w tej sytuacji...I te dziecko beczące, a Ona przy pracy, niczym przy wiosłach na galerze...Takie to przeskalowane, naiwne, oby nasadzić cel na pikę

ocenił(a) film na 8
filister

Chciałabym, żeby takie sytuacje i postawy kobiet były nierealne, ale uwierz takie sytuacje się zdarzają. Może w filmie jest to faktycznie przerysowane nieco, ale pewnie po to, aby bardziej nas poruszyć

ocenił(a) film na 6
Agatonik

ja się złoszcze, bo film w sumie film dobrze zrobiony. Fajny pomysł, świetni aktorzy (choć wg mnie przeszarżowali), dobre zdjęcia. Taki klasyczny, porządny. No więc wobec tej jego porządnosci, potencjału- złoszcze się

ocenił(a) film na 8
Agatonik

Dokładnie. Sama takie kobiety znam- kochają, ciagle wybaczają a na co dzień akceptują wybuchową, sfrustrowaną, zakompleksioną naturę swoich mężów oraz partnerów. Przykre, ale niestety prawdziwe.

ocenił(a) film na 7
CarolynaArtnet

tak, ale to bardziej właśnie takie typy ofiar.

Postać Glenn Close miała "jaja" ze trzy razy cięższe od swojego męża, a mimo to z jakiegoś powodu dała mu się w ten sposób zdominować - to trąciło trochę fałszem (jak i zresztą wiele innych rzeczy w tym filmie).

ocenił(a) film na 8
filister

Filister od razu widać,ze kobieca natura jest Ci kompletnie obca- takie sytuacje się zdarzają. Kobieta niekiedy jak kocha to zdarza się ,że kocha tak ślepo ,że na pewne rzeczy godzi się wbrew sobie, z zamkniętymi oczami.
Postać grana przez Glen Close jest właśnie trochę taką osobą, kochająca bardzo, - i to właśnie ta siła uczucia sprawia,że ciągnie mimo tych wszystkich negatywów tę sytuację, w której się znalazła dalej.

Gra aktorska moim zdaniem bardzo dobra- Glen bardzo oszczędna, w pewien sposób subtelna , Jonathan równie dobry w swojej roli. Nie ma się naprawdę czego przyczepić.

ocenił(a) film na 8
CarolynaArtnet

Bohaterka wykazuje nie tylko siłę uczucia i poświęcenia wobec męża ale myślę, że w pewien sposób realizuje też przez lata swoje własne ambicje i talent. Mąż "zbierał" za nie profity ale tym sposobem, ona mogła dać upust swym literackim aspiracjom.

ocenił(a) film na 8
Mila1505

coś w tym jest, choc przykre,ze nie mogła pisać pod swoim nazwiskiem, byc moze wtedy jej zycie ułożyłoby się całkiem inaczej

ocenił(a) film na 8
CarolynaArtnet

Niewykluczone, że tak. Jednakże,ostatnie sceny filmu pozwalają przypuszczać, że w ostatecznym rozrachunku była zadowolona ze swoich decyzji.

ocenił(a) film na 7
Mila1505

I to jest właśnie wypowiedź, której szukałem. Mało kto dostrzega, że Joan była nie była wyłącznie ofiarą całej sytuacji. Oczywiście, mąż (będący zresztą dość "trudnym" partnerem) spijał całą śmietankę, jednocześnie jednak dał jej możliwość realizacji największego życiowego marzenia: poświęcenia się tworzeniu. Pisała w spokoju (sama przyznawała, że jest nieśmiała i nie lubi, gdy ludzie na nią patrzą), docierała ze swoimi słowami do czytelników (a przecież "pisarz musi pisać, ale musi też być czytany")... w dużej mierze była zapewne zadowolona ze swojego życia, co oddaje zresztą końcówka filmu.

ocenił(a) film na 8
Bismarck

Cieszę się, że nie tylko ja interpretuję w ten sposób końcowe przesłanie. W całym ,niewątpliwym dramatyzmie, jest to pozytywny akcent.

ocenił(a) film na 9
Bismarck

Oczywiście że nie była ofiarą. Kwestia ta zresztą pada w filmie, w rozmowie ze Slaterem :) Dla mnie wartość tego filmu polega m.in. na tym, że nie wpisuje się w stereotypowe widzenie relacji.

ocenił(a) film na 8
Bismarck

Ha, nie zdziwiłabym się, gdyby poprowadziła w analogiczny sposób karierę syna.

ocenił(a) film na 4
CarolynaArtnet

Mam akurat zdanie przeciwne. Glenn Close przez cały film na minę, jakby małżonka szczerze nienawidziła, a śmiercią jako specjalnie się nie przejęła.

ocenił(a) film na 6
filister

Ech. Ten film to nie jest jakieś arcydzieło, ale akurat tego rodzaju związek jest wielce prawdopodobny - ba, wokół siebie widzę ich nawet sporo. Tam jest taka jedna, kluczowa scena, na którą warto zwrócić uwagę - gdy on deklaruje, że skoro to ona ma talent i potrafi pisać, a on nie, ich związek nie ma sensu (bo nie zniesie tej świadomości, tak bardzo zależało mu na zachowaniu nadrzędności w tym układzie) i chce odejść. Po tych słowach ona bez wahania zgadza się na wszystko, nawet pozostawanie w cieniu, byle nie zostać odtrąconą. Kobiety i mężczyźni kochają w nieco inny sposób - w to, jak robią to kobiety, niejako wpisana od wieków jest pewnego rodzaju podrzędność i podległość, poświęcenie i wycofanie - na pewno ambicji, którymi mogłyby konkurować z mężczyzną. To się teraz powoli na naszych oczach odwraca, idąc zresztą w parze z postępującym kryzysem męskości. Młodej Joan wydawało się, że bycie miłością życia Joego to pełnia szczęścia. A potem wydarzył się Nobel i to wypowiadane przy wszystkich zdanie "to moja żona, miłość mojego życia" wybrzmiało już zupełnie inaczej - bardzo redukująco. Bo na bycie miłością czyjegoś życia nie trzeba sobie jakoś specjalnie zasłużyć, przynajmniej w przeciwieństwie do najważniejszej nagrody literackiej świata.

ocenił(a) film na 6
ex_machina_durejko

owszem, słyśzę czasami o tej kobiecej miłości, tak skorej do poświęceń. Może akurat jestem sparzony, a może ciut szowinista jestem, a może jednak mam rację. Cholera wie.

ocenił(a) film na 6
filister

W każdym razie niepokoi mnie możliwość odebrania tego obrazu w sposób uniwersalny.
Ps, obstaję, że tak piękna (nie mam na myśli tylko piękna cielesnego! ) , wyważona i inteligentna kobieta wiąże się z takim kabotynem i pierdołą w wyciągniętym pulowerze. No nie kupuję!. A to, czy potem brnęła i to jest wiarygodne...no cóż, widać i jest, skoro tak Państwo (zdaje się- Panie) piszecie

ps, nie wiem jak sie wciska spoilerowanie, ale chyba jakoś powinniśmy

ocenił(a) film na 8
filister

Oj chyba faktycznie spoiler się nam przyda :-) No właśnie patrząc na niektóre panie tez sie dziwię - sa inteligentne, fajne, zadbane, wykształcone , maja ciekawa prace i zainterezowania a tymczasem pozostaja w związku z takimi życiowymi ofermami. Miłość to jednak pewnego rodzaju zagadka i ta kobieca, bezwarunkowa niekiedy do takich sytuacji prowadzi....

ocenił(a) film na 8
ex_machina_durejko

Ex Machino jak Ty to ładnie ubrałes w słowa

ocenił(a) film na 6
CarolynaArtnet

Ubrałaś*, ale dziękuję. :)

ocenił(a) film na 8
ex_machina_durejko

oj przepraszam :-D ubrałaś :-)

ocenił(a) film na 6
CarolynaArtnet

no to już, miłe Panie, podkreślę swoje votum separatum wobec (części) głosu p. Ex - jeśli w tym głosie jest pochwała wobec "konkurowania". No nie, konkurować to Wy z nami nie powinnyście, raczej- polecam, szukajcie (a mam nadzieję, że znalazłyście) facetów którzy sa męscy, by Wasza - Kobiecość mogła kwitnąć.
No, tak z grubej rury...
I nie zgodzę się z uogólnieniem, że kobiety miały podrzędną rolę. No nie... Wiem, że teraz wyrażę się życzeniowo i naiwnie, i tez uogolnię, ale- wiem i z własnego, i z przyjaciół doświadczenia, że zakochany facet chce Wam służyć, opiekować się, zabawiać, opiekować.
choc może faktycznie nie jest to regułą, delikatnie mówiąc.
Niemniej zapewniam Was- Wasza siła w kobiecości (tego szerokim wachlarzu cech i atrybutów) a nie w udawaniu facetów

ocenił(a) film na 6
filister

Mam wrażenie, że piszemy o nieco odmiennych rzeczach - odnosisz się do związków męsko-damskich jako takich i ich ogólnej dynamiki emocjonalnej, podczas gdy w tym przypadku mamy do czynienia z konkretną historią dwojga ludzi, których poza uczuciem do siebie połączyły jeszcze jednakowe ambicje i talent. I o ile w każdym związku działają jakieś mechanizmy władzy i ciągłe porównywanie, to gdy chodzi o artystów, i to działających na tym samym polu, konkurowanie ze sobą jest dużo bardziej bezpośrednie. Poza tym trudno przy interpretacji tej historii zupełnie zignorować kluczowy kontekst patriarchalnego systemu, który działał tak skutecznie, że zdołał wmówić młodej bohaterce filmu, że jako kobieta i tak nie odniesie sukcesu, a także szantażu męża, który postawił jej ultimatum: albo on, albo uznanie jej wyższości artystycznej.
A historia podrzuca multum przykładów mężczyzn, którzy przywłaszczyli sobie artystyczne sukcesy żon - Colette czy Margaret Keane to zaledwie pierwsze z brzegu przypadki. One też, mimo niezaprzeczalnego talentu, zgodziły się na pozostawanie w cieniu partnerów, a gdy wreszcie zdecydowały się odzyskać to, co ich, wywołały skandal i spotkały się z ostracyzmem społecznym.
Mąż w filmie "Żona" też chciał się opiekować i służyć. A jednocześnie nie mógł tego pogodzić z uznaniem wyższości literackich zasług swojej partnerki. Widzisz, jak napisałam wcześniej, kobiety chciałyby jednak osiągać nieco więcej niż laury damy serca zdobywających świat mężczyzn. One też mogą wiele świata zdobyć - nie tracąc przy tym nic ze swojej kobiecości. I to nie ma nic wspólnego z żadną chęcią udawania facetów. Naprawdę tak trudno zrozumieć, że w całą tę chęć opieki i służenia też wpisane jest często bardzo przedmiotowe traktowanie?

ocenił(a) film na 6
filister

Nobla nie zdobywa się "szerokim wachlarzem cech i atrybutów kwitnącej kobiecości", tylko umiejętnościami, które nie mają płci lub są niejako ponadpłciowe. Problemy zaczynają się właśnie wtedy, gdy ktoś arbitralnie uznaje, że tylko jedna płeć potrafi lub z natury powinna zajmować się pisaniem czy jakąkolwiek inną dziedziną, a druga, choćby bardzo próbowała, i tak niczego nie osiągnie. Ta dyskusja nie dotyczy tego, jak mamy starać się być atrakcyjne dla facetów, tylko dlaczego młoda Joan zgodziła się na ten niesymetryczny układ, a starsza miała go już powyżej uszu.

ocenił(a) film na 6
ex_machina_durejko

szanowna Ex. Trzeba przyznać, co czynię z radością, ze o ile moje refleksje miały charakter antyfeministycznego (mam na myśli trend, otoczkę, modę, etc) pohukiwania, to Twoje refleksje lekko wskoczyły na poziom dla mnie niedostępny (tzn rozumiem co piszesz, ale...nie jestem w stanie odbić piłeczki!). W ogóle w sprawach emocjonalnych Kobietom przyznaję laur wyższości. Twój list jest może więc paradoksalnie przyczynkiem do moich wątpliwości- to takie babki (jak ta filmowa) robią z takimi cieniasami? (ps, nie znałem wymienionych przez Ciebie przypadków- muszę nadrobić). Kłaniam się!

ocenił(a) film na 6
filister

Feminizm jest potrzebny, ale ja rozumiem go nie jako pojedynek płci lub zacieranie różnic (przecież różnić można się pięknie i te różnice starannie pielęgnować), a uznanie statusu równości - intelektualnej lub np. tej wobec prawa (tu można by wymieniać dalej). Wątpliwości zaś warto generalnie mieć, sama składam się raczej z nich niż z konkretnych poglądów, więc to wszystko, co tu napisałam, można oczywiście dalej rozkładać na czynniki pierwsze i dyskutować - bo też wcale nie zakładam, że tak jest na pewno, aczkolwiek lubię sobie tak porozważać. Również się kłaniam! A Colette polecam w szczególności, jej książki to najwyższa półka literatury francuskiej, filmowo też można się z nią będzie wkrótce zapoznać, bo na TIFF w Toronto miała w tym roku premierę jej biografia z Keirą Knightley w roli głównej.

ocenił(a) film na 7
filister

Hmm no ale oboje z tych małżonków w jakiś sposób doznało upokorzenia i pewnych wyrzeczeń. Nie tylko postać Glenn Close miała żal o taka sytuację. Mimo że tego aż tak bardzo nie okazywał, ale Joe jednak wspominał o tym jak się czuje. A co jest gorsze ? Napisac arcydzieło, ale pozostać w cieniu i oddać wszystkie laury komuś innemu czy też żyć w kłamstwie, odebrać nagrodę i żyć ze świadomością, że należy ona tak na prawde do innej osoby? Dla mnie oni oboje zgotowali sobie piekło, a mogli dawno ujawnić prawdę i wtedy może ich małżeństwo by przetrwało, wyszło na prostą, a na pewno poczuliby ulgę :)

ocenił(a) film na 5
filister

Ja np. lubię "The square", a tego nie:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones